7.

619 54 4
                                    

Zaciskałam nerwowo w dłoniach granatową podkładkę, do której przyczepioną miałam kartkę rozmiaru A4 z danymi osobowymi i przebiegiem choroby mojego podopiecznego.

Imię (imiona) i nazwisko: Justin Drew Bieber

Wiek: 27 lat

Krótki opis pobytu: Pacjent po wypadku samochodowym. Przetransportowany z zamkniętego zakładu karnego dla mężczyzn.

Diagnoza: Długotrwała, nieleczona lub leczona nieodpowiednimi środkami, depresja reaktywna. W trakcie badań nad wykluczeniem innych rodzajów depresji.

Pod spodem miałam puste miejsce na swoje notatki, które musiałam obowiązkowo wypełniać każdego dnia, ponieważ są one częścią zaliczenia moich praktyk. Początkowo uznałam, że nie będzie to takie trudne, dopóki nie odkryłam, że mój dzienniczek ma kilkanaście stron.

Przeżegnałam się w myślach, wspominając słowa z jednego z wykładów przygotowawczych: "Drodzy Państwo, notatki na temat współpracy z pacjentami proszę uzupełniać systematycznie z dokładnymi datami. Upominam - jeżeli nie zajmą one przynajmniej połowy wyznaczonego miejsca, będzie to równoznaczne z obniżeniem oceny stosunkowo do ilości zapisanego miejsca"

Nie skupiałam się na prowadzonej właśnie wycieczce po oddziale szpitalnym. Czytałam w kółko krótkie informacje wypisane na "ściądze", starając się je w miarę możliwości zapamiętać. przynajmniej większość z nich.
Chciałam zrobić jak najlepsze, najbardziej profesjonalne wrażenie na pacjencie.

- ...także, zapraszam do pracy! - z wszystkiego co w ostatnim czasie mówił lekarz, usłyszałam tylko to.

- Powodzenia Blair, będzie dobrze - szepnęła Meghan, klepiąc mnie dla otuchy po ramieniu.

- Tobie też - odpowiedziałam wymuszając uśmiech, który natychmiast zrzedł, gdy stanęłam przed wejściem do sali 271.

Głęboki oddech i kilka stuknięć w stosunkowo stare drzwi, wypełnione matowym szkłem w niewielkiej części u góry. Zero odpowiedzi, więc wprosiłam się do środka.

O moje ciało odbił się powiew chłodnego wiatru. Lewa strona pokoju była całkowicie ułożona i pusta, przygotowana na przyjazd nowego pacjenta. Prawa strona natomiast odznaczała się okropnym nieporządkiem, a mianowicie:

- niepościelone łóżko;

- nieułożone ubrania, rozrzucone w przypadkowe miejsca;

- sterty talerzy z niedokończonym, bądź nawet nie zaczętym, jedzeniem...

Mogłabym wymieniać tak długo, jednak nie przyszłam tutaj, aby krytykować czyjeś zachowanie. Zatrzymałam swój wzrok na szczupłej osobie siedzącej na parapecie przy otwartym oknie. Uśmiechnęłam się niepewnie zaciskając swoje usta. Nie zwracał uwagi na moją obecność, zupełnie tak, jakbym nie istniała.

- Nie uważa pan, że dzisiejsza temperatura nie jest sprzyjająca dla pańskiego zdrowia? - zaczęłam od złej strony.

"Powinnaś się najpierw przedstawić..." Skrytykowałam się w myślach, gdy ten nie odpowiedział.

Nawet nie drgnął...

- Nazywam się Blair McCarthy, jestem nową praktykantką... - podeszłam do okna i energicznie wyciągając dłoń w stronę krótko-ostrzyżonego szatyna, spotkałam się z totalną ignorancją.

"No nic Blair, musisz się przyzwyczaić."

- Luz... - burknął w rękaw swojej bluzy, wyraźnie pokazując, że nie ma ochoty uścisnąć ze mną ręki na powitanie.

Zażenowana powoli schowałam dłoń w kieszeń kitla i chwilę zastanowiłam się nad tym, co powinnam teraz powiedzieć.

Westchnęłam ciężko, rozglądając się chwilę po kątach pomieszczenia. Zanuciłam jakąś melodię, chcąc zaprzestać ciszy i dać sobie chwilę, na zastanowienie się nad kolejnym tematem do rozmowy.

- Może zapoznamy się, żeby lepiej nam się pracowało? Opowie mi pan trochę o sobie...

- Może nie... - przerwał, nie patrząc nawet na chwilę w moją stronę.

Czemu muszę mieć zawsze pod górkę?

VOLUNTEERWhere stories live. Discover now