Rozdział XIV

1.4K 97 77
                                    


~ oczami Kai'a ~

Nicole zniknęła prawie miesiąc temu. Szukaliśmy jej wszędzie. Byliśmy w rodzinnym domu dziewczyny, lecz po niej ani śladu.

W ciągu tego czasu w naszej drużynie panował chaos. Wu niedawno wrócił, ale był bardzo rozczarowany tym, że Nicole zaginęła. Coraz częściej kłóciłem się z Col'em, natomiast Lloyd znowu zaczynał być skryty... Myślałem, że wszystko szło w dobrym kierunku. Oczywiście - pomyliłem się.

Od tamtej pory, gdy wróciliśmy z misji i zdaliśmy sobie sprawę, że Nicole nie ma, było tylko gorzej. Wu stwierdził, że musimy ją jak najszybciej odnaleźć.

Martwiłem się. Na początku mnie denerwowała, ale sytuacja stawała się coraz poważniejsza. Co więcej, był jeszcze ten cholerny dług do spłacenia, za tamtą głupotę.

Kretyn.

Nie ma jej już prawie miesiąc. Nie posiadamy z nią żadnego kontaktu, a gdy Wu rozmawiał z jej mamą, niczego właściwie się nie dowiedział. Im bardziej odczuwam jej brak, tym więcej mi zależy na tym, by ją odszukać i powiedzieć proste „znalazłem cię".

Od tamtej pory, gdy znaleźliśmy ją w lesie, czułem, że zachowywała się inaczej. Patrzyła na nas niepewnym wzrokiem, a każde słowo wypowiedziane z jej ust musiało być wcześniej dokładnie przemyślane. Potem siedziała przez kilka dni w pokoju, niczym Lloyd. Totalne podobieństwo. Chciałem z nią pogadać,  ale...nie zdążyłem.

Postanowiłem, że w końcu pójdę pogadać z Lloydem. Jego temat też mnie bardzo nurtował.

Naprawdę tego nie rozumiem. Od śmierci Garmadona minęły jakieś cztery miesiące. Oczywiście, utrata bliskiej osoby jest czymś okropnym. W szczególności, gdy dopiero co się ją odzyskało. Ale Lloyd musi myśleć już trochę racjonalniej. Jest Zielonym Ninja i nie może sobie pozwalać na takie "załamki" przez spory czas. Chłopak musi się ogarnąć.

Było wczesne południe. Zapukałem do jego drzwi. Nie otrzymałem żadnego znaku, że tam się znajdował, więc wzruszyłem ramionami i wszedłem do środka. Zobaczyłem leżącego na kanapie Lloyda, patrzącego bezczynnie w sufit. Bez zastanowienia usiadłem obok. Blondyn spojrzał na mnie ukradkiem i przewrócił oczami.

- Hej - rozpocząłem dość łagodnie, z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jak tam?

- Po co przyszedłeś? - spytał obojętnie.

- Chciałem pogadać. Albo przynajmniej cię zobaczyć, bo powoli zapominam jak wyglądasz. - znów posłałem mu delikatny uśmiech, czego nie zauważyłem jednak na jego twarzy. - Ej, co jest? Powiesz mi w końcu co się z tobą dzieje?

Chłopak spojrzał na mnie, chwilę się zastanowił i z ust utworzył mało zrozumiały grymas.

- Wszystko w porządku, po prostu jakoś wolę się chwilowo odciąć od świata. I tyle.

- Lloyd. - westchnąłem - A może...

Do głowy wpadła mi wtedy myśl, o której wcześniej nie pomyślałem.
Idiota.

- A może chodzi o Nicole?

- Co? - spojrzał na mnie jak na idiotę.

- No z tego co pamiętam, to z nią też rozmawiałeś, może się jakoś polubiliście i ci jej teraz brakuje czy coś. - wzruszyłem ramionami.

- Kpisz sobie? - podniósł brew.

Zaśmiałem się lekko pod nosem.

- Powiesz mi w końcu?

Na Zawsze. | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz