ROZDZIAŁ 21

15.9K 642 909
                                    


$Uroboros.$ - wężomowa

$Uroboros.$ - zaklęcia rzucane w języku węży

Rozdział 21 – Z tupetem

Harry był nieco zaskoczony, gdy zszedł na dół na obiad i zastał Syriusza siedzącego przy stole i wyglądającego, jak gdyby ktoś właśnie zabił mu szczeniaka. Zazwyczaj nie poświęciłby mu zbyt wiele uwagi. Jego ojciec chrzestny miewał czasami tendencję do dramatyzowania, ale widok Remusa w podobnym nastroju był już dość dziwny.

- Czy coś się stało? - spytał, siadając.

Syriusz i Remus spojrzeli po sobie. Obaj wyglądali na zrezygnowanych i nieco przestraszonych, i to właśnie, bardziej niż cokolwiek innego, obudziło ciekawość Harry'ego. Niewiele rzeczy mogło tych dwóch wystraszyć.

- Wróciliśmy właśnie ze spotkania z Dumbledore'em – powiedział mu Remus. - Miał nam do przekazania kilka niepokojących wiadomości.

- Co takiego? - Nie próbował nawet ukrywać swojej ciekawości.

- Voldemort powrócił – powiedział mu ponuro Syriusz.

- Co? - Gapił się na nich, był tego pewien, ale nie mógł się powstrzymać. Skąd starzec to wiedział? Podejrzewał, że spotkania, które Dumbledore miał z Syriuszem i Remusem były w jakiś sposób powiązane z Tomem, ale jak Dumbledore mógł być tego pewien?

- Dumbledore podejrzewał to już od pewnego czasu, jednak dopiero przed paroma godzinami otrzymał potwierdzenie – wyjaśnił Remus.

Cóż, to wyjaśniało sprawę, ktoś mu powiedział.

- Rozumiem – powiedział Harry, starając się wyglądać, jakby niespecjalnie się tym przejął, choć korciło go, by kogoś przekląć. Wcale nie był zadowolony, mając potwierdzenie, że ktoś ich zdradził.

- To nie wszystko – dodał Syriusz, wyglądając niemal na przestraszonego. - Dumbledore spytał nas, czy mógłby użyć Grimmauld Place jako kwatery głównej. Moja rodzina była bandą paranoików, więc to miejsce jest lepiej chronione niż bank Gringotta i byłoby idealną kwaterą główną dla Zakonu Feniksa. Zgodziłem się. Wiem, że rozmawialiśmy już o tym, którą stronę wybrać i wiem, że nie jesteś tak naprawdę za jasną stroną, ale nie chcę palić za sobą wszystkich mostów. Jeśli Voldemort chce cię zabić, będziesz potrzebował każdej możliwej pomocy – próbował wyjaśnić swój tok rozumowania Syriusz, ale Harry nie bardzo zwracał uwagę na jego słowa. Nie mógł uporać się z faktem, że miał teraz mieszkać w kwaterze głównej wroga.

Próbował, naprawdę się starał, ale nie zdołał powstrzymać śmiechu, który wyrwał mu się z gardła. To było zbyt idealne. Śmiał się tak mocno, że aż zaczęły go boleć boki, a kiedy spojrzał w górę i ujrzał Syriusza i Remusa patrzących na niego, jak gdyby całkiem oszalał, roześmiał się jeszcze bardziej.

Pewien był, że Tom będzie równie zachwycony takim obrotem spraw.

Opanował się w końcu i uśmiechnął do obu Huncwotów.

- Musimy porozmawiać – powiedział im z uśmiechem przyklejonym na ustach. - Kilka rzeczy miało miejsce w ciągu ostatnich... cóż, miesięcy, tak naprawdę, o których musicie wiedzieć. Uroboros wkracza na scenę i będziecie mieć w tym swój udział.

Obaj mężczyźni spojrzeli na niego, nieco zaniepokojeni. Harry nie winił ich tak naprawdę, czym innym było podejrzewać, że nie był do końca zwykłym czternastolatkiem, a czym innym było to wiedzieć na pewno. Postanowili jednak za nim podążać i nie mógł trzymać ich w mroku niewiedzy, metaforycznym mroku, oczywiście.

Narodziny Czarnego PanaWhere stories live. Discover now