Rozdział 10

3.8K 162 13
                                    

Pov Willow

Tak jak myślałam. Toby zjadł praktycznie wszystkie gofry. Co prawda, zostawił dla mnie kilka. No dobra, naprawdę to po prostu w ostatnim momencie zabrałam mu talerz. Inaczej nic bym nie zjadła! Narazie siedzę w swoim pokoju, ale zaraz będę musiała iść do łazienki, żeby się przygotować do snu. Nie jest jeszcze późno, przynajmniej nie dla mnie. Jest tak coś około 21? Co do mojego zostania proxy, jutro zaczynam trening. Dowiedziałam się jeszcze, że muszę wymyślić sobie jak mam się nazwać. No to będę miała problem. W tym momencie moje przemyślenia przerwał cichy, zaspany głosik.
- Willow? - Sally pociągnęła mnie lekko za rękaw bluzy. Z tego co wiem, Slender jakieś pięć minut temu kładł ją spać.
- Sally? Powinnaś już spać.
- Wiem, ale nie mogę zasnąć
- Koszmar?
- Tak. Pomożesz mi zasnąć?
- Idź do siebie, ja zaraz przyjdę - po moich słowach, dziewczynka w podskokach opuściła mój pokój.
Odłożyłam pusty już talerz po gofrach, i wyszłam na korytarz. Po drodze do pokoju Sally mijałam jeszcze kilka innych. Patrząc na tabliczki z imionami po kolei czytałam:
* Jane The Killer
* Eyeless Jack.
* Jeff The Killer
* Masky i Hoodie
* Ticci Toby
W końcu dotarłam pod ciemne drzwi pomalowane w różowe kwiaty. Tabliczka w imieniem Sally również była różowa, lecz zdobiły ją błękitne motyle. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam różowe ściany, i białe meble. Prawie wszędzie były kwiatki i motylki. Na łóżku leżało mnóstwo pluszaków. Króliki, koty, psy, misie. Znalazło się też pudło ( bo małym pudełkiem nazwać się tego nie dało)
Pełne lalek. Pod różową, kwiecistą kołdrą, leżała sobie uśmiechnięta brązowowłosa dziewczynka w różowej zakrwawionej sukience. Sally popatrzyła na mnie rozbawionymi oczami i wyciągnęła do mnie rękę. Bez wahania złapałam ją, a wtedy zostałam przyciągnięta i usadzona na swoich kolanach tuż przy łóżku małej.
Prawie natychmiast dostałam prośbę, która sprawiła, że zaniemowiłam.
- Will, zaśpiewaj mi. - Ale ja nie potrafię!
- Sally, ja.. - Chciałam się jakoś wykręcić, mówiąc że nie potrafię.
- Proszę! - Nie potrafię jej odmówić, kiedy patrzy tak na mnie tymi swoimi świdrującymi, dużymi, zielonymi oczami.
- Niech ci będzie. Co mam co zaśpiewać? - Spytałam z lekkim uśmiechem.
- znasz "hide and seek"? - Trochę dziwna prośba jak na " kołysankę" ale niech będzie.
- Znam
- To... Zaśpiewasz mi ją?
- No... Ok.
- Yay
[ piosenka w mediach ^^]
W połowie piosenki poczułam się obserwowana, ale nie przestałam śpiewać. Gdy tylko skończyłam, usłyszałam ciche chrapanie dochodzące od małej creepypasty. W końcu mogłam iść spać. Podchodząc do drzwi, ze zdziwieniem stwierdziłam, że są uchylone, a mogłabym przysiądz, że je zamykałam. Ponadto, jedne z drzwi prowadzących do pokoi zamknęły się dokładnie w momencie mojego wydostania się na korytarz. Powolnym krokiem dostałam się do swojego pokoju, przygotowałam rzeczy na jutrzejszy trening, i poszłam do łazienki. Po wykonaniu niezbędnych czynności przebrałam się w piżamę, i poszłam spać.

Pov Toby

Właśnie wróciłem z łazienki do swojego pokoju, kiedy usłyszałem czyjś głos. Był piękny. Mam wrażenie, że skądś go znam. Dochodził z pokoju Sally. Podszedłem bliżej, i złapałem za klamkę, lekko uchylając drzwi. Na podłodze obok łóżka Sally siedziała Will śpiewając piosenkę. Jak głos jest piękny. Taki delikatny, słodki. O czym ja myślę?! Toby, jesteś idiotą. Po chwili poczułem rękę na ramieniu. Za mną stali E.J i Jeff. Gdy powiedziałem im, że to Willow śpiewa, Jeff najpierw sądził że sobie żartuję, ale gdy ją zobaczył, po prostu zaniemowił. Zaraz dołączyli do nas jeszcze reszta proxy oraz Jane. Will powoli ściszyła głos, tym samym kończąc piosenkę. W tym momencie jakby obudziłem się z transu. Przecież ona zaraz otworzy te drzwi i co zobaczy? Szóstkę osób gapiących się na nią jak idioci.
- Do pokoi! Już! - Szepnąłem ledwo slyszalnie. Wszyscy zerwała się z miejsca, i pognali do pokoi, oczywiście po drodze potrącając się nawzajem. Szybko wpadłem do swojego pokoju, i zatrzasnąłem drzwi w ostatniej chwili. Jutro czeka nas jeszcze trening, więc powinienem się położyć spać.

Pov Willow

Obudziłam się dzięki budzikowi, oraz krzykom mojego brata.
- Wstawać wszyscy!!!
- Jeffrey zamknij się!!!
- Chciałabyś Jane!!
Dłużej już nie słuchałam tych krzyków.
Ubrałam się w przygotowane wczoraj ubrania, zrobiłam kucyka, po czym zeszłam na dół na śniadanie. Już z korytarza dało się czuć zapach naleśników i czekolady. Szybko zbiegłam po schodach wprost do jadalni, prowadzona przez piękny zapach. Gdy dotarłam na miejsce, zobaczyłam większość creepypast siedzących i jedzących posiłek. Brakowało tylko mnie i Jednej osoby. Nie zwróciłam uwagi kogo nie było. Po prostu skoczyłam na krzesło i złapałam jedzenie. Po zjedzeniu jednego naleśnika zauważyłam, że brakuje Toby'ego.
- Ktoś widział Toby'ego? - Pierwszy oprzytomniał Masky
Wszyscy naraz odpowiedzieli, że nie, więc powiedziałam, że mogę po niego pójść.
Idąc korytarzem do jego pokoju, nie zauważyłam konsoli, o którą się wywaliłam. Skoro już ją znalazłam, może później przejdę się do Bena. W międzyczasie stałam już przed ciemnymi drzwiami z imieniem naszej zguby. Zapukałam do drzwi, ale nikt ich nie otworzył. Jako że nikt nie przyszedł, po prostu otworzyłam drzwi weszłam do środka. Pokój był beżowy a meble białe. Na dużym, dwuosobowym łóżku zobaczyłam śpiącego pewnego chłopaka. Próbowałam go obudzić. Nic na niego nie działało. Ani zwykłe " wstawaj Toby" ani szturchanie palcem w bok. Postanowiłam w takim razie zrobić coś, na co tylko osoba odważna by się odważyła ( trochę masło maślane, ale co mi tam) A mianowicie.....  Zabrałam mu kołdrę. Chłopak, gdy poczuł brak ciepła, wstał jak poparzony.
- Co jest?!
- Pobudka
- Tak wcześnie?!
- Toby, jest 9 rano. Wszyscy są na śniadaniu.
- To nie zmienia faktu, że zabrałaś mi kołdrę. A to znaczy że zginiesz! - w tym momencie złapał poduszkę i rzucił nią we mnie.
- Ej! - Złapałam drugą, i rzuciłam w niego.
- A co na śniadanie?
- Naleśniki i czekolada
- To na co czekasz?!
- Przyszłam tu po ciebie, więc tak naprawdę to powinniśmy już być na dole.
Zabrałam Toby'ego do jadalni, a kiedy wszyscy zjedli, ktoś rzucił naleśnikiem w L.Jacka. Ten, lekko zdenerwowany, postanowił się odegrać, jednakże trafił kogo innego. Tak właśnie rozpętała się wojna na jedzenie. Po skończonej bitwie wszyscy byli w czekoladzie i bitej śmietanie, więc każdy poszedł do siebie się przebrać. Gotowa na trening zeszłam na dół i sprawdziłam godzinę. 10:51 a o 11 zaczynamy. Te 9 minut poczekam przed drzwiami. Myśląc o treningu zdałam sobie sprawę z kilku rzeczy:

1. Nie mam broni
2. Przecież znam ich tylko jeden dzień, więc czemu zachowuje się jakbym długo tu już mieszkała?
3. Czemu tak latwo zgodziłam się a propozycje Slendera?
4. Co ja tak właściwie tu robię?
5. Zapomniałam że to mordercy. Zresztą tak samo jak mój brat.
6. Niedługo może będę jedną z nich.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A: witam po jak zwykle bardzo długiej przerwie! No, rozdział 10 za nami. Bez tej zbędnej paplaniny "od Autorki" mamy 1051 słów! Tym razem zmieniłam styl rozdziału. Myślę że chyba tak zostanie. Więc, możecie mnie teraz zjechać w komentarzach za długą przerwę ;-;

Mój Goferek | Ticci Toby Donde viven las historias. Descúbrelo ahora