ROZDZIAŁ16

23K 666 1.4K
                                    


Rozdział 16 - Wąż

Kolejnego ranka Harry obudził się wcześniej niż zwykle. Nie zapomniał wydarzeń z poprzedniej nocy. Zaklął cicho. Może i nie dał tego po sobie poznać, ale był rozzłoszczony. Nawet nie samą sytuacją, ponieważ przynajmniej turniej powinien być interesujący i okazać się dobrym sposobem na sprawdzenie swoich umiejętności, ale dlatego że ktoś śmiał zmuszać go do brania udziału wbrew jego woli. Kiedy znajdzie osobę lub grupę osób odpowiedzialnych za to, a z pewnością ich znajdzie, przeklnie ich tak, że na długo go popamiętają.

Jednak w tej chwili nie było potrzeby się tym zamartwiać. Miał ważniejsze rzeczy do zrobienia, a jedną z nich było powstrzymanie swojego Dworu przed szaleńczym pościgiem za tymi, którzy byli za to odpowiedzialni.

Nie zaskoczyło go specjalnie, gdy wchodząc do pokoju wspólnego, zobaczył cały swój Dwór. Wątpił, by większość z nich spała więcej niż kilka godzin.

- Dzień dobry - powitał ich, siadając na swoim ulubionym miejscu.

- Uroboros? - spytał jako pierwszy Cedrik, a kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu.

Harry zaśmiał się. Nikomu poprzedniej nocy nie wyjaśnił tej nazwy. Do diabła, sam pomyślał o niej dopiero w chwili, gdy kłócili się o to, że Hogwart miał dwóch zawodników. Ale ta nazwa nagle pojawiła się w jego głowie i wydawała się być odpowiednia. Nawet jego magia się z tym zgadzała. Czuł ją pod powierzchnią skóry, zdawała się być niemalże uradowana, gdy tylko wypowiadał w myślach tę nazwę.

- Tym właśnie jesteśmy - powiedział im, nie starając się ukryć pasji, która zabrzmiała w jego głosie. Przykuł uwagę wszystkich. Ich oczy były w nim utkwione. Pozwolił swojej magii płynąć swobodnie, pozwolił im poczuć jego radość z powodu posiadania tego imienia, jego słuszność. - Uroboros często symbolizuje coś co nieustannie się odradza, wieczny powrót, nowy cykl zaczynający się, gdy tylko stary się zakończył. Reprezentuje także ideę pierwotnej jedności związanej z czymś, co istnieje lub trwa od zarania dziejów, z siłą lub możliwościami, które nie pozwalają jej zostać zniszczoną, której nie można zabić - wyjaśnił im. - Myjesteśmy jak Uroboros! Nieważne, co zrobią, jak bardzo będą się starali, nie zdołają nas zniszczyć! Nasze ideały, nasze nadzieje i marzenia będą trwały nawet po naszej śmierci. Jesteśmy wieczni, zawsze będziemy powracać, lepsi, niż byliśmy wcześniej.Jesteśmy Uroborosem!

Ogień płonący w ich oczach sprawił, że roześmiał się w głos, a jego magia zatańczyła wokół niego. Poderwał się na nogi i stanął przed nimi dumnie wyprostowany. Jego oczy błyszczały magią, a na ustach miał radosny uśmiech.

- Uroboros! - wykrzyknął.

Jak jeden mąż członkowie Dworu uklęknęli przed nim, pochylając głowy. Była to niemalże mimowolna reakcja. Ich magia właściwie nakłaniała ich do tego. Byli zauroczeni magią Harry'ego, jego pasją, jego wizją, której mogli zobaczyć jedynie przebłyski, ale wiedzieli, że było to coś zapierającego dech w piersiach. Pragnęli tego, ich magia tego chciała, tak więc nie zastanawiając się nad konsekwencjami, nad znaczeniem tego gestu, uklękli.

- Uroboros! - wykrzyknęli chórem, pchani magią, która była całkowicie poza ich kontrolą. Ich własna magia otoczyła ich, widoczna przez chwilę dla wszystkich obecnych. Wszystkie barwy, które można było sobie wyobrazić, zatańczyły wokół nich, splatając się wokół każdego z nich i przez chwilę nie wiedzieli tak naprawdę, która magia była czyja. Poczuli się dzięki temu połączeni ze sobą bardziej, niż wydawało im się to możliwe, związani ze sobą nieodwracalnie. A wtedy Harry się roześmiał i jego magia dołączyła do ich, o wiele silniejsza, tak że wszyscy poczuli, jak ich własna magia dobrowolnie jej się poddaje. A potem wszystko się uspokoiło i spojrzeli w górę.

Narodziny Czarnego PanaWhere stories live. Discover now