Rozdział V

2.3K 122 139
                                    

Nie mogłam  zasnąć.

Świadomość tego, że nie leżałam w ukochanym łóżeczku, nie pozwalała mi zmrużyć oczu. Myślałam o tym, czego dowiedziałam się kilka godzin wcześniej.

O późnej porze do mojego mózgu napływają różne sygnały, bardzo głupie sygnały.

Tej nocy zadawałam sobie przykładowo pytanie: Czy naprawdę jestem potomkinią Mistrza Przyszłości? Odpowiedziałabym zapewne krótko, że nie, ale coś nakłaniało mnie do dalszych refleksji.
Przypomniałam sobie historię ludzi, którzy rzekomo byli moimi rodzicami. Na samą myśl robiło się przykro, bo opowieść była faktycznie smutna. Nie znałam tych osób, ale w głębi czułam pewnego rodzaju żal. I gniew w stosunku do Garmadona, o ile dobrze zapamiętałam nazwę. Jak mogłoby się to wszystko potoczyć, gdyby nie ten podły człowiek?

Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.

Obudziło mnie pukanie do drzwi.
Moje powieki były tak przyklejone, że potrzebowałam co najmniej minuty na otwarcie zmęczonych oczu. Która jest godzina, do cholery?

- Nicole! Wstawaj! Spóźnisz się na śniadanie!

Nie wiedziałam nawet, czyi to był głos.

- Już wstaję. - wymamrotałam pod nosem.

Wstałam, założyłam te same rzeczy, co dnia poprzedniego, bo miałam tak rozmazany obraz przed oczyma, że nie byłam w stanie odnaleźć się w nieznanym mi pokoju. Poczłapałam do łazienki. Totalnie zagubiona, ruszyłam do kuchni. Przy stole, na tych samym miejscach, co wczoraj, siedzieli wszyscy. Wszyscy, prócz Kai'a i Lloyd'a.

- Dzień dobry, Pani Śpiąca Królewno. - Jay puścił mi oczko.

Uśmiechnęłam się niemrawo, siadając na moim wczorajszym miejscu.

- Dzień dobry, Panie Elektryk.

Cole zaśmiał się pod nosem.

- A gdzie Kai i Lloyd? - spytałam, ocierając powoli oczy.

- Kai jak zwykle zaspał, nawet nie marnujemy czasu na jego budzenie, bo on i tak rzuca w nas poduszkami. I nie tylko. Świnia. - wywróciła oczami.

Na moich ustach pojawił się mimowolnie delikatny uśmiech.

- A Lloyd od pewnego czasu nie przychodzi wcale na śniadania. - Cole wzruszył ramionami.

- Dlaczego? Przecież śniadanie to najważniejszy posiłek dnia... - stwierdziłam zdezorientowana.

Misako najwyraźniej natychmiast chciała zmienić temat.

- Smacznego wszystkim. - przerwała konwersację i wszyscy rozpoczęli konsumpcję.

Dziwne.
Gdy zauważyłam posiłek na stole, natychmiast się obudziłam.
W czasie śniadania wszedł Kai - z jeszcze bardziej rozczochraną we wszystkie strony świata czupryną. Wyglądał na bardziej niewyspanego niż ja. Usiadł między Ny'ą a Jay'em.

- Coś Ci się śniło, Biedroneczko? - spytała jego młodsza siostra.

- Nie. - mruknął, zabierając do dłoni bułkę.

- Ktoś tu wstał dzisiaj lewą nogą, co? - zaśmiał się Niebieski Ninja.

Oni naprawdę lubią się nawzajem droczyć.

-  Nicole, jak Ci się spało w pierwszą noc? - spytał po chwili Wu.

- Bywało gorzej. - odpowiedziałam ostrożnie, z lekkim uśmiechem.

Starałam się zachować dystans, bo wciąż czułam niepewność. Wygodne łóżko, cudowne śniadanie i przyjemna atmosfera pomogły mi tylko częściowo wymazać wspomnienia na temat wczorajszej historyjki.

Na Zawsze. | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz