'Zaniemówiłam na słowo "mała" ' rozdział 28

98 4 0
                                    


Moje prośby nie zostały wysłuchane. Usłyszałam dźwięk respiratora. Otworzyłam powoli oczy. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Na szczęście panował tam półmrok. Próbowałam się poruszyć. Poczułam ból na dosłownie każdej części mojego ciała, okropny i przeszywający na wylot. Domyślałam się, co wtedy mogło się stać. Mimowolnie moje oczy opuściło kilka łez. Nie potrafiłam nic więcej odczuć. Nie rozumiałam, czemu to przetrwałam. Usłyszałam dźwięk klamki i mimowolnie się wzdrygnęłam. Do pokoju weszła kobieta w białym kitlu.

– Dzień Dobry Lydio – uśmiechnęła się lekko. – Dobrze, że się obudziłaś.

– Co się stało? – zapytałam zachrypnięta.

– Przykro mi, ale zostałaś ofiarą napaści. Trafiłaś tu dwa dni temu z niezbyt dobrym stanie. Teraz jest już dobrze, ale możesz być obolała. Pomożemy Ci, jeśli czegokolwiek byś potrzebowała... psychologa... – trzydziestolatka próbowała mnie przekonywać.

– Nie, dziękuję – wyjąkałam. Otarłam dłonią zbierające się łzy, chcąc doprowadzić się do porządku.

– Na korytarzu czeka twój brat. Chcesz żeby tu przyszedł?

Pokiwałam głową zgadzając się. Mój żołądek się zacisnął. Pani lekarz wyszła, a sekundę później w drzwiach pojawił się Luke.

Wyglądał jakby nie spał przez kilka dni, co było prawdopodobne. Oczy miał przekrwione i zaszklone. Patrząc na niego serce mnie zakuło. To przeze mnie.

– Już dobrze. Mogę? – zapytał chcąc mnie dotknąć. Spojrzałam na swoje obandażowane nadgarstki. Poczułam się jeszcze gorzej, tak naprawdę wolałabym tego nie przeżyć. Teraz czuję się nikim, ale jedynymi ludźmi, którzy trzymają mnie przy życiu jest Luke i rodzice. Dla nich muszę to przetrwać.

Pokiwałam głową i złapałam rękę brata. Teraz będę dla nich jak porcelana. 

Mimo wszystko bardzo potrzebowałam teraz kogoś bliskiego, choć cholernie bałam się go dotknąć. Chyba sprawiałam uczucie bardziej zdecydowanej i silnej niż jestem. 

– Rodzice zaraz tu będą – wyszeptał. Zacięłam się. Obawiałam się spotkania twarzą w twarz z nimi. Bałam się, że złamałam im serce. Do tego tata maił czas i sposobność do pozabijania wszystkich związanych z tą sprawą.

Jednak zdecydowanie najbardziej bałam się tego, że Tom tu przyjdzie. Nie wytrzymałabym jego spojrzenia. Był przy wszystkim co się wtedy stało. Już nigdy mnie nie pokocha. Nie wiem czy ja będę kiedykolwiek potrafiła być normalna. Pewnie znajdzie sobie kogoś mniej zniszczonego. Nie zasługuję na niego, już nie.

-A... On tu był? – zapytałam będąc na skraju kolejnego wybuchnięcia płaczem.

– Cały czas, do póki wściekły ojciec nie powiedział kilku słów za dużo. Z resztą dobrze, nie chcę go widzieć.

Rozumiałam Luka.

Poczułam nagły napływ bólu. Drżały mi dłonie. Chciałam, aby skończyło mnie wszystko boleć. Ale najbardziej bolało mnie serce, uświadomiłam sobie, że nie wiem czy dam radę kogokolwiek pokochać, czuć coś innego niż ból. Nie wiedziałam czy chcę. Wszyscy, których kochałam najbardziej w życiu, koniec końców zrobili mi krzywdę. Moim marzeniem było jak najszybciej opuścić szpital i zostać sama.

– Kiedy mogę wyjść? – spojrzałam na brata, który powoli opadał z sił patrząc tępo w podłogę

– Jutro lub pojutrze.

– Chcę się wypisać na własne żądanie. - Oznajmiłam bratu, a on spojrzał na mnie z wyrzutem – Proszę, nie chce tu być. Przypomina mi to, to... co się stało.

Przytaknął i wyszedł z sali prawdopodobnie porozmawiać z lekarzem.

Po chwili do pokoju weszli rodzice. Tak samo jak mój brat nie wyglądali najlepiej. Nie chciałam tej konfrontacji, bo wiedziałam, że targają nimi silne emocje, a ja będę płakać jeszcze bardziej.

– Obudziłaś się – wyszeptała mama i podeszła do mnie wraz z tatą. Wyciągnęła rękę by dotknąć mojej twarzy, lecz szybko odciągnęłam jej dłoń swoją i pogładziłam. Nie byłam gotowa na jej dotyk gdziekolwiek, a zwłaszcza na twarzy.  Skóra mnie bolała. Patrząc jak zbliżała rękę zawładnęło mną uczucie paniki. Znowu. 

Nie miałam już siły, a łzy nadal ciekły mi po policzkach. W środku byłam pusta, tak się czułam

– Zabierzcie mnie do domu, błagam – wyszeptałam.

– Mogą Cię wypisać, ale dostaniesz trochę proszków – oznajmił wchodząc do pokoju. Pokiwałam głową.

– Dobrze, że zabraliśmy Ci ubrania – wzięła torbę od taty, który wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku. Zebrałam w sobie jak najwięcej siły, by nie okazać bólu i wstałam z łóżka. Nie było to łatwe, bo bolał mnie okropnie. Zabrałam torbę i udałam się do łazienki oddalonej dwa metry ode mnie. Na szczęście w torbie znalazłam luźne spodnie, bieliznę, skarpetki, sweter oraz trampki. Z dużym oporem od mojego ciała ubrałam się w wszystko. Za bardzo chciałam być już w swoim domu i pokoju, aby się poddać. Chciałam być silna, pokazać rodzicom i Lukowi, że wszystko jest już dobrze. Wyszłam z łazienki i nieśmiało złapałam kontakt wzrokowy z tatą. Od swojego przyjścia nie odezwał się ani razu, tylko wciąż wlepiał swój wzrok we mnie. Domyśliłam się, że nie miał pojęcia, co mógłby mi powiedzieć. Oszczędny w słowach, jak zawsze. Całą swoją wewnętrzną siłą, której brakło mi już dawno, zbliżyłam się do ojca. Wtuliłam się z niego czując zapach, który zwiastował upragnione bezpieczeństwo. Nie poskąpiłam łez. Tata niepewnie ułożył jedną rękę na plecach, a drugą delikatnie głaskał moje włosy. Chyba zdziwiło go to, co zrobiłam. Mimo wszystkich wcześniejszych wydarzeń, tylko jego bliskość byłam w stanie znieść. Nie wiedziałam, dlaczego ale mu ufałam.

Zmoczyłam jego idealny popielaty garnitur. Spojrzałam na niego, kiedy byłam już pewna, że nie uronię już ani jednej łzy. Bardzo chciałam im udowodnić, że jestem silna. Niestety nie dałam rady. Ojciec patrzył na mnie, jakby odradzał mi wyjścia stąd. Wiedziałam, że się martwią i przez ostatnie dni bali się o mnie. Jednak zrobiłabym wszystko by stąd wyjść i w końcu być w domu. Mama z Lukiem, niosącym moją torbę poszli przodem na parking, a ja z tatą szliśmy trochę za nimi.

– Ona nie wie Lydio – wyszeptał ojciec nachylając się ku mnie.

– O czym? – zapytałam marszcząc brwi.

– Tym, co się stało naprawdę, myśli, że Cię napadnięto. Nie potrafiłem jej powiedzieć, że...

– Dobrze, nie chcę żeby mama się o to obwiniała. – przerwałam mu, nie chcąc usłyszeć tego słowa.

– Porozmawiamy w domu i obiecuję Ci mała, że usadzę tego szczyla, choć miałbym to zrobić sam. Zaniemówiłam na słowo "mała". Tom tak do mnie mówił, Max tak do mnie mówił. Przytaknęłam cicho i wsiadłam do samochodu.

W drodze do domu panowała cisza, jakby każdy bał się cokolwiek powiedzieć myśląc, że zrobi mi tym krzywdę. Powoli zaczęła mnie denerwować ta cała sytuacja. Nie jestem jajkiem. Chociaż z drugiej strony cisza to coś, czego potrzebuję teraz najwięcej.

Zbliżał się wieczór. Powoli weszłam po schodach na piętro i wyczekując w końcu spokoju ruszyłam do mojego pokoju. Na stoliku wciąż leżał mój telefon. Usiadłam na łóżku i odblokowałam ekran. Trzydzieści sześć nieodebranych połączeń od Toma oraz piętnaście SMS. W każdym błagał o oddzwonienie.

Położyłam się na łóżku chcąc wziąć głębszy oddech. Nie chce go w moim życiu. Po tym, co się stało nie chcę żadnego mężczyzny. Zwłaszcza takiego, który był świadkiem jak odbierają mi wszystko. Teraz byłam pusta, nie czułam nic oprócz fizycznego bólu.

Przymknęłam oczy i sama nie wiem, kiedy odpłynęłam.

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz