Rozdział 4

7.6K 429 253
                                    

Czarny Kot szybko zbliżał się do miejsca swojego zamieszkania. Zwinnie wskoczył przez otwarte okno. Przemienił się i padł na łóżko. Gapiąc się w ciemną otchłań, myślał nad tym co zrobił zalewie kilkanaście minut temu. Dlaczego to zrobił?Przecież kocha Biedronkę, to dlaczego od takiej małej pomocy doszło do takiego, a nie innego końca. Co gorsza, teraz dziewczyna może uznać jego drugą tożsamość za jakiegoś zboczeńca. Trudno, co najwyżej jutro tam pójdzie i ją przeprosi za swoje zachowanie, o ile go wpuści do swojego pokoju. Zgarnął piżamę i poszedł do łazienki się przebrać. Gdy założył odzienie otoczył go dziwny zapach, przyłożył materiał mocniej do nosa i zaciągnął się nim. Po chwili intensywnego myślenia, co to za zapach zorientował się że to zapach Marinette. Przez noc jak trwali w uścisku musiał wchłonąć. Zaciągając się ponownie uśmiechnął się mimowolnie. Położył się do łóżka, przez chwilę myślał czy przypadkiem nie okłamał swojego najlepszego przyjaciela w tym, że Marinette na pewno nie jest obojętna jego sercu, bo jego dzisiejsze zachowania wobec niej nic takiego nie mówiło, wręcz przeciwnie. Pokazywały że Mari jest znacznie ważniejszą osobą dla niego niż tylko koleżanką ze szkoły. Otoczony przez takie myśli i chrapanie Plagga, oddał się w ramiona Morfeusza.

~Następnego dnia.~

Mari od samego rana chodziła zdenerwowana po pokoju. Okazało się że Kot tak mocno się przyssał, że malinka nawet trochę nie zniknęła. Grzebała w całej szafie szukając apaszki czy cokolwiek takiego by zasłonić dzieło Kota. W końcu znalazła białą w czarne kropy, na całe szczęście czas jej sprzyjał i mogła spokojnie wyjść do szkoły.Po drodze zabrała sobie rogala i wyszła.

Gdy dotarła Aly'a i Nino byli pod klasą czekając na nauczycielkę.

-Hej Mari, co Ci się stało że nosisz tą apaszkę?- spytała się Aly'a.

-Eee.. No... Bo...

-Hej wam, jeszcze nieprzyszła nauczycielka?-z opresji uratował ją Adrien.

-Nie.

-O, ładna apaszka Marinette.

-D-dzięki.

-To co Ci się stało żeją założyłaś? Ostatni raz miałaś ją na sobie chyba wczesną jesienią.

-No... Eee... Kot mnie podrapał wczoraj.-wypaliła.

-Kot?

-Tak, wszedł do mnie na taras, taki dachowiec. Chciałam mu pomóc, ale najpierw się z nim męczyłam, bo był czarny i było widać tylko parę zielonych oczu.Gdy go złapałam chciałam go wypuścić by sobie spokojnie poszedł w swoją stronę, a on mnie drapnął po szyi.

-Jezu, jakie nie które koty są dziwne chcesz im pomóc, a one co drapią Cię po szyi. A wielka jest ta rana? Pokaż.-powiedziała Aly'a i już miała odchylić apaszkę, jednak dziewczyna odskoczyła.

-Uwierz mi, nie chcesz widzieć tej szramy jest straszna.

-A może wdało się tam jakieś zakażenie, wiesz to był dachowiec, nie wiesz jakie choróbsko mógł mieć.-powiedział Nino.

-Nie, nic mi nie jest. Nie martwcie się, po tygodniu śladu nie będzie.-powiedziała uśmiechając się. Adrien przez cała rozmowę, myślał, że zapadnie się pod ziemię. Na szczęście pojawiła się nauczycielka i wpuściła ich do sali. Przez cały dzień nic nadzwyczajnego się nie działo, Chleo obrażała prawię wszystkich, Nathaniel rysował w swoim notatniku, a Kim pokazywał jaki to jest wspaniały.Natomiast Mari poczuła się niezręcznie, Nino co chwilę odwracał się do Aly, albo podawał jej jakieś karteczki z słodkimi wierszykami.

Mari podziękowała gdy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec ostatniej lekcji. Po drodze dopadła ją Aly'a, Czarnowłosa chciała jej wyjawić prawdziwy powód, dla którego zaczęła nosić materiał. Szybko doszły do jej domu, Mari po drodze do pokoju porwała kilka ciasteczek.

Zaplątani w miłościWhere stories live. Discover now