4.

769 53 5
                                    

blair

Mama podwiozła mnie pod szpital. Popatrzyłam na masywny budynek stojący na totalnym pustkowiu. Otaczał go tylko las. Wyglądał trochę przerażająco, tym bardziej, że nikogo tutaj nie było.

- Powodzenia - szepnęła, podekscytowana moją pierwszą pracą, mama.

Odpowiedziałam nikłym uśmiechem wysiadając z auta. Nim się spostrzegłam, zostałam już kompletnie sama, a ponieważ byłam trochę za wcześnie postanowiłam jeszcze zaczekać. Wyciągnęłam telefon i szybko napisałam smsa do przyjaciółki, lecz w odpowiedzi dostałam tylko krótkie:

"Spóźnię się:)"

Także, będę stała tutaj teraz sama. Spojrzałam ponownie na budynek, który znajdował się za moimi plecami, zauważając, że kilka firanek się poruszyło. Przełknęłam głośno ślinę. Zbladłam. Patrzyłam niecierpliwie na zegarek, a kiedy wybiła godzina 7:50, zdecydowałam wejść do środka.

Nie poczułam dużej zmiany temperatur. Jak było zimno na zewnątrz, tak samo zimno było w środku. Rozejrzałam się niepewnie na boki, po czym udało mi się dostrzec, że za wysoką ladą ktoś się porusza.

Głośne stukanie podeszwy moich butów rozległo się niespodziewanym echem, przez co kobieta podniosła się z krzesła, aby spojrzeć kto pojawił się w holu. Napięłam swoje mięśnie, gdy każdy krok przybliżał mnie do surowo wyglądającej pielęgniarki.

- Witam - głos miała bardzo łagodny, co trochę mnie uspokoiło.

- Dzień dobry - odpowiedziałam nienaturalnie wysokim tonem, zawsze tak mówię, gdy się stresuję. - Miałam dzisiaj stawić się tutaj na praktyki.

- Pani godność? - założyła na nos okulary zawieszone na łańcuszku.

Z powrotem usiadła i zabawnie mrużąc oczy wyszukiwała listy studentów, którzy mieli się pojawić w pracy.

- McCarthy. Blair McCarthy.

- Poproszę pani dokumenty.

Im dłużej przebywałam w tym miejscu, tym bardziej się do niego przyzwyczajałam.

Nie będzie tak źle! Chyba...

- Zapraszam na piąte piętro - kobieta wskazała na windę, która jakby na jej zawołanie się otworzyła.

Ruszyłam szybkim krokiem w kierunku lustrzanego, ciasnego pudełka, które strasznie wolno wiozło mnie na najwyższe piętro. Poprawiłam swoje włosy, strój...

Dźwięk otwierających się drzwi.

Nie byłam na to gotowa.

Zamurowało mnie, ale starając się zachowywać naturalnie postawiłam pierwsze kroki na korytarzu. Nikt z pacjentów nie zwracał na mnie większej uwagi, być może dlatego, że nie byłam pierwszą nieznaną im osobą, która się tu dzisiaj pojawiła.

- Pani na praktyki? Zapraszam za mną! - na przywitanie wyszedł mi przystojny młody lekarz, który układając swoją dłoń na moich plecach skierował mnie do pokoju lekarskiego.

Siedziało tutaj już paru moich znajomych ubranych w kitle z przypiętymi do nich nazwiskami. Po chwili dołączyłam do nich ja:

"Praktykantka

Blair McCarthy"



VOLUNTEERWhere stories live. Discover now