Rozdział XI

1.5K 119 49
                                    

Czy tak właśnie wygląda mój koniec?

Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, wydostać się, wrócić do domu.
Wrócić do mamy.
Lub by moi nowi przyjaciele, ninja.
By po mnie przyszli.

Mocno się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, jak tajemnicza postać ukucnęła przy mojej nodze. Spojrzała na mnie. Czułam, jak moje serce odfrunie ze strachu i już nie wróci. 

Skórę miał niczym wampir.

Po chwili mężczyzna delikatnie dotknął mojej kończyny, choć odruchowo  chciałam ją zabrać...

To, co się potem stało, było dla mnie rzeczą niezrozumiałą.

Wstał.
Spojrzałam na swoją nogę, która była...uzdrowiona.
Nie znajdowała się na niej już żadna okropna rana.

Jak on to zrobił?
Dlaczego?

Popatrzyłam na niego pytająco, wciąż z przerażeniem. On jedynie lekko prychnął. Dotknęłam delikatnie mojego kolana, które było całkowicie gładkie.

- Lepiej? - spytał łagodniej niż dotąd.

Automatycznie swój wzrok skierowałam w jego stronę.

-Chyba... tak. - stwierdziłam niepewnie. - Dlaczego?

Postać wywróciła oczami.

- Nie będę przecież patrzeć jak jęczysz z bólu. Ktoś z moich ludzi nieumiejętnie cię chwycił.

Zaraz, moment.

- Te żółte oczy? - spytałam cicho.

Przez dłuższą chwilę oczekiwałam odpowiedzi.

- Tak. - mruknął, po czym zaczął się oddalać.

Siedziałam nieruchomo. Wciąż nie rozumiałam, co właściwie się wydarzyło. Mężczyzna zatrzymał się i skierował wzrok ku mojej stronie.

- A ty na co czekasz? Na specjalnie zaproszenie? - spytał ironicznie.

- Co?

- Chodź. - mruknął i ruszył dalej.

Zawahałam się.

~ oczami Kai'a ~

Byliśmy juz w drodze. Na swym smoku siedziałem bardzo zniecierpliwiony, rozglądałem się we wszystkie strony świata.

Musimy ją znaleźć.

Po kilku minutach lotu Zane stwierdził, że dotarliśmy na miejsce. Wylądowaliśmy niedaleko domu mamy Nicole, dokładniej przy jakimś lesie. Bez zawahania ruszyłem w jego głąb jako pierwszy. W moje ślady ruszyli pozostali członkowie drużyny. Dogonił mnie ninjadroid, który postanowił prowadzić, jako iż to on posiada czujnik GPS.

Przez chwilę szliśmy w ciszy. Dopiero po pewnym czasie Zane zatrzymał się. Na ziemi leżał telefon Nicole.

- I co teraz? - spytał zdesperowany Rudas Brudas.

- Sprawdźmy z lotu czy jej nie widać. - stwierdził zdecydowanym głosem Skalniak Czarny.

- Lepiej poszukać jej piechotą. - mruknąłem z irytacją.

- Co? Mówię ci, znajdziemy ją z góry.

Nawet nie miałem ochoty się z nim wykłócać.

Po chwili odezwał się Lloyd.

Jakaś odmiana.

- Nie, Cole. Kai ma rację. Lepiej poszukać jej piechotą. Ten las jest tak gęsty, że z góry nic nie zobaczymy. A nawet jeśli, to nie damy rady wylądować. - oznajmił blondyn.

Na Zawsze. | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz