Ghoul (Levi x reader)

5.3K 241 53
                                    

Treście z Tokyo Ghoul'a! I to sporo. Zapraszam do czytania :3
~·~·~·~·~·~·~·~























-Pana zamówienie.- powiedział młody czarnowłosy chłopak, stawiając przede mną mrożoną kawę. Uśmiechnął się delikatnie.
-Dziękuję.- odparłem. Chłopak od razu uciekł, zapewne obsłużyć innych klientów. Rozejrzałem się po kawiarni. Jedyne, co się zmieniło, odkąd byłem tu ostatni raz, to obsługa. Zniknął ten wysoki szarowłosy, pojawiła się fioletowowłosa dziewczyna, jakiś blondyn w okularach i ten czarnowłosy. Westchnęłem ciężko. Dawniej, gdy zaraz po Akademii zacząłem pracę inspektora, bardzo często tu przychodziłem. Kierownik nawet zapamiętał moje imię, chodź nigdy mu go nie podałem.
-Och, Levi! Witaj, dawno cię tu nie było!- o wilku mowa. Wysoki staruszek o pogodnej twarzy wyszedł zza lady i usiadł obok mnie.
-Dzień dobry. Tak, trochę praca mnie wciągnęła.- mruknąłem. Samo wspomnienie tego jest okropne. Dawniej, jak byłem jeszcze dzieckiem, myślałem, że ghoule to obrzydliwe stwory, kryjące się w najciemniejszych zakamarkach Tokyo. Chciałem wybić je wszystkie, uratować ludzi od ciągłego życia w strachu przed nimi! Na początku było całkiem dobrze. Kagune, szkarłatne oczy, krew. Wszystko to ułatwiało mi robotę. Nie czułem wyrzutów sumienia, zabijając te bestie. Jednak, gdy musiałem zaatakować bezbronną dziewczynkę z delikatnym małym Kagune... nie dałem rady. Widok jej mokrych od łez policzków, przerażenie w oczach i niepewna poza do walki. Jedyne, co zrobiłem, to odłożyłem Quinque i dałem jej trochę pieniędzy. Kazałem jej uciekać. Przytuliła mnie i poszła. To było dobre pięć lat temu. Miałem wtedy jakieś dwadzieścia trzy lata. Byłem młody, pewnie głupi, że dałem jej tak łatwo uciec.
-Może to jednak nie praca dla ciebie, chłopcze?- zasugerował staruszek. Spojrzałem na jego zmartwioną twarz.
-Nie. To idealna praca. Mogę się wyżyć na tych obrzydliwych bestiach. Przepraszam, muszę już iść. Wpadnę niedługo. Dziękuję za kawę. Do widzenia.- położyłem na stole kilka jenów i wybiegłem, łapiąc jeszcze sporą walizkę. Przed drzwiami czekał na mnie Erwin, inspektor generalny, mój partner.
-Gdzie ty łazisz?- warknął.
-Piłem kawę.- odparłem znudzonym tonem. Spojrzał na mnie niezadowolony.
-Jesteś na służbie. Nie możesz sobie robić przerw.- zaczął swój wykład.
-Badałem związek owej kawiarni z ostatnimi napadami Smakosza. Nie znalazłem powiązania. Zadowolony?- westchnąłem ciężko i poszedłem wzdłuż ulicy. Blondyn szybko ruszył za mną. Naprawdę, nie zadowalała mnie praca z nim. Wolałbym z Farlanem lub Isabel. Trzymaliśmy się razem przez całe dzieciństwo, a nawet poszliśmy razem do Akademii. Niestety, jesteśmy na tym samym poziomie, nie możemy razem pracować. Widujemy się tylko w biurze. Usłyszełem jakiś hałas w ciemnej ulicy. Spojrzałem na Erwina. Kiwnął głową. Pobiegłem sprawdzić, co się tam dzieje. Pięć ghouli. Trzech martwych leży na ziemi, a dwa walczą. Chwila... sześć! Jeden siedzi skulony za śmietnikiem.
-Możecie się łaskawie uspokoić?- spytałem. Popatrzyli na mnie. Jeden z nich był jakimś typowym dresem. Drugi, to kobieta. [Kolor] włosy, [kolor] oczy i piękne Kagune. Tak, było niesamowite! Jak macka zrobiona z diamentów. A tego drugiego, to jakieś słabe gówno. Czyli już wiem, kto ułatwił mi robotę. Ghoul zza śmietnika popatrzył na mnie. Dziewczynka, jakieś dwanaście lat.
-To on.- szepnęła, wsksazując na mnie palcem. Dziewczyna spojrzała na mnie, przebiła dresa swoim Kagune i podeszła do mnie.
-Nie radzę atakować.- powiedziałem spokojnie. Jednak podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy.
-To ty oszczędziłeś moją siostrę?- spytała, wskazując dziewczynkę. Tak, prawdopodobnie to ta mała sprzed pięciu lat.
-Tak.- odparłem. Wyciągnęła do mnie rękę.
-Dziękuję.- szepnęła. Uścisnąłem jej dłoń.
-W zamian podaj swoje imię.- odparłem. Popatrzyła niezadowolona. Westchnęła ciężko.
-Jestem [Imię].- powiedziała. Złapała małą na ręce i wskoczyła na budynek, znikając mi z oczu.
-Levi, co tak długo? Och, walka o żerowisko?- spytał blondyn, widzą ciała ghouli.
-Najprawdopodobniej. Zadzwoń po ekpię sprzatającą, bo jeszcze się zlecą kanibale.- odparłem. Tak, postanowiłem kryć tę małą i jej siostrę. Nie miały masek, a wydawały się nawet nie rzucać w oczy. Może żywią się samobójcami?
-Levi!- wrzasnął Erwin.
-Czego?!- krzyknąłem. Mężczyzna zakrył ucho dłonią.
-Nie reagowałeś na moje pytanie. Ty ich dobiłeś?- odparł blondyn, podchodzac do trupów.
-Nie, wykończyli się nawzajem. Nawet na mnie nie zwrócili uwagi.- odpowiedziałem. Wziąłem walizkę do ręki.
-Możesz już iść. Ja ich popilnuję.- powiedział z uśmiechem. Kiwnąłem głową. Rzuciłem krótkie ,,narka" i skierowałem się na stację metra. Przez całą drogę myślałem o [Imię]. Walczyła z innymi ghoulami dla zabawy? A może chciała zdobyć ich żerowisko? Albo chroniła siostrę. Eh, jak ja nie lubię tej roboty. Rozwalanie ciał ghouli takich jak Jason czy Żarłoczna, nawiasem mówiąc dawno jej nie widziałem, jest zabawne. Ale szukanie ich prawdziwej tożsamości, tona papierów do wypełnienia po każdym zamordowanym ghoulu i tak dalej potrafi zmęczyć nawet wiewiórkę na energetykach. Po kilku minutach jazdy wyszedłem z metra. Cieszę się, że mieszkam tuż obok stacji. Poszedłem do wysokiego budynku i wjechałem windą na siedemnaste piętro. Wszedłem do mieszkania, a tam od razu przywitał mnie mały brązowy kundelek.
-Cześć, Eren.- mruknąłem, głaszcząc psa po pyszczku. Dorosły chłop, a mieszka sam z psem. Co ja ze sobą robię? Odłożyłem walizkę i poszedłem zrobić kolację, napełniając wcześniej miskę Erena suchą karmą. Nalałem wody do plastikowego kubeczka z makaronem, odczekałem chwilę i miałem gotowy ramen. Mniej więcej na takim stopniu są moje umiejętności kulinarne. Usiadłem przy stole, wziąłem do rąk pałeczki i już miałem zacząć jeść, gdy nagle zadzwonił telefon.
-Czego?!- wrzasnąłem.
-Levi, przyjedź szybko do dwudziestej dzielnicy na ulicę przy tym wielkim love hotel'u!- krzyknął Farlan.
-Nie jestem gejem.- odpowiedziałem wkurzony.
-O ghoula chodzi! Chodź, szybko!- i rozłączył się. Złapałem walizkę, zjechałem windą i złapałem jakąś taksówkę. Po ukazaniu dokumentów, kierowca popędził stówą przez zatłoczone Tokyo. Po chwili byłem na miejscu. Wyskoczyłem z pojazdu i podbiegłem do innych inspektorów. Otaczali jakiegoś ghoula.
-Nie możemy jej uspokoić. Nie atakuje, ale broni się zaciekle i tego szczeniaka obok!- zawołała Isabel. Wybiegłem przed szereg i, no chyba już wiadomo, kogo zobaczyłem! [Imię] oraz jej siostrę, kryjącą się za nią. Stanąłem między nimi, a inspektorami.
-Ja je opanuję! Tylko odsu...- zacząłem w miąrę spokojnie.
-Levi, przejdź!- Erwin podszedł dwa kroki i od razu został odrzucony przez Kagune dziewczyny.
-Nie pomagasz!- krzyknąłem do niej.
-Levi, proszę, odsuń się.- powiedział Mado, przechodząc między innymi inspektorami. Wyjął z walizki swoje Quinque.
-To nie będzie potrzebne, ja z nimi pogadam...- zacząłem, ale odrzucił mnie swoją bronią.
-Wybacz, ale nie powinieneś utrudniać pracy prawdziwym inspektorom.- powiedział. Wziął zamach i zaatakował [Imię]. Nacisnąłem niewielki guzik na rączce walizki i zablokowałem jego Quinque swoim. Teraz się cieszę, że jest zrobione z Kagune pancerza. Wygląda trochę, jak dwa miecze.
-No trudno.- zaatakował mnie, ale udało mi się odskoczyć. [Imię] skorzystała z sytuacji, zabrała siostrę i uciekła. Wszyscy popatrzyli na mnie. Tylko Farlan i Isabel podbiegli, pytając, czy nic mi nie jest. Erwin patrzył na mnie zawiedziony, a Mado wściekły. Aż boję się jutro iść do pracy.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Jakimś dziwnym trafem, nie wywalili mnie na zbity pysk! Wszyscy zgodnie uznali, że byłem zmęczony i majaczyłem, więc dali mi tydzień urlopu. Głupi ma szczęście, co? Wracałem właśnie z Anteiku, jedną z tych topywych ciemnych uliczek tuż przy starej fabryce. Usłyszałem kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem [Imię].
-Co chcesz?- spytałem, chowając ręce w kieszeniach kurtki.
-Podziękować. Znowu.- powiedziała. Z torby wyjęła pudełko pączków.
-Wiem, że to bardzo mało, porównując, co dla mnie zrobiłeś, ale... no wiesz.- podeszła bliżej i podała mi karton. Popatrzyłem na nią odrobinę zdziwiony. Złapałem ją za rękę i przyciągnałem, wbijając się w jej usta. Delikatnie zarzuciła mi ręce na kark, chętnie oddając pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a ja wymieniłem pączki na moją wizytówkę.
-Nie musisz mi dziękować. W razie problemów, po prostu dzwoń. Dzięki za pączki.-




















~·~·~·~·~·~·~·~
No hejka! Była prośba o Tokyo Ghoul'a, więc jest!

Wyjątkowo przyjemnie i szybko pisało mi się tego shot'a.

Tak jakby co, to za błędy przepraszam.

I chyba tyle. Dobranoc, Kasztanki! ❤❤❤❤❤

PS. Dobijemy 30 tysięcy wyświetleń do końca sierpnia? (^v^)

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz