"Na te myśli spłynęło po moim policzku jeszcze kilka łez." rozdział piąty

212 6 0
                                    


Popatrzyłam w lustro i zamarłam. Miałam czerwony ślad na połowie twarzy, bledszą niż zawsze skórę, zaczerwienioną jeszcze koło nosa i na czole. Podpuchnięte od płaczu oczy i ślady po rozmazanym tuszu i eyelinerze.

Moje usta były popękane i w pewnym miejscu utworzyła się ranka z której sączyła się powoli krew.

Jak ja się pokaże w szkole jutro. Wyglądam okropnie, a Adam na pewno zapyta co się stało i boję się że pęknę przy nim, czego zdecydowanie nie chcę robić. Nigdy żadne z nas nie płakało przy sobie. On nie chce wyjść na mało męskiego, a ja staram się nie okazywać tak skrajnych uczuć wśród ludzi.

Na te myśli spłynęło po moim policzku jeszcze kilka łez.

-Lyd, proszę Cię nie płacz już- wyszeptał Luke, lekko tuląc mnie do swojego torsu.
-Przepraszam ubrudziłam ci koszulę- powiedziałam odsuwając się od brata i próbując już nie płakać.
-To nie jest teraz ważne, muszę porozmawiać z ojcem. Natychmiast.-powiedział na ze zwiększającą się złością.
-On przeprosił- oznajmiłam Luckowi łapiąc go za nadgarstek.- Ja.... Po prostu nie pozabijacie się proszę.
-Lydio, obiecuję, że już nikt nigdy w tym domu cię nie tknie- powiedział pełny powagi patrząc mi prosto w oczy.
-Dziękuję- wydusiłam z siebie.


Kocham mojego brata, bo jak każdy starszy brat chce mnie chronić przed wszystkim i wszystkimi.

Wyprowadziłam go wzrokiem, poszedł do salonu. Sekundę później usłyszałam krzyki, przez co otworzyłam drzwi i usłyszałam kłótnię brata z tatą.

-Kurwa! Zach pojebało Cie już do końca? Co ona takiego zrobiła, że dałeś jej w twarz niczym jakiejś podłej szmacie?!?

Dosadny i miły braciszek.

Przypomniałam sobie jak mnie wcześniej zwyzywał. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, przez co skrzywiłam się.

Przecież tata wie, jaką mam samoocenę, wie jak bardzo jakiekolwiek wyzwisko rani mnie bardziej niż prawdziwie zadany fizyczny ból.


-Nie wiem! Luke kurwa nie wiem! Uderzyłem kobietę i do tego moją córkę! Jestem zerem...
-Wiem, że powinniśmy być wyrozumiali, bo masz ciężką pracę, ale to nie zmienia faktu, że takich rzeczy się kurwa nie robi! Nie widziałeś jej teraz! Siedzi obolała, wygląda jak chodzące nieszczęście i cały czas płacze! Nawet bała się, gdy chciałem pomóc jej wstać! Co ty kurwa zrobiłeś?!?
-Powiedz jej, że ją kocham i nie wybaczę sobie tego, co zrobiłem...-tutaj tata przestał mówić głośno i  zaczął szlochać.

Dalszej części niestety nie słyszałam. Wróciłam do pokoju przytulając się lewym policzkiem do zimnej szafy. Ból był mniej odczuwalny. W pewnym momencie przestawałam go czuć i straciłam świadomość.

-Lyd, wstawaj proszę... - usłyszałam otwierając powoli oczy.
-Nic mi nie będzie Luke - wyszeptałam, przejeżdżając ręką po jego policzku.

Leżałam na łóżku, zdziwiłam się, że dał radę mnie unieść.

-Zrobiło mi się tylko trochę słabo-dodałam.
-Rozmawiałem z tatą..
-Słyszałam-przerwałam mu.
-Płakał, jest mu cholernie przykro za to, co...-powiedział kładąc się koło mnie. Zapatrzył się chyba w urywek nieba, który było widać w oknie dachowym znajdującym się tuż nad nami.-...zrobił.

W tym momencie nie mam zielonego pojęcia, co dalej. Jestem cholernie zła na ojca, ale mimo to jestem też smutna i przykro mi za to, co się stało.

Mogłam tego jakoś uniknąć.

Mogłam.

Nie wiem, co robić, nie wiem, co będzie jutro. Boję się.

Muszę się pozbierać i żyć dalej, ale to jutro. Dzisiaj mam prawo na smutek i wypłakanie się.

Wspaniałe wnioski Lyd.

Chwilę później usnęłam.

Słyszałam tylko jak brat opuszcza mój pokój.

Biegłam gdzieś. Usłyszałam za sobą krzyk.

To był Adam.

Zaczęłam uciekać jeszcze szybciej. Byłam w lesie i otaczały mnie same iglaki, a dookoła padał śnieg.

Zobaczyłam za sobą ślady krwi, mojej. W pewnym momencie wywróciłam się o wystającą gałąź. Dobiegł do mnie i złapał z nadgarstek. Wyrywałam się i krzyczałam.

Nie mam pojęcia czemu.

Pociągnął i podniósł. Pogładził mój policzek i wyszeptał:,, będzie dobrze, jestem tu". Stałam jak wryta. Nachylił się nade mną, nasze usta dzielił mniej niż centymetr. Świat zaczął wirować. Musnął swoimi wargami moje, odsunął się i zaczął wyśmiewać.

-Naprawdę myślałaś, że chce właśnie ciebie?- zadrwił.

Potem słyszałam już tylko śmiech.

Zerwałam się z łóżka, czego pożałowałam, bo okropny ból pleców owładnął moje ciało. Byłam cała spocona i dyszałam.

To tylko sen.

Postanowiłam pójść po leki przeciwbólowe do kuchni, wcześniej sprawdzając godzinę- dochodziła czwarta nad ranem. Najdelikatniej jak umiałam zsunęłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi i poszłam w stronę kuchni. Podziękowałam w myślach mamie za dobrze wyposażoną apteczkę. Wzięłam leki i przepiłam szklanką wody. Usłyszałam szmer, obróciłam się i w drzwiach zobaczyłam nikogo innego jak mojego tatę, przez co spięłam się i cofnęłam jak najbliżej blatu, a najdalej niego.

-Nie idziesz jutro do szkoły i jeśli będzie trzeba pojutrze też. Nikt nie powinien widzieć cię w takim stanie. To nie powinno się wydarzyć- dokończył lekko złamanym głosem i wyszedł szybko.

Nigdy wcześniej nie widziałam go w aż tak złym stanie...


Dziękuję za ⭐️ pod wcześniejszymi rozdziałami.

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz