Rozdział 17

7.3K 372 296
                                    

Marinette już jutro miała wrócić do szkoły. Mimo że kochała Kota to i tak nadal Adrien nie był jej obojętny. Bała się powrotu do szkoły, ale jednocześnie bardzo tego pragnęła. On był tak bardzo podobny do Kota, a jednak tak inny. Jej rozmyślania przerwały dłonie spoczywające na jej biodrach. Przy uchu usłyszała szept, który ostatnio przynosił jej ogromne ukojenie.
-Dobry wieczór księżniczko. Nie przeszkadzam?
-Kocie... Wiesz, że nigdy mi nie przeszkadzasz...-poczuła na swojej szyi lekkie pocałunki, uwielbiała to. Taki drobny gest, ale wiele dla nie znaczył. On cały był ukojeniem na ból jakiego doświadczyła. Oddała się tej czynności. Chłopak odwrócił ją przodem do siebie i zaczął się kierować pocałunkami w stronę jej ust. Całował jej całą twarz, nos, oba policzki, czoło, broda. W końcu ich wargi spotkały się w namiętnym i czułym pocałunku. Dziewczyna nie wiedziała kiedy siedziała na kolanach chłopaka, który usadowił się na łóżku. Oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.

-Jak tam? Naszykowana do szkoły?

-Prawię.

-Żałuje, że do niej idziesz. Tak to mógłbym zostać jeszcze chwilę.

-Ty też chodzisz do szkoły i pewnie ciągle zasypiasz na lekcjach przez siedzenie u mnie.

-Tylko troszeczkę, ale dla mnie to nie problem, a dla Ciebie to przyjemność.

-Masz, racje. Bardzo mi miło kiedy mnie odwiedzasz, ale mimo wszystko, nie możesz siebie zaniedbywać.

-Dobrze, zaraz sobie pójdę. Tylko zobaczę, czy jesteś przygotowana.-chwycił, jej plecak i przyciągnął go do siebie. Chłopak, w plecaku zauważy małą kieszonkę, która była czymś wypchana. Otworzył ją, pomimo protestów swojej dziewczyny, a ze środka wypadło kilkanaście paczek chusteczek. W sumie było ich z dziesięć, Kto spojrzał się zszokowany na dziewczynę, która była zawstydzona.

-Kochanie, dlaczego ty masz tyle tych paczek? Masz katar?-zapytał się troskliwie, jednak obawiał się trochę odpowiedzi. Wiedział, że dziewczyna nie jest jeszcze w pełni gotowa na ten powrót, ale trzeba wykonać pierwszy krok do normalności, prawda?

-N-no wiesz, jeszcze trochę nie chce wracać do s-szkoły... I chciałam się przygotować jakby ewentualnie...-trochę się plątała w swoich zdaniach, blondyn wiedział o co chodzi. Bała się, że ilekroć go zobaczy to będzie w padała w histerię i płacz.

-Skarbie...-pogłaskał ją czule po policzku.-Ja wiem, że to dla Ciebie ciężkie, ale musisz być silna, dla siebie, rodziców, Aly... Dla mnie... Proszę ilekroć go spotkasz to pomyśl, że jestem z tobą.-mówiąc to wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko. Podał je dziewczynie, która je otworzyła. W środku znajdował złoty naszyjnik z zawieszką małego dzwoneczka. Cała ozdoba była robiona tak, by przypomina suwak super-bohatera. Marinette była lekko zszokowana tym prezentem. Blondyn był zadowolony, że ten podarek zrobił na niej wrażenie.

-Chat... On jest piękny, ale musiał dużo kosztować...

-Tym się nie przejmuj, chce żebyś go nosiła, żebyś miała coś ode mnie co będzie sprawiało, że będziesz czuła, że jestem przy tobie.-pocałował ją delikatnie w usta, następnie pomógł jej nałożyć ozdobę na szyję.

-Mariś, nie uważasz, że mogłabyś wziąć mniej tych paczek do szkoły? Myślę, że 3 Ci w zupełności wystarczy...

-Nie, najwyżej 3 mogę w domu zostawić...

-O nie, dobra, możesz wziąć 4 paczki do szkoły... - zaczął się targować Kot.

-Sześć, tylko tyle, na więcej nie licz...

-Oj skarbie, ja też nie zajdę niżej. - to targowanie niczym na targowisku mogło by trwać w nie skończoność, ale na cale szczęście chłopak znał sztuczki jak przekonać dziewczynę do swoich pomysłów. Zaczął składać pocałunki na jej bladej szyi, wiedział również, gdzie znajduje się jej czuły punkt. Dziewczyna zareagowała cichym pomrukiem.

Zaplątani w miłościWhere stories live. Discover now