Rozdział XXIV

985 55 62
                                    

Siedziałam w swoim pokoju bez słowa. Minęły dwa dni a ja wciąż nie potrafiłam zrozumieć, w jaki sposób Zara nas stamtąd zabrała. Reszta drużyny nie posiadała jakichkolwiek ran, jedynie moja noga była cały czas opatrzona.

W momencie, gdy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy bezpieczni, stałam po prostu w szoku. W głowie zaświtała nawet myśl, że to był zwykły sen. Niestety, moje przypuszczenia sprawdziły się, gdy chłopcy opowiadali o wszystkim, co zdążyli zapamiętać.

Pogładziłam delikatnie swoje ramię i westchnęłam cicho. Tamten wieczór był istnym koszmarem i najprawdopodobniej nie zniknie z moich oczu do końca życia. Widziałam krew, widziałam ból i widziałam strach - w czystej postaci.

Ktoś zapukał delikatnie do drzwi, toteż wyprostowałam się nieco i odkaszlnęłam pod nosem.

- Proszę.

Cole zerknął przez nie i uśmiechnął się słabo.

- Jesteś głodna? Robię z Ny'ą podwieczorek, jeśli tak można go nazwać.

- Zjem wszystko, co mi dasz - odwzajemniłam gest, podnosząc się powoli. - Zane nie gotuje?

- Siedzi u Jay'a, ogarniają jego nowy system - przytaknął.

- W porządku - skinęłam lekko głową. - Zawołaj mnie, jak skończycie.

- Jasne - wyszedł z pokoju.

Przetarłam czoło delikatnie, gdyż wiedziałam już, co mnie czeka.

Muszę pogadać z Lloyd'em.

Nie rozmawiałam jeszcze z nim na temat Zary, a zdecydowanie powinnam. Chłopcy nie zdawali sobie sprawy z tego, iż próbowałyśmy wskrzesić jej przyjaciela oraz że pokazała mi gościa imieniem Morro, który był w mojej S Z A F I E.

Tak, musi wiedzieć.

Stałam już przy drzwiach pokoju Zielonego Ninjy. Nie dając sobie czasu na wątpliwości, otworzyłam je bez wcześniejszego pukania. Harry drzemał na łóżku, skulony niczym w pozycji embrionalnej. Obok niego siedział Lloyd, który był w trakcie zapisywania czegoś w pokaźnej, najprawdopodobniej starej książce. Uniósł znad niej wzrok, podnosząc brew delikatnie, jakby pytająco.

- Możemy porozmawiać? - spytałam półszeptem, chcąc nie zbudzić chłopca.

- Pewnie. Na jaki temat? - odłożył papierową cegłę.

- Zara.

Spojrzawszy na mnie porozumiewawczo, przytaknął i poklepał miejsce naprzeciwko. Weszłam więc do pokoju, zamykając przy tym drzwi, po czym usiadłam na łóżku.

- Śpi głęboko. Możesz mówić - oznajmił spokojnym tonem. - O co konkretnie chodzi?

I w tym oto momencie doszłam do wniosku, że sama nie wiedziałam, co powiedzieć. Zdradzać jej tajemnice? Czy ona byłaby w stanie zrobić tak również mi?

- To ma pozostać między nami, dobrze? - przełknęłam odruchowo ślinę.

Lloyd popatrzył z lekka zdezorientowany, ale skinął głową, dając mi znak, że mogę rozpocząć przedstawianie własnych sugestii.

- W zeszłym tygodniu stało się coś...dziwnego. Gdy wyszliście z Perły, zostałam z Zarą. Zaprowadziła mnie do szafy w moim pokoju. I tam nie wisiały ubrania, Lloyd. Tam była pustka.

Chłopak obserwował mnie uważnie, najpewniej nie chcąc się głupio zaśmiać.

- Gdy znalazłyśmy się w środku, spotkałyśmy chłopaka, który wyglądał jak zjawa lub zombie - przetarłam oczy, przypominając sobie obraz owego Morro. - Zara go już wcześniej znała, a on znał naszych ojców.

Na Zawsze. | NinjagoWhere stories live. Discover now