Rozdział 5

7.4K 386 244
                                    

Marinette obudziła się, na całe szczęście (albo i nie) przed budzikiem. Szybko zebrała się jednak pozostała jej pół godziny wolnego, jednak nie wykorzystała tego czasu dla siebie bo mama poprosiła ją by postała trochę na kasie. Pech chciał że kiedy była na „zmianie" do piekarni wszedł Adrien.

-A-a-a-a-a-a-a-adrien-n?! C-co t-t-ty tu r-robisz?

-Przyszedłem kupić sobie jedzenie do szkoły.-odpowiedział lekko zdziwiony (mądra Mari nie wie po co przychodzi się do piekarni xD).

-Eee... To na co masz dziś ochotę?- zapytała się uprzejmie próbując wyobrazić sobie, że to zwykły klient

-Cóż... Mam dziś dużo zajęć, więc wezmę sobie croissanta i jakąś drożdżówkę.Dziewczyna podeszła do miejsca gdzie były wypieki.

-A chcesz z budyniem, z malinami, a może z owocami leśnymi?

-Zdam się na twój gust,wybierz to co lubisz.-odpowiedział uśmiechając się, ten uśmiech przypominał jej trochę Czarnego Kota. Stop Marinette musisz się skupić na zadaniu.-pomyślała sobie. Spojrzała na zegarek, zostało jej 15 minut do lekcji! Od razu policzyła ile się należy, chłopak dostrzegł jej zdenerwowanie.

-Coś się stało?-zapytał wykładając kwotę na blat.

-N-nie, tylko muszę się zbierać, bo się spóźnię na lekcję.

-Podwiozę Cię.-powiedział i nie zwracając uwagi na jej protest zaciągnął ją (do łóżka xD) do samochodu. Niestety po drodze okazało się że będą trochę spóźnieni. Oczywiście Adrien, jak przystało na gentlemana przed wejściem do klasy otworzył jej drzwi. Kiedy znaleźli się w pomieszczeniu cała klasa patrzyła na nich jak na kosmitów (oprócz Aly, która szeroko uśmiechała się do pary).

-Siadajcie na swoje miejsca, macie szczęście. Nie sprawdziłam jeszcze listy.

Gdy Czarna usiadła, Aly'a zaczęła się dopytywać dlaczego weszła z Adrienem i czy coś to ma znaczyć. Na przerwach jak zwykle Mari gapiła się na blondyna znad magazynu z jego zdjęciami.

Niby miał być kolejny spokojny dzień, jednak Władca Ciem nie mógł już dłużej pozostać w ukryciu. Na dziedziniec szkoły wszedł nowy super złoczyńca, był on skrzyżowaniem psa i człowieka. Kiedy stanął na samym środku, szczeknął. Ten odgłos trafił na jednego z niewinnych niczemu uczniów, przemieniając go w taką samą bestię tylko że mniejszą oraz nie miała zdolności zmieniania innych. Marinette szybko pobiegła w bezpieczne miejsce do przemiany, gdy weszła na dach pod postacią Biedronki, zobaczyła coś od czego niedostała zawału serca. Konkretnie, Adrien uciekał przed Człeko-psem. Dziewczyna przy pomocy swojego jo-ja podleciała, łapiąc chłopaka w pasie, ochraniając go przed koleją dawką szczeknięć. Gdy znaleźli się na dachu, chłopak nie wiedział co powiedzieć.

-Nic Ci nie jest?-zapytała się.

-Nie, nie, nic mi nie jest.

-Dobrze, może nie ruszaj się stąd, ja razem z Czarnym Kotem, uporamy się z tym pieskiem.-mówiąc to odbiegła by zająć się bestią. Po kilku minutach unikania ataków, z ulgą zauważyła, że zjawił się jej kompan.

-Gdzie ty byłeś? Czyżby małe pieski Cię zatrzymały?

-Ha ha, bardzo śmieszne,My Lady. Masz jakiś plany by uporać się z tym pchlarzem?

-Nie, właściwie to nic nie wiem, nawet nie mam pojęcia gdzie może być akuma. Mówiąc to spojrzała na przeciwnika, w oczy rzuciła jej się opaska na jego nodze.

-Kici widzisz tę opaskę?

-Tak, pewnie tam jest ukryta akuma.

-Wiesz co musisz zrobić?

-Tak, tak. Odwrócić jego uwagę, ty wtedy dasz ten swój Szczęśliwy Traf i wszystko wróci do normy.

-Dokładnie, mądry Kiciuś.-powiedziała i podrapała go pod broda powodując mruczenie u chłopaka. Kot przy pomocy swojego kija odwrócił uwagę super-złoczyńcy. Biedronka w tym samym czasie rzuciła swój Szczęśliwy Traf, dzisiejszym przedmiotem okazała się wędka, coś bardziej konkretnego niż zwykle. W tej samej chwili do jej ukrycia wskoczył Kot.

-Masz plan Biedronsiu? Boja już nie mam siły.

-Mam, ale potrzebuje twojego Kotaklizmu. Blondyn kiwnął głową, przy pomocy swojej umiejętności zwalił kraty, trafiając na więźnie akumy. Biedronka rzuciła wędkę i złapała opaskę, zniszczyła ją uwalniając szkodnika (a teraz „Pora wypędzić złe moce!", „Papa, miły motylku" i „Niezwykła biedronka").

Jak się okazało do końca dnia nie było już lekcji, zadowolona dziewczyna wróciła do domu,nie miała nic na następny dzień zadane, więc luz-buz. Jednak martwiła się o Adriena, co by się stało gdyby tak szybko nie przemieniła? Wrócił by do normy, ale sama myśl że mogła do tego dopuścić, to było dla niej za wiele.

-Tikki.- zawołała kwami,która objadała się ciastkami.

-Co się stało, Mari?

-Czy wieczorem możemy wyjść gdzieś?

-Pod postacią Biedronki?Przecież masz jutro lekcje!

-Wiem, tylko na 5 minut,dobrze?

-Eh... Dobrze, jak mniemam chodzi o Adriena. Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową, kwami westchnęło, Mari po kilku minutach wyszła przez okno pod postacią Biedronki. Biegła po dachach najszybciej jak się dało, gdy dotarła do swojego celu, przy pomocy swojego jo-ja opuściła się do góry nogami (jak Spiderman). Przez okno zobaczyła Adriena siedzącego przy komputerze, lekko zapukała w okno. Chłopak odwrócił się i zastygł w przerażeniu. Jednak szybko się otrząsnął, podszedł do okna i je otworzył.

-Biedronka? Co ty tu robisz?

-Przyszłam zobaczyć czy nic ci się nie stało.- Blondyn nie wiedział co odpowiedzieć.

-T-to może wejdziesz do środka?

-Nie, ja tylko na chwilę...-w tej chwili wydarzyło się coś czego się nie spodziewała w najśmielszych snach. Konkretnie model ją pocałował,gdy skończył wydusił z siebie tylko ciche „Dziękuję".Czarnowłosa szybko się ewakuowała się, by chłopak nie zobaczył jej rumieńców. Gdy dotarła do swojego domu walnęła się na łóżko, piszcząc w poduszkę. Pogrążona w myślach o Adrienie zasnęła.

~Następnego dnia.~

Mari była szczęśliwa, malinka z jej szyi zniknęła. Cały dzień rozmyślała o tym co się stało poprzedniego wieczoru. W takiej ekstazie wróciła do domu, na kanapie siedzieli jej rodzice.

-Mari, chodź tu do nas musimy ci coś powiedzieć...

-O co chodzi?

-My... Przeprowadzamy się...

Zaplątani w miłościWhere stories live. Discover now