Bo cię kocham (Bertholdt x Reiner)

2.5K 100 16
                                    

Światem rządzą stereotypy. Dziwne stwierdzenie, nie? Doszedłem do takiego wniosku podczas jednej z nudnych lekcji matematyki. Podczas gdy profesor Pixis omawiał całki, delty czy inne cuda, ja zajęty byłem wgapianiem się w mojego przyjaciela. Niższy ode mnie, umięśniony blondyn o brązowych oczach, spoglądał właśnie za okno, obserwując spadający czerwony liść. Dzisiaj był jakoś wyjątkowo zmęczony, co zasugerowały mi jego sińce pod oczami. Eh, no właśnie, przejdźmy do sedna. Głupie stereotypy. Pierwszy, przyjaciele są tej samej płci. I są tylko przyjaciółmi. A teraz drugi. Prawdziwy facet musi znaleźć sobie ładną dziewczynę. Taki niby standard. A mnie już od dwóch lat nie interesują urocze dziewczynki ani dojrzałe panienki. Dużo mocniej ciągnie mnie właśnie do mojego przyjaciela, Reinera. Nie tylko miał wspaniałe ciało, które naprawdę uwielbiałem, szczególnie jego piersi, których wielkości mogłyby mu spokojnie pozazdrościć kobiety, a także charakter. Zawsze starał się pomagać słabszym i robić za starszego brata, co zresztą mu wychodziło. Ah, gdyby tylko nie pałał tym zauroczeniem do Christy...
-Panie Bertholdt! Rozumiem, przedostatnia lekcja, zaraz długa przerwa, ale na Boga, niech pan przestanie się ślinić do pana Reinera i odpowie na moje pytanie!- usłyszałem tuż nas uchem. Podskoczyłem zaskoczony, spoglądając na nauczyciela. Po klasie rozniósł się cichy chichot.
-P-przepraszam, zamyśliłem się. Czy mógłby pan profesor powtórzyć pytanie?- spytałem dosyć niepewnie. Staruszek już otwierał usta, ale wtedy zadzwonił dzwonek. W duchu westchnąłem z ulgą.
-Nieważne już. Proszę mi więcej nie odpływać myślami, lub chociaż poprosić o kluczyk do którejś z sal i tam zaprosić pana Reinera.- powiedział Pixis, posyłając mi oczko. Uśmiechnąłem się niepewnie. Chyba nie zrozumiałem aluzji. Spakowałem się i wyszedłem z klasy.
-O co on właściwie pytał?- spytałem Reinera, gdy byliśmy wystarczająco daleko od klasy.
-Co...? A nie wiem. Nawet nie zauważyłem, że ze sobą rozmawiacie.- odparł szczerze, przecierając twarz dłońmi. Po części byłem zadowolony, ponieważ pewnie nie zauważył też, że się na niego gapiłem. Z drugiej strony... no właśnie, nie zauważył!
-Z kim zarwałeś nockę?- rzuciłem, unosząc brew.
-Z nikim. Nie mogłem zasnąć.- odparł.
-Całą noc?- zdziwiłem się.
-Nie każdy umie zasnąć w każdych okolicznościach i każdej pozycji!- warknął, posyłając mi niby wściekłe spojrzenie. Uniosłem dłoń.
-Spokojnie, spokojnie. Czemu nie mogłeś spać? Coś cię bolało?- spytałem, wchodząc do męskiej szatni. Na szczęście, byliśmy pierwsi.
-Nie, za dużo myśli krążyło mi po głowie. Chyba miałem też gorączkę, ale raczej już mi przeszło.- wyjaśnił, siadając na małej ławeczce.
-Czy wśród tych wszystkich przemyśleń zmalazło się miejsce dla mnie?- spytałem, posyłając mu lekki uśmiech.
-Jasne, w końcu dużo czasu z tobą spędzam. Chcąc nie chcąc, zawsze w jakiś sposób o tobie pomyślę.- odparł. Uśmiechnąłem się.
-Na przykład kiedy?- odparłem zaciekawiony. Przyznam, że to było bardzo miłe wyznanie z jego strony. Mimo to wiedziałem, że nie myślał o tym w ten sam sposób, co ja.
-Eee... Przebieraj się, a nie gadasz!- krzyknął, zdejmując koszulkę. Albo mi się wydawało, albo się lekko zarumienił.
-Dasz radę ćwiczyć, skoro jesteś zmęczony?- rzuciłem, chcąc zmienić temat.
-To tylko kilka minut...- odparł. Ta, aż biła od niego pewność siebie. Kątem oka spojrzałem na jego klatkę piersiową. Akurat tego widoku za nic sobie nie odpuszczę. Jednak szybko się skończyło, ponieważ Reiner założył już luźną bluzkę bez rękawów. Sam również się szybko przebrałem i z resztą chłopaków poszedłem na salę gimnastyczną. Trener, ze względu na swój zły dzień, kazał nam zrobić dosyć męcząca rozgrzewkę. Kilka kółek po sali sprintem, potem truchtem, znowu sprintem, a następnie kilka pompek i brzuszków. Już po dziesięciu minutach czułem, jak leje się ze mnie pot, a oddech ciągle przyspiesza. Miałem dosłownie chwilę wytchnienia, gdy trzymałem Jean'owi stopy, żeby było mu wygodniej robić brzuszki. Ciągle przeklinał pod nosem, a czasem nawet na głos. Wreszcie upadł na plecy i westchnął ciężko.
-Dość! Co my, kurna, profil sportowy?!- krzyknął, próbując złapać oddech.
-Ugh... Mów za siebie.- powiedział Armin, a przynajmniej tak zrozumiałem jego jęk. Biedny leżał na brzuch, nie mając nawet siły podnieść twarzy z brudnej podłogi. Z ciekawości postanowiłem sprawdzić, co z Reinerem. Po takim wysiłku fizycznym na pewno nawet on nie czuje się zbyt dobrze. No i może mu wrócić gorączka. Opierał się właśnie jedną ręką o drabinki i oddychał ciężko. Był strasznie blady. Postanowiłem podejść do niego i spytać, czy wszystko w porządku.
-Hej, Rei...- zacząłem, ale właśnie wtedy osunął się na podłogę. Znaczy, prawie, bo zdążyłam go złapać i delikatnie położyć.
-Trenerze!- krzyknął Connie, który od razu zauważył, że coś się stało. Przyłożyłem swoje czoło do czoła Reinera. Gorące.
-Ej, żyjesz?- spytałem. Uśmiechnął się słabo, nie otwierając oczu.
-Zaraz rzygnę.- odparł. Zaśmiałem się cicho. Trener podbiegł do nas i kazał zaprowadzić Reinera do pielęgniarki. Uparłem się, żebym mógł sam to zrobić. Zarzuciłem sobie jego ramię na szyję i powoli pomogłem mu wyjść z sali. Dopiero teraz zauważyłem, że jego blada twarz, czerwone policzki, szybki oddech i przymknięte oczy były... seksowne. Co gorsza, dużo osób mogło to zobaczyć. Poczułem szczerą zazdrość! Nie czułem się dobrze z tym, że ktoś oprócz mnie mógł widzieć Reinera w takim stanie. Zanim zdążyłam się bardziej zdenerwować, byliśmy już przy gabinecie. Niestety, był już nieczynny, a drzwi były zamknięte. W sumie spodziewałem się tego.
-Cholera...- syknąłem pod nosem. Rozejrzałem się. Najbliżej miałem do szatni. Zaprowadziłem tam Reinera i położyłem na ławce. Podsunąłem jakieś krzesło i oparłem na nim jego nogi. Następnie pobiegłem pod prysznic, zdjąłem bluzkę i polałem zimną wodą. Wróciłem i położyłem ją na czole blondyna. Spojrzał na mnie.
-Dzię...- zaczął.
-Jeszcze jedna taka akcja, a przywalę ci.- powiedziałem. Popatrzył na mnie zaskoczony, marszcząc brwi.
-Po pierwsze, nie zrobisz tego. Po drugie, niby czemu?- spytał, poprawiając prowizoryczny kompres.
-Powinieneś powiedzieć, że znowu się źle czujesz. Sprawiłeś kłopot sobie, mi i trenerowi. No i... ta twoja mina.- mruknąłem, spoglądając w kąt szatni.
-Jaka?- zdziwił się.
-No... Dobrze wiesz, o czym mówię!- krzyknąłem, widząc lekki uśmiech na jego twarzy. Machnął ręką, żebym podszedł bliżej niego. Kucnąłem przy ławce.
-Nie za bardzo się zamartwiasz o innych?- spytał. Wywróciłem oczami. Chyba teraz mam najlepszy moment na wyznanie.
-I kto to mówi. Martwię się tylko o ciebie, bo cię ko...- zacząłem.
-Będę rzygał.- powiedział i wybiegł do łazienki. Popatrzyłem za nim i pokręciłem głową.
-Bo cię kocham...- dodałem po nosem.
-Pozwolisz, że nie przypieczętuję tego wyznania namiętnym pocałunkiem?!- krzyknął z łazienki. Poczułem rumieńce na policzakch. Przyznam, że byłem tym dosyć zaskoczony i nie wiedziałem, jak na to zareagować.
-Zostawimy to na później.- odpowiedziałem niepewnie.
-Jasne. Tak jakby co, ja ciebie... no, też.- odparł. Zaśmiałem się. Wiele razy wyobrażałem sobie tę sytuację, w różnych okolicznościach. Ale tej nigdy bym się nie spodziewał. No ale nie zostałem odtrącony. A dużo bardziej właśnie to się dla mnie liczy...





































~·~·~·~·~·~·~·~
Siema! Witam w ten piękny piątek! :D

Przyznam, że już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie napisanie shot'a z tą dwójką. Sorry, mam do nich słabość. Może nie wyszedł tak, jak chciałam, ale i tak nawet mi się podoba!

Cóż, to chyba tyle. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♡♡♡♡

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz