ROZDZIAŁ2

25.1K 885 1.5K
                                    

Rozdział 2 - Ulica Pokątna

Dzień, w którym profesorowie Dumbledore i Snape powiedzieli młodemu Harry'emu, czym był, był dla niego przełomowym dniem. Kiedy tylko profesorowie wyszli, szeroki uśmiech rozlał się na twarzy Harry'ego. Był czarodziejem! Ledwie mógł zapanować nad swoją radością. Zawsze wiedział, rzecz jasna, że był inny, ale teraz miał dowód, że rzeczywiście różnił się od tego robactwa, z którym mieszkał. Lepiej jeszcze, istniało całe społeczeństwo ludzi takich jak on i wkrótce miał stać się jego częścią.

Miał mnóstwo do zrobienia kolejnego dnia, najpierw musiał sprawdzić, co zostawili mu jego rodzice, a potem, w zależności od tego, jak dużo tego było, musiał pójść na zakupy: ubrania, książki, przyrządy szkolne.

Wiele będzie musiał się nauczyć o tym nowym społeczeństwie, a zwłaszcza o wojnie, o której wspomniał profesor. Wojna nie kończy się po prostu dlatego, że znika przywódca, ale jako że profesor nie odpowiedział na jego pytania, będzie musiał sam znaleźć odpowiedzi. Nienawidził czytania o historii, ponieważ była ona zawsze pisana przez zwycięzców i przegrani byli zawsze tymi złymi, pełna była uprzedzeń, ale może uda mu się zdobyć trochę faktów, które nie zostały napisane przez pryzmat uprzedzeń i ideałów autora, a przynajmniej taką miał nadzieję.

Tak więc Harry poszedł spać z uśmiechem na ustach, śniąc o czasach, kiedy będzie mógł zostawić to miejsce daleko za sobą.

Kolejnego ranka, Harry obudził się wcześniej niż zwykle. Założył swoje najlepsze ubrania, choć nie znaczyło to zbyt wiele, bo i one były z drugiej ręki i niezbyt dobrej jakości, ale i tak były lepsze od innych, które posiadał. Zostawił pani Brown kartkę z wyjaśnieniem i złapał autobus do Londynu. Jako że było wcześnie rano, nie miał problemu ze znalezieniem kogoś gotowego pomóc mu odnaleźć ulicę, na której według profesora Dumbledore miał się znajdować Dziurawy Kocioł i nie minęło wiele czasu, zanim wszedł do niewielkiego, starego pubu.

Harry ledwie mógł w to uwierzyć, wreszcie znajdował się tam, gdzie było jego miejsce. Nie tracąc czasu, podszedł do baru.

- Przepraszam. - Jego głos przebił się przez hałas panujący wewnątrz pubu i Tom, a przynajmniej tak według profesora Dumbledore nazywał się barman, spojrzał w jego stronę.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

Harry przybrał najbardziej niewinny wyraz twarzy, na jaki było go stać i uśmiechnął się szeroko.

- Dzień dobry, panie Tomie. Wczoraj profesor Snape powiedział mi, że jestem czarodziejem i dał mi listę wszystkich rzeczy, jakie muszę kupić na ulicy Pokątnej. Mógłby pan otworzyć dla mnie przejście?

Maska, którą Harry dopracował przez lata, była idealna na tę sytuację. Przyznał sam przed sobą, że był podekscytowany, ale normalnie nigdy nie zachowałby się tak dziecinnie i niewinnie. To po prostu nie był on, ale wiedział, jak użyteczne było przedstawianie siebie jako niewinnego dziecka i dopóki nie dowie się więcej na temat tego nowego świata, w który wkraczał, była to najlepsza maska, jakiej mógł użyć.

- Oczywiście, chłopcze - odpowiedział mu z uśmiechem Tom i zaprowadził go na tył pubu, gdzie zatrzymał się przed ceglaną ścianą. - Zwróć uwagę na kolejność.

Harry skinął głową i patrzył, jak Tom wyjął swoją różdżkę i stuknął w kilka cegieł, i przed jego oczami pojawiło się przejście prowadzące na inną ulicę.

- Witaj na ulicy Pokątnej.

Harry próbował kontrolować swoją reakcję, naprawdę się starał, ale nie było to łatwe. Całe to miejsce aż promieniowało magią i Harry nie zauważył nawet, że zostawił Toma na zapleczu pubu, czuł się jak w transie.

Narodziny Czarnego PanaWhere stories live. Discover now