~ oczami Cole'a ~
- Nie no, zaraz nie dam rady. Musimy iść im pomóc!
- Sam nie wiem, czy to dobry pomysł. Wszystko już ustaliliśmy - wymamrotał Jay.
- Tchórzysz? - wypaliłem wściekle.
- Co? Nie! Jestem po prostu realistą, idioto! Nie pomożemy im w tym stanie, jedynie ich obciążymy.
- Jay ma rację - wtrąciła się w końcu Nya. - Nie powinniście wychodzić.
- Zostajemy tu i koniec - mruknął.
Kilkanaście minut później szliśmy już w stronę domu Bradley'a.
Cóż, musiałem się nieźle wygimnastykować, żeby namówić ich do tej spontanicznej akcji, ale dałem radę. Jay'a łatwo przekrzyczeć, a Nya była zbyt słaba, żeby protestować. Musiała zostać na miejscu z Harrym, co zresztą niespecjalnie jej się spodobało.
Ale ja nie miałem czasu przejmować się marudzeniem dziewczyny.
- Nie boisz się? - spytał mnie w końcu Jay.
- Żartujesz sobie? Jesteśmy wojownikami od kilku lat, a ty się mnie pytasz, czy--
- Dobra, wyluzuj. Po prostu się zastanawiam, czy to na pewno dobry pomysł. Nie mamy przecież nawet żadnego sensownego planu.
- Coś się wymyśli po drodze.
Nie odpowiedział mi na to, jedynie szedł bez słowa. Dopiero po minucie lub dwóch, odezwał się w końcu:
- I co wymyśliłeś?
- Jay, nie denerwuj mnie...
- Cole, nie denerwuj mnie...
Zatrzymałem się i spojrzałem w jego stronę, marszcząc przy tym brew. Zacisnąłem pięści, gotowy mu przywalić w tę jego porcelanową buźkę, ale ten szedł dalej.
Zignorował mnie.
- Już się zmęczyłeś? Nic dziwnego, skoro tyle wpieprzasz.
- Nie prowokuj mnie, wstrętny lisie - warknąłem, doganiając go po chwili. - Wracaj do swojej lali, a ja przejdę się sam. Będziecie mieli chociaż czas na--
- Cole? - popatrzył ze zdezorientowaniem. - O czym ty mówisz?
Nie udzieliłem odpowiedzi.
- Zaraz, ty... Wciąż jesteś o nią zazdrosny?
Wzdrygnąłem się lekko i zerknąłem w jego stronę.
- Zazdrosny? - zaśmiałem się ironicznie. - O dziewczynę, która przestała nagle kochać swojego chłopaka, bo jakaś maszyna wskazała na innego? Naprawdę tak chcesz mnie poniżyć?
Jay przełknął ślinę, a potem zabrał głęboki wdech.
- Więc o co chodzi?
Zignorowałem jego pytanie i przyspieszyłem kroku, chociaż obrażenia po ostatnim ataku Bradley'a wciąż dawały we znaki.
- Cole...
Pokręciłem głową, rozglądając się co jakiś czas po tym przeklętym, mrocznym jak cholera lesie.
- Powiedz mi--
- Nie wiem, o co chodzi! - wybuchnąłem w końcu. - Może o to, że miałem nadzieję, że odnajdę bratnią duszę, a skończyłem sam? Nie wiem, rozumiesz! Nie wiem!
Obydwoje się zatrzymaliśmy. Dyszałem ciężko, nie kryjąc się już ze swoimi emocjami, a Jay stał tak chwilę w ciszy i mnie obserwował. Przetarł czoło, robiąc krok w moją stronę.
![](https://img.wattpad.com/cover/77821952-288-k635729.jpg)
YOU ARE READING
Na Zawsze. | Ninjago
FanfictionNie poddawaj się. Zawsze się poddaję, Ojcze. Jesteś nieustraszony. Niepokonany. Byłem. Jesteś moim synem. Jestem. #14 w Ninjago | 11.07.18r. #5 w Ninjago | 3.08.18r. #4 w Ninjago | 17.01.19r. #1 w Lloyd | 11.04.19r. Dziękuję! [PROSZĘ O WYROZUMIAŁOŚ...