Rozdział 3

4.2K 236 46
                                    

Pov Willow

Dziś jest czwartek. Cóż, jeszcze dwa dni w piekle i weekend. Nie wiem jednak czy przeżyję te dwa cholerne dni. Jak zawsze poranna rutyna, i do szkoły. Sandra oczywiście musi się bawić w "proszę pani bo ona coś rysuje, a co jeżeli ona pisze plan zabójstwa?!"  i od razu wrzawa,  kogo mam powód zabić a kogo nie, i krzyki do pani, że ma mnie zabrać do Dyrektorki. Nieważne że rysowałam kota! Ale już od razu plan morderstwa! Nie no, Boże łap mnie bo zaraz nie wytrzymam. Cóż, po każdej lekcji, na przerwie, to samo: szturchanie, wyzywanie, i co najbardziej mnie wkurza, wspominali o braciach. A najbardziej o Liu. To on zawsze się o mnie martwił ( dopóki rodzice mnie nie odesłali) ale Jeff też często się nami opiekował, choć zazwyczaj tylko się chwalił. Kurde, na wspomnienia mi się zebrało i akurat w szkole. No lepiej być nie może,  żebym się teraz poryczała. Koniec. Dzwonek. I do domu, zostawić rzeczy a potem do lasu. No to weszłam na drzewo i tym razem zapomniałam słuchawek. Ale jako że nikt tu nie przychodzi, mogę puścić muzykę na cały głos i rysować. Tym razem zaczęłam słuchać piosenek raz z openingu z anime, raz piosenki zespołów, o których wspominała jakaś dziewczyna którą mijałam na korytarzu. Nie była z mojej klasy. A szkoda, bo wydawała się miła. W każdym razie tymi zespołami były "5SOS" i "1D". Cóż, przyznam, że mają fajne piosenki. Zaraz znowu rysuję coś o czym nie mam pojęcia czym jest! Tym razem, ja, i moi bracia. Jeszcze z lat dzieciństwa. Brakuje tylko mojego podpisu i gotowe "Willow. W" artystyczne pismo nie jest moją dobrą stroną, ale się postarałam! Gdy piosenka się urwała, postanowiłam wracać. Gdy tylko zaskoczyła z drzewa, dość wolno wracałam do domu. Było jeszcze jasno. Po powrocie oczywiście nie obyło się bez gofrów, bo gdy ciotki nie ma, robię co chcę. Wzięłam telefon, i zaczęłam przeglądać wiadomości. Miałam jeszcze numery do braci. Gdy wyjechałam, rodzice urwali ze mną kontakt, i rozmawiałam tylko z nimi. Przeglądając stare sms'y moje i Liu, znalazłam ich zdjęcie zrobione przez bliźniaka, bym mogła jeszcze raz ich zobaczyć [media]. Na ten widok, jeszcze bardziej się rozpłakałam. Nie wiem ile tak siedziałam, patrząc na zdjęcie, ale zrobiłam się senna, więc położyłem się spać. Na szczęście nie było pracy domowej, a jutro mamy krótsze lekcje. Kładąc się spać, zapomniałam, że na stoliku zostały jeszcze ze dwa nie zjedzone gofry. Gdy usłyszałam czyjeś kroki, natychmiast złapałam za nożyczki, które jeszcze wczoraj zostawiłam stoliku, i trzymałam je jak nóż. Najprawdopodobniej wyglądałam jak ofiara z horroru, próbująca obronić się przed mordercą jakimkolwiek przedmiotem. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ujrzałam chłopaka jedzącego moje gofry. Ja nigdy nie pozwolę by ktoś zjadł moje gofry!
- Ty! Jak śmiesz jeść moje gofry?! - Ale jestem mądra. Tak, krzycz na faceta, który może cię zabić, żeby nie jadł ci jedzenia! No po prostu pięknie!
- To ty?! Ups będzie źle, to może ja już pójdę.- łał. Myślałam że po coś tu przyszedł ale... Zaraz!
- Czekaj! Widziałam cie juz gdzieś! - Brawo. Dopiero teraz się skapnęłam że to był chłopak ten sam, co wcześniej. No ten w lesie, na rysunku, ten na którego wpadłam jakiś czas temu.
- W-widziałaś mnie?!
- No tak...
- Kurna.. No to będzie opieprz.
Po tych słowach wyskoczył przez okno i pobiegł w stronę lasu. Jako że właśnie zaczynało się przejaśniać, postanowiłam szykować się do szkoły.
Przepakowując plecak, zauważyłam, że nie ma moich rysunków. No, tych z braćmi. Kurde, musiały mi wypaść w lesie. Eh, dobra. Muszę zjeść śniadanie, bo serio przez głód zaraz zemdleję. Po śniadanku tylko się ubrać, umyć i do piekła marsz. Przed szkołą już widzę te oczojebną krótką spódniczkę i top, który ma chyba z kilkanaście centymetrów szerokości. Sandra. Aż dziwne, że nauczyciele nie zwracają na nią uwagi. Oj, to będzie kolejny beznadziejny dzień.

Mój Goferek | Ticci Toby Donde viven las historias. Descúbrelo ahora