"Wpadniesz do mnie dzisiaj?" rozdział 25

103 4 0
                                    

Od cholernego piątku minęło dwa dni. Z wielką niechęcią musiałam ruszyć się do szkoły. Moje niezadowolenie wynikało z samego faktu uczenia się. Bardziej chodziło o ciemnowłosego, którego nie miałam najmniejszej chęci widzieć. Wiedziałam, że nasza relacja i jakakolwiek jej nadzieja już dawno poległy. Widząc go w szkole, usiłowałam znajdować się jak najdalej. Widziałam jak na lekcjach, co chwilę zerkał w moją stronę. Wyglądał źle, widać że mocno przeżył to, co się stało w piątek.

Jednak uświadomiłam sobie, że nigdy nie bylibyśmy razem szczęśliwi. Pomimo tego, co do niego czułam, nasze priorytety były różne. Nie był dla mnie odpowiedni, a ja nie byłam dla niego. Zrozumie. Mam nadzieję, że dojdzie do niego, iż nie jest to miłość ani nawet zauroczenie.

Mimo wszystko czułam się bynajmniej egoistką. Straciłam osobę, z którą miałam nadzieję zawiązać zdrową przyjacielską relację. Jednak to ja zepsułam wszystko na samym początku. Czuję, że mnie znienawidzi. Postaram się zdystansować do niego. Mieć jak najmniej wspólnego, by mógł w spokoju zapomnieć.

Minęło już dobre trzydzieści minut ostatniej lekcji. Siedziałam i wpatrywałam się z uwagą na nauczyciela biologii, który rozwodził się nad mutacjami genów. O dziwo zainteresował mnie ten temat. Czułam jak ktoś wzrokiem wywierca mi dziurę w tyle głowy. Obróciłam głowę, by znowu przyłapać bruneta wpatrującego się prosto w moje oczy. Nie mogąc znieść smutnego spojrzenia niebieskookiego wróciłam wzrokiem do nauczyciela.

Chcę stąd wyjść.

Czułam się przytłoczona, więc kiedy zadzwonił dzwonek, wybiegłam na korytarz byleby jak najszybciej opuścić klasę. Obiecałam tacie, że odwiedzę go dzisiaj w pracy i dostarczę papiery, które zostawił w domu.

Szybkim chodem opuściłam szkołę i kilka minut później znalazłam się pod kancelarią ojca. Nie wiem, czemu pędziłam w aż takim tempie. Lekko zdyszana wpadłam do recepcji biura. Uśmiechnęłam się lekko do młodej asystentki moich dwóch ukochanych panów. Blondynka odwzajemniła uśmiech i wyjaśniła mi, że tata pojechał na spotkanie już jakiś czas temu i powinien niebawem wrócić. Poinformowała mnie też o tym, że Tom jest dzisiaj w biurze.

Niepewnym ruchem zapukałam i nacisnęłam klamkę od drzwi gabinetu mojego chłopaka.

Jak to pięknie brzmi.

Moim oczom ukazał się Tom, któremu kiedy tylko mnie ujrzał uroczy uśmiech wtargnął na twarz.

–Witam cię mała – wyszeptał mi do ucha, przyciągając mnie mocno i oplatając talie rękami.

– Dzień dobry Panu - zaciągnęłam się zapachem jego wspaniałych perfumów. Kochałam w nim to, że pachniał bezpieczeństwem. Wiedziałam, iż przy nim nic mi nie grozi. Mimowolnie w moich oczach wezbrały się łzy. Próbowałam to za wszelką cenę ukryć. Nienawidziłam okazywać jakichkolwiek słabości przy bliskich mi osobach.

-Coś się stało? Halo, mała - objął moją twarz rękami i otarł kciukiem łzę.

-J-jesteś taki idealny. - Wyznałam.

-To dlatego płaczesz?- Odetchnął i nieznacznie się uśmiechnął. - Aw, to urocze- dodał po chwili.

Moje policzki zapłonęły. Chłopak widząc moją nieśmiałą reakcję uśmiechnął się jeszcze szerzej, a zaraz potem połączył nasze usta w pełnym namiętności pocałunku.

-Wpadniesz do mnie dzisiaj? - Zapytał kusząco, kiedy okazało się, że tata wrócił i musiałam do niego iść.

-A mam jakiś wybór? - Zaśmiałam się i pacnęłam palcem czubek jego nosa.

-Nie masz. Albo przyjdziesz z własnej woli, albo zaciągnę cię siłą. - Pocałował mnie w dłoń, a potem puścił oczko i zniknął na rogiem korytarza.

-Cześć tato! - Podeszłam i wtuliłam się mocno.

-Witaj skarbie, asystentka powiedziała mi, że przyszłaś wcześniej, byłaś u Toma? - Posłał mi lekki uśmiech.

-Tak, stęskniłam się za nim - odwzajemniłam miły gest.

–Przecież widzieliście się kilka dni temu - zaśmiał się i opadł na oparcie swojego fotela.

– To jak wieczność – odparłam przyglądając się płytom winylowym leżącym na półkach w jego gabinecie.

– Miło Was widzieć, no wiesz takich zakochanych.

Czerwień znów wkradła się na moje policzki.

Chcąc zakończyć temat pana w pokoju obok wyciągnęłam z torebki teczkę, którą podałam ojcu.

– Dziękuję Lyd – obdarzył mnie szczerym uśmiechem – Chciałbym Cię zabrać na obiad, ale mam w cholerę papierów do przewalenia i nie dam rady się zerwać.

– Nie ma problemu, wrócę do domu i ugotuję coś dobrego. – Podniosłam torebkę z fotela – Ja się zbieram, nie chcę Ci przeszkadzać.

– Ty nigdy nie przesz...

– Wiem, że to nieprawda, powodzenia w papierkach – posłałam mu ostatni uśmiech i wyszłam z biura

Β|/

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz