Rozdział 6

3.3K 228 20
                                    

Pov Toby

Ok, takiej reakcji na zwykły obrazek się nie spodziewałem. Gdy zobaczył podpis, kazał nam jak najszybciej ją przyprowadzić, a narazie przygotować się, bo od rana będziemy musieli ją śledzić. Normalnie to chętnie bym pooglądał ładne dziewczyny, gdyby nie masky. Ale muszę z nim łazić ;-;. Rano byliśmy już w drodze do jej bloku. Gdy byliśmy niedaleko, zauważyłem, że idzie w stronę szkoły. No to sobie popatrzmy, jak wygląda jej dzień w szkole. Cóż, właściwie to mnie to nie za bardzo ciekawi, ale nie mamy nic innego do roboty. No ale Masky musiał wszystko zjebać. Ten debil z jakiegoś powodu zaczął podchodzić do okna, i Hoodie w ostatniej chwili zdołał go odciągnąć, tak że nauczycielka i inni uczniowie go nie zauważyli. Taką mam nadzieję. Ale podczas przerwy Masky "przez przypadek" popchnął mnie na parking przed szkołą. Chyba Willow mnie zauważyła, bo przez chwilę stała w bezruchu, ale potem skierowała kroki w stronę boiska do siatkówki, które znajdowało się za szkołą. Postanowiłem popatrzeć jak gra. Cóż, przez jakiś czas wyglądała jakby umysłem była zupełnie gdzie indziej, gdy w jej stronę zaczęła lecieć piłka. Zaserwował ją jeden z chłopaków, więc leciała dość szybko. Piłka uderzyła Willow w głowę, a ona upadła na gumową, chropowatą powierzchnię boiska, i przyjechała po niej twarzą. Gdy wstała, po twarzy zaczęła spływać jej krew. Nauczycielka nic sobie z tego nie zrobiła. A ona grała dalej. Po wf-ie miała jeszcze plastykę, a gdy usłyszała dzwonek, wybiegła z klasy, zmieniła buty, i spokojnym krokiem wyszła z budynku. Od razu za nią poszliśmy.
- Te, idioto to ona? - Masky jak zawsze się odzywa bez powodu.
- Tak droga maseczko, to ona - ojejku, zdenerwował się. Ja wiem że on nie lubi jak go tak nazywam. Właśnie dlatego to robię.
- Chłopaki, przestaniecie choć na chwilę? - Bluza, jak zawsze mało się odzywasz.
Chyba nas nie słyszała, bo ani nie przyspieszyła kroku, ani nie odwróciła się. Powoli otworzyła drzwi mieszkania i weszła do środka, a my musieliśmy jakoś dostać się przez okno. Podeszła do jednego z okien, i przez nie wyjrzała. Wtedy wziąłem jeden z toporków, i uderzyłem ją tępą częścią w tył głowy. Gdy upadła, jeszcze raz zobaczyłem jej twarz.
- Tak, to na pewno ona.

Mój Goferek | Ticci Toby Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz