Parapetówka (Levi x reader)

5.6K 289 37
                                    

-Nie wierzę, że teraz będę jeszcze częściej musiał patrzeć na twój szpetny ryj.- jęknął Levi, odkładając kolejne kartonowe pudło na podłogę.
-Wzajemnie.- mruknęłam tylko, przestawiając kolejne krzesło przy stole. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony.
-A gdzie coś w stylu ,,żebyś najpierw dosięgnął wzrokiem"? Humorek nie dopisuje?- zapytał czarnowłosy. Westchnęłam ciężko. Przyjaźnię się z Levi'em już od podstawówki, a zaczęło się tym, że powiedziała mu, że przedszkole jest dwie przecznice dalej. Przecież każdy mógł się pomylić! Był mały, chudy i samotny! Tak czy owak, od tamtego czasu jesteśmy dla siebie nawzajem wrzodem na dupie. Albo, bardziej po ludzku, przyjaciółmi. Trzymaliśmy się razem, aż do liceum, gdy wjechałam uczyć się za granicą. Jednak cały czas utrzymywaliśmy kontakt ze sobą. Przecież żyjemy w dobie internetu, nie? Po trzech latach wróciłam, jednak Levi wtedy już wyprowadził się do większego miasta, na czas studiów. Dosyć szybko do niego dołączyłam, wprowadzając się do bloku naprzeciwko, czego skutki teraz są widoczne.
-Wybacz, chyba głupio mi cię teraz tak obrażać.- mruknęłam, starając się nie patrzeć na jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. Czy on przez te trzy lata tylko pakował na siłowni?!
-Słodko tak, że się posram na miętowo.- mruknął, skręcając kolejną szafkę. Prychnęłam śmiechem. A ten jak zwykle swoje.
-Powinnam zrobić parapetówkę?- spytałam, wstając z zimnej podłogi i otrzepując leginsy.
-Byle bez Hanji. Wystarczy, że chodzi ze mną na wykłady.- odparł, zgniatając instrukcję i skręcając mebel po swojemu.
-A kto powiedział, że cię zaproszę?- prychnęłam, przytrzymując jedną ściankę. Chłopak przywrcił ją do spodniej części.
-Dzięki, że się martwisz i nie zapraszasz mnie na taką nudną stypę.- odparł i przywiercił kolejną śrubkę. Uśmiechnęłam się. I tak wiedziałam, że przyjdzie trzy godziny wcześniej, żeby pomóc mi sprzątać, bo ja to źle zrobię. Otarł wierzchem dłoni drobne kropelki potu z czoła. No tak, jest już początek jesieni, a gorąco, jak w połowie lipca. Wyszłam do kuchni i wróciłam z dwoma szklankami zimnej lemoniady.
-Mówiłam, że lepiej od razu podłączyć lodwówkę?- powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Machnął dłonią i wziął jedną szklankę, wypijając jej zawartość duszkiem.
-Tak, możesz już chłodzić alkohol. Na kiedy planujesz tę imprezkę?- odparł, oddając mi puste naczynie i znowu biorąc się do pracy.
-Na jutro wieczór.- odparłam, pijąc przyjemnie chłodny, napój. Odniosłam naczynia do kuchni.
-Piątek? A to nie zbyt standardowe?- jak zwykle musiał wcisnąć swoje trzy grosze. Wróciłam i popatrzyłam na niego karcąco. Standardowo, nie przejął się tym.
-Podaj mi młotek.- mruknął, trzymając w ustach kilka gwoździ. Posłusznie mu podałam. Gdybyśmy nie byli zamknięci w, tak zwanym, friendzonie i grali w jakiejś taniej komedii romantycznej, powinnien sobie coś zrobić, na przykład uderzyć w palec albo...
-Kurwa!- ...wbić gwóźdź w dłoń. Co za idiota. Wyjęłam z jednego kartonu apteczkę i uklękłam obok niego. Bez gadania podał mi dłoń, którą szybko odkaziłam specjalnymi chusteczkami.
-To szczypie...- marudził chłopak. Popatrzyłam na niego, unosząc brew.
-Może jeszcze naklejka ,,dzielny pacjent", jak się zamkniesz?- odparłam, naklejając mu plaster z Rilakumą. Popatrzył na niego, jak by był conajmniej małą bombą.
-A Hello Kitty nie było?- powiedział groźnym tonem, jednak dostrzegłam ten delikatny uśmiech.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Nie wiem, jak dużo osób było na typowych studenckich imprezach, ale dominują tam dwie rzeczy, mianowicie piwo oraz gra w butelkę. Zaczęło się, oczywiście, spokojnie. Zjedz banana i popij gazowanym napojem, z kim przeżyłeś swój pierwszy raz, ile to dwa plus dwa, czy traf puszką do kosza. Po kilku puszkach piwa... kogo ja chcę oszukać, po dużej ilości alkoholu, w tym wina sąsiadów na ,,ciepłe przyjęcie", cała parapetówka zmieniła się w bitwę o przetrwanie. Zielona butelka ze zmasakrowaną etykietką Carlsberg'a zakręciła się zgrabnie, aby pokazać szyjką moją skromną osobę.
-[Imię], całuje Levi'a! Z języczkiem!- wrzasnął Jean. Pierwszy raz, według moich gości, powiedział coś mądrego i zaczęli klaskać. Wstałam, prawie wywracając się na śpiącego tuż obok Erena, i podeszłam do czarnowłosego. Złapał mnie pod kolanem i pociągnął, przez co wywróciłam się na niego. Jedynym plusem było efektowne zetknięcie się moich warg z jego. Nawet nie czekał, aż zacznę zabawę, i wsunął język do moich ust, dokładnie badając nim podniebienie oraz policzki. Nigdy nie widziam go z dziewczyną! Gdzie on się nauczył tak całować?! Prawie od razu ,,odleciałam" i pozwoliłam mu całkowicie przejąć dominację, z czego chętnie skorzystał. W pewnej chwili złapał mnie za pośladki i wstał, nawet na chwilę nie tracąc równowagi. Ignorując wszystkie krzyki i lamenty, ruszył po schodach na piętro mojego mieszkania, a dokładniej do sypialni. Rzucił mnie na łóżko, jednocześnie kończąc nasz pocałunek. Przetarłam stróżkę śliny rękawem bluzy. Chłopak usiadł obok.
-Przesadziłaś z procentami.- mruknął niezadowlony, ale nie był wściekły.
-Wypiłam tylko troszkę...- mruknęłam, kładąc głowę na jego udach i spoglądając na niego zamglonymi oczami. Przeczesał moje włosy palcami, a ja zamruczałam zadowolona.
-Nie wierzę, że się ze mną przelizałaś.- powiedział. Zrobiłam zdziwioną minę.
-Czemu? Od dawna chciałam to zrobić...- mruknęłam, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo te słowa mnie zgubią.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Jeśli jest coś gorszego, niż niezapowiedziana kartkówka z budowy i działania lutownicy, to jest to pranek z kacem i swoim najlepszym przyjacielem w łóżku. Przeciągnęłam się, czując, jak głowa pęka mi na miliony kawałeczków. Jęknęłam z bólu.
-Masz.- powiedział Levi, podając mi butelkę wody oraz tabletkę.
-Skąd to wytrzasnąłeś?- spytałam, połykając okrągły proszek i wypijając na raz trzy czwarte zawartości butelki.
-Wczoraj zostawiłem pod twoim łóżkiem, tak na wszelki wypadek.- powiedział czarnowłosy, podpierając głowę na dłoni. Zachichotałam cicho.
-Jak zwykle się o mnie martwisz.- powiedziałam z uśmiechem. Popatrzył na mnie, marszcząc wąskie brwi. Czuję, że powiedziałam coś naprawdę głupiego...
-Nic nie pamiętasz, prawda?- to zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie, a nie pytanie. A co mam pamiętać?! Co?! Sprawdzę listę. Początek imprezy, jest. Pierwsze piwo, jest. Otwarcie wina i zepsucie korkociągu przez Reinera, jest. Przeniesienie się do pokoju nie zbyt dokładnie, ale pamiętam. A potem... o... o to chodzi...
-Coś kojarzysz?- spytał Levi. Pokiwałam głową. To uczucie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie dość, że całowałaś swojego najlepszego kumpla, to jeszcze się z nim kochałaś! I to tak namiętnie, jak z nikim innym wcześniej! A może to winna alkoholu?
-Mówiłam już, że cię kocham.- powiedział, jak gdyby nigdy nic. Poczułam ciepło na policzkach, sugerujące mi, że, kolokwialnie mówiąc, spaliłam buraka. Jakby się nad tym zastanowić, to ta nasza przyjaźń po kilku latach naprawdę mogła zmienić się w miłość.
-Wzajemnie...- mruknęłam, zakryjwając twarz dużą różową poduszką. Chłopak pacnął mnie w potylicę, jak to często robił, gdy mówiłam coś głupiego.
-Za co to było?!- pisnęłam niezadowlona.
-Za powtarzanie dokładnie tych samych słów i czynów! Przez ciebie nie wiem, czy nie ma deja vu!- krzyknął, śmiejąc się po wypowiedzeniu tych słów. Widocznie miał ze mnie i mojego zachowania niezły ubaw.
-Zmieniłam zdanie, nienawidzę cię!-



























~·~·~·~·~·~·~
Dzień dobry, Kasztanki! Oto shot na prośbę :3

Kolejny raz nie mam co mówić, więc sorki za błędy i papa!♥♥♥♥

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz