13.

351 31 5
                                    

justin

Siedziałem na parapecie wpatrzony w błyszczący przedmiot znajdujący się w moich dłoniach. Przekładałem go z palca na palec, zastanawiając się jaka musiała być okazja, że ta skromna, szara myszka dostała tak bogaty element biżuterii. Nie pasował on do niej ani trochę... Jakiś niezły idiota musiał się niepotrzebnie wykosztować na ten drogi badziew, bo Blair nawet nie wróciła po niego wczoraj.
Może nawet się nie zorientowała...

Zabawne...

Charakterystyczne skrzypnięcie drzwi sprawiło, że natychmiastowo schowałem pierścionek w kieszeń bluzy. Wzrok wtopiłem w ponury krajobraz za oknem.

- Dzień dobry. - cichy szept nie sprawił u mnie większej reakcji, jak westchnięcie.

Można by powiedzieć, że była to moja odpowiedź.

- Panie Justinie? - na okropne określenie "Pan" spokojnie odkręciłem głowę z nieprzyjemnym wyrazem twarzy.

Moje ostre spojrzenie spotkało się z ciemnymi oczami Blair.

- Jak mija dzień? - zauważyłem, że młoda dziewczyna stara się dyskretnie rozejrzeć po sali.

Szukała swojej zguby.

- Zawsze te same pytanie... - burknąłem. - Pani Blair...

Wtedy brunetka podeszła do okna i usiadła na przeciwko mnie, w taki sposób, że mimowolnie dotykaliśmy się niewielkimi powierzchniami naszych ciał. Skrzyżowała nogi, by zrobić mi więcej miejsca i uśmiechnęła się.

- Justin. - poprawiła się, a ja w myślach modliłem się do "Boga", który wciąż mnie krzywdził, by tym razem "zachował mnie od złego".

Tym czymś "złym" miało być pytanie o pierścionek, którego nie chciałem jej oddać. Wziąłem go dla siebie, ponieważ chciałem mieć na wszelki wypadek element do szantażu. Jeśli był dla niej ważny, zrobi wszystko co jej podyktuję. Chyba, że mnie nie zawiedzie...

Tak, jasne Justin, jak wszyscy do tej pory...

Ku mojemu zaskoczeniu, z jej ust wpłynęło krótkie pytanie:

- Wiesz co ci powiem?

Spojrzałem pytająco na moją wolontariuszkę, która skupiła swój wzrok za brudnym oknem.

- Przeznaczenie ma wielką moc.

Zaciekawiła mnie, jednak nie miałem pojęcia jak pociągnąć dalej ten temat. Dość nachalnie jeździłem wzrokiem po każdym centymetrze jej ciała, dopóki nie odkręciła wzroku w moją stronę. Zachichotała pod nosem.

- Właściwie... To bez znaczenia.

- Nie. - wrzuciłem mimowolnie, sam zszokowany tym krótkim, nieplanowanym zwrotem akcji.

W oczach Blair zaświeciła iskierka nadziei na dłuższą rozmowę niż kilku sekundowe wymienienie pojedynczych wykrzyknień.

- Mów. - poprosiłem trochę zbyt oschłym tonem jak na prośbę, jednak nie zniechęciło to mojej rozmówczyni.

Brunetka zacisnęła swoje pełne wargi wzdychając ciężko.

- Możesz powiedzieć, że jestem niedojrzałą gówniarą, nie obrażę się. To dość dobre określenie na kobietę, która nie umie określić swoich uczuć.

- Ja nie umiem też. - składnia moich zdań powalała na kolana nie jednego przeciętnego człowieka, a wykształconego jezykoznawcę musiałaby przygwoździć do ziemii.

Dziewczyna wyraźnie się zestresowała. Po jej zmieszanym wyrazie twarzy mogłem odczytać, że obawiała się, że mnie uraziła, dlatego nie chcąc ciągnąć tego tematu dalej, zapytałem:

- Ile masz lat?

- 23.

- Myślałem, że jesteś młodsza... - po raz kolejny zawstydziłem opiekunkę, dlatego poczułem jak robię z siebie wariata.

Byłem wariatem, ale miałem na myśli inny rodzaj wariactwa. Te wariactwo, kiedy stawiasz się w złym świetle przed inną osobą...

- Wyjdź stąd. - warknąłem, czując jak negatywne emocje wypełniają mnie od czubka głowy po palce u stóp.

Chciałem wybuchnąć złością samotnie, by nie kazać Blair na to patrzeć. To był pewien rodzaj troski, który rozumiałem tylko ja.

- Proszę! - złapałem dziewczynę mocno za jej drobne ramiona widząc w jej oczach ogromną panikę. - Idź stąd!

Brunetka zamarła, a ja chcąc się jej pozbyć, byłem bliski wyrządzenia sporej krzywdy na jej ciele. Moje ręce zaciskały się coraz mocniej. Wiedziałem, że sprawiam jej ból, jednak ona tylko patrzyła na mnie ze strachem.

- IDŹ! - zrzuciłem ją z parapetu tak, że upadła na podłogę.

Po raz kolejny, zaskakując mnie, wstała spokojnie. Otrzepała ubranie i wyszła. Wtedy zorientowałem się kim dla mnie była.

Maskotka do rozładowania emocji...

~

VOLUNTEERWhere stories live. Discover now