Rozdział 14

2.8K 157 50
                                    

Pov Willow

Budzik znowu zaczął dzwonić za wcześnie. Ten budzik, którego tak bardzo nieznoszę, czyli mój brat, obudził połowę rodziny, jak nie całą. Tak bardzo cieszył się z mojej nieobecności od 7:30 do 15:00, od poniedziałku do piątku, że nieustannie o tym mówił. A ja, pomimo rozespania siedziałam pod kocykiem w salonie, i udawałam, że mnie nie ma. Tak bardzo nie chciałam tam wracać, pomimo obecności chłopaków. W końcu niestety zostałam siłą zaciągnięta do drzwi frontowych i dosłownie wyniesiona na dwór. Chłopcy oczywiście, powiedzieli, że najpierw pójdą do dyrektorki, a na lekcje wejdą pewnie spóźnieni, więc zrezygnowana udałam się do sali. Zostało 5 minut do dzwonka, a cała klasa była już na miejscach. Dokładniej mówiąc po prostu wszyscy stali grupami przy ławkach gadając i śmiejąc się. Weszłam do środka, i udałam się na swój koniec sali, oczywiście odprowadzona wzrokiem panienki S. Usiadłam na miejscu i wypakowałam plecak, gdy wyżej wspomniana do mnie podeszła, i zrzuciła moje książki na ziemię.
- Gdzieś ty była? Co, wagarów się zachciało? A może nie było cię bo poszłaś kogoś zabić co? W końcu podobno jest jakiś nowy morderca czy coś. - najśmieszniejsze jest, że trafiła w sedno.
- Źle się czułam. Ale nie martw się, teraz będę już chodziła do szkoły, ty nadal będziesz miała swój obiekt kpin, a korona ci chyba z głowy nie spadnie jak podniesiesz to, co zrzuciłaś. Chociaż w sumie, nie kłopocz się, jak się pochylisz to ci się pewnie ten twój móżdżek poobija o czaszkę, i jeszcze mi zemdlejesz, albo w najgorszym wypadku ta spódniczka ci się rozerwie, a tego chyba byśmy nie chciały, co? Poza tym, zaraz zacznie się lekcja, więc może łaskawie posadzisz swój sztuczny tyłek na krześle i w końcu spróbujesz się czegoś nauczyć? - pierwszy raz się jej postawiłam, i od razu poczułam się lepiej.
Podniosłam z ziemi rzeczy i czekałam na dzwonek, który już po chwili zabrzmiał, a nauczycielka weszła do klasy. Właśnie skończyła sprawdzać listę, gdy do sali wparowała trójka moich dobrych znajomych. Byli nie do poznania. Toby zamiast dotychczasowych akcesorii na nosie miał srebrne zerówki i słuchawki na szyi, Masky był bez maski, co mnie zdziwiło tak samo jak normalna twarz Hoodie'go. Oboje mieli bandamki, ale jeden miał ją na szyi, a drugi na czole. Ich ubrania także uległu drastycznym zmianom. Oprócz Hoodiego. Nadal miał bluzę, tylko w innym kolorze. Toby i Masky całkiem nieźle prezentowali się w kraciastych koszulach i podartych jeansach.
- Oh! Właśnie przypomniałam sobie. Moi drodzy, macie nowych kolegów w klasie. Prosze, chłopcy, przedstawcie się i zajmijcie miejsca.
- Tom
- Max
- Brian
Chęć strzelenia facepalma była wielka, ale ją pokonałam. Bracia zajęli miejsca w ławce przede mną, a Toby kierował się w moją stronę. Moja kochana Sandra tak się na niego zapatrzyła, że na pierwszy rzut oka widać było jej zachwyt jego osobą, biedactwo musiało jakoś przeżyć fakt, że ów chłopak usiadł w mojej ławce, po czym przybił mi żółwika. Przez wszystkie lekcje czułam jej morderczy wzrok, ale nie podeszła, póki oni byli przy mnie. Opowiedziałam im trochę o niej, bo zostałam przez nich zapytana, czemu tak się na mnie gapi, jakby zaraz miała podejść i mnie udusić. Byli ze mną wszędzie, tylko nie w damskiej szatni na WF oczywiście, a to tam słyszałam od pewnej zakochanej w moich przyjaciołach dziewczyny najwięcej obelg i pytań.
- I skąd ty ich niby znasz co? Jak takie coś jak ty może być lubiane przez takich chłopaków? - słysząc te słowa z jej ust sprawiały, że ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Przyjaciele z dzieciństwa. Jedyni prawdziwi. Szkoda, że ty takich nie posiadasz. - wyszłam z szatni zostawiając ją w szoku.

Pov Toby ( w szatni)

W szatni co chwilę ktoś do nas podchodził, rozmawiał i wypytywał o rożne rzeczy. Było całkiem znośnie, dopóki nie usłyszałem czyjegoś głosu.
- Ja się zastanawiam, jak wy się możecie z kimś takim zadawać. Nie przeszkadza wam fakt, że może być morderczynią? Poza tym, tylko na nią spójrzcie, a zobaczycie co z nią nie tak - chłopak dotychczas siedział cicho i przeglądał jakieś zdjęcia, lecz na chwilę oderwał się od telefonu, by coś powiedzieć.
- A według ciebie, co z nią nie w porządku? - spytałem.
- No wiecie, po pierwsze, jest jakaś dziwna. Druga sprawa, zachowuje się jak jakaś ofiara. Zamiast się bronić, to ciągle płacze. No jak jakieś jebane dziecko! Co za idiotka. - ledwo potrafiłem powstrzymać się od walnięcia go w nos. Miał szczęście, że w porę się pochamowałem, bo mógłbym mu go złamać.
- Wiesz co? Kompletnie nic o niej nie wiecie. Gdybyście kiedykolwiek chociażby zagadali, zobaczylibyście, że jest całkowicie inna, niż mówi ta wasza klasowa księżniczka. - kierowałem się do wyjścia z szatni. - A, i jeszcze raz usłyszę od kogokolwiek takie słowa na jej temat, to obiecuję, że tym razem nie zdąże zatrzymać ręki, a wy traficie do szpitala. -wyszedłem trzaskając drzwiami. Zdołałem tylko usłyszeć szept Masky'ego.
- Przepraszam za niego, jest trochę przewrażliwiony na punkcie wyśmiewania się z ludzi, a już szczególnie z niej. W końcu jest dla niego bardzo ważna.

Pov Willow

Siatkówka. Właśnie w to mieliśmy grać tego dnia. Już czułam na sobie czyjeś oczy. Miałam przeczucie, że jeżeli tylko zdarzy się okazja, znów skończę z zakrwawionym nosem. Jednak trochę się myliłam. Wyszło na to, że cała nasza czwórka była w drużynie, z kilkoma osobami i, jak sie okazało, Sandrą. Przez większość czasu było słychać tylko:
- Will, twoja!
- Max, podaj!
- Brian, tutaj!
- Tom! Do ciebie!
Ale gdy Toby postanowił podać do swojej wielbicielki, ona nawet nie spróbowała odbić, przez co dostała w głowę, upadła na tyłek, i zaczęła płakać, że JA chciałam ją zabić. Najdziwniejsze dla mnie było to, że zazwyczaj, gdy ktoś w jakimkolwiek zdaniu pojawiało się moje imię, natychmiast wszyscy chłopcy na mnie krzyczeli, jakbym nie wiem co im zrobiła. Dziewczyny tylko siedziały ze swoją "liderką". Tego dnia natomiast, żaden z nich się nie odezwał. Tylko na mnie patrzyli, kilkoro z nich nawet się uśmiechnęło.
Po skończonych lekcjach skoczyliśmy z chłopakami do kawiarni, a po wypiciu gorącej czekolady rozeszliśmy się najpierw po osiedlu, a następnie każde inną stroną weszło do lasu i tam się spotkaliśmy.
W domu zastaliśmy E.J i L.J siedzących w salonie na podłodze i omawiających coś po cichu spoglądając co chwilę na stertę cukierków leżących przed nimi, Nina i Jane biegały za Jeffem, Ben, Link i Silver grali na konsoli, Helen malował, a Sally bawiła się z Jasonem i Puppetem lalkami. Czyli nic nowego, bo tak właśnie zazwyczaj wyglądały nasze popołudnia. Weszłam na górę, rzuciłam plecak na ziemię, złapałam szkicownik z szafki i wróciłam do salonu, by porysować. Reszta także odłożyła plecaki i powróciła do mnie by porozmawiać o szkole. A było o czym. Trochę się pośmialiśmy, i odrobiliśmy lekcje, gdy na dworze się ściemniało. Nagle zrobiła się kolejka do łazienki, a gdy udało się każdemu przygotować do snu, wszędzie było słychać kilka " dobranoc" i trzaśnięć drzwi.

[Time skip 1 miesiąc do przodu]

Miesiąc w rodzince minął niesłychanie szybko, a ja coraz bardziej przyzwyczajałam się do nowego życia, z dnia na dzień coraz bardziej kochałam swój nowy dom. I coraz bardziej zbliżałam się emocjonalnie do pewnego chłopaka, lecz nie potrafiłam ustalić, czy naprawdę coś do niego czuję, czy tylko mi się wydaje.

_________________________________

A: Hej wszystkim! Jak wam idzie rok szkolny? Mam nadzieję, że przynajmniej wy nie macie codziennych kartkówek i sprawdzianów. To do następnego! ♡

Mój Goferek | Ticci Toby Where stories live. Discover now