Rozdział 12

6.7K 252 29
                                    

Przyjazd rodziców Ami nieco zamotał w naszym codziennym życiu. Przede wszystkim musiałyśmy pozbyć się wszystkich ''dowodów zbrodni'', które zalegały w naszym pokoju. Wszystkie sztalugi, płótna i inne zakazane rzeczy David zabrał do siebie na przechowanie, co by nie budziły niepotrzebnych podejrzeń. To był jednak sam czubek góry lodowej. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Ami okręconą w turkusowe Sari(1), z czerwoną kropką na czole.

- A ty co? Zamierzasz tak teraz paradować? - zapytała podejrzliwie Jessie.

- Mówiłam, że moi rodzice są dość specyficznymi osobami. Można powiedzieć, że bardzo mocno kultywują swoją kulturę - westchnęła brunetka, wkładając długie, ozdobne kolczyki.

- A my? - zapytałam, przyglądając jej się z mojego łóżka.

- Co wy?

- Jak mamy się zachowywać? - dopowiedziałam, nie do końca wiedząc czego mam się spodziewać.

- Właśnie! Proszę, nie mówcie nic o imprezach, alkoholu, a w szczególności o chłopakach - spojrzała po nas błagalnie, jakby od tego zależało jej życie.

- Poczekaj chwilę... - Jessie podniosła się do pozycji siedzącej i popatrzyła na Hinduskę z niedowierzaniem - Oni myślą, że ty tu tylko grzecznie siedzisz i się uczysz?

- Tak! I tak ma pozostać. Gdyby się o czymś dowiedzieli na pewno odesłali by mnie do domu. A to byłby totalny koniec mojego życia towarzyskiego - odparła zakłopotana.
Jess pokiwała jedynie głową, z powrotem opadając ciałem na swoją pościel. Ja również byłam nieco zaskoczona, ale powstrzymałam się od zbędnego komentarza. Wdrążyłam się w dalsze czytanie jakże ciekawego podręcznika od fizjologii, ale po chwili ponownie mi przerwano.

- Jadę odebrać ich z lotniska. Wieczorem mają przyjechać tutaj i obejrzeć uniwersytet. Nie chciałybyście się na ten czas gdzieś ulotnić? - zapytała z nadzieją w głosie, zbierając się do wyjścia. Był co prawda czwartek, ale wszystko było lepsze od durnej fizjologii albo innego medycznego gówna.

- Zaraz napiszę do Davida czy ma jakieś plany - westchnęłam i sięgnęłam po telefon.

- To ja jak zwykle pójdę nażreć się do Maka - mruknęła ze zrezygnowaniem Jess, nawet na moment nie odrywając się od swojego aktualnego zajęcia.

***

David przyjechał po mnie pół godziny później. Zgarnęliśmy ze sobą osamotnioną Jessie i pojechaliśmy do domu bractwa. Moja przyjaciółka - w przeciwieństwie do mnie - bardzo szybko odnalazła się w licznej grupie chłopaków. Oni z kolei zaaferowani byli ''nowym mięsem'', przez co wspólne zainteresowanie sobą rosło z minuty na minutę.

Podczas gdy cała gromada skupiła się w salonie, popijając piwo i grając na xboxie, ja u boku Davida siedziałam przy wysepce kuchennej i z rozbawieniem oglądałam to rozwrzeszczane widowisko.

- Organizuję w sobotę imprezę urodzinową - obwieścił nagle brunet, upijając łyk soku pomarańczowego.

- Mam się czuć zaproszona? - zaśmiałam się, zawieszając na nim akwamarynowe ślepia.

- Oczywiście. I możesz wziąć ze sobą Jessie i Ami. 

- Nie sądzę żeby Ami się pojawiła. Rodzice przyjechali w odwiedziny.

- Hah, no to samą Jessie. Ona ci chyba nie odmówi, prawda?

- Zdecydowanie nie - zaśmiałam się, doskonale znając imprezową naturę przyjaciółki. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że do imprezy zostały zaledwie dwa, niecałe dni. Zamyśliłam się na chwilę, co nie umknęło uwadze mojego towarzysza.

- Nad czym tak dumasz? - zapytał, przywołując mnie do rzeczywistości.

- Zastanawiam się co mogę kupić ci na prezent - odparłam, zerkając na niego pytająco.

- Możesz dać mi siebie - uśmiechnął się łobuzersko, przysuwając się odrobinę bliżej. Momentalnie poczułam się bardzo niezręcznie, bo od czasów Lucasa nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu byłam dziewicą, a wypowiedź Davida ewidentnie ociekała erotycznym podtekstem. Na moje policzki mimowolnie wstąpił szkarłatny rumieniec, a ja kompletnie nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.

- Myślę, że stringi ze słonikiem będą ciekawszą opcją - palnęłam, starając zachowywać się przy tym naturalnie. Na szczęście chłopak zdawał się nie wyczuć mojego zdenerwowania i jedynie uśmiechnął się szerzej, ukazując swoje urocze dołeczki w policzkach.

Oh Elizabeth, przestań się tak nimi zachwycać!

Nie wydaję mi się - odrzekł, rękę układając na moim kolanie. Wyglądał jakby napalił się samą wizją, ale nie. Nie było nawet takiej opcji. Już dawno uświadomiłam sobie, że nie zrobię tego z kimś, kogo szczerze nie kocham. Nie potrafiłabym.

- Nie znasz się - starałam się dyskretnie zboczyć z tematu i najchętniej już do niego nie wracać. Na szczęście jego uwagę odwrócił wrzask Flyna, który już po chwili rozpoczął swój lament.

- Oszukujesz! Nie gram z tobą więcej! - poderwał się z miejsca i wskazał palcem na totalnie zrelaksowaną Jess.

- Kotku, pogódź się z przegraną i nie rób scen. Trzeciej dogrywki nie będzie - odparła spokojnie, spoglądając na blondyna spod swoich długich, czarnych rzęs. To z kolei wywołało salwę śmiechu, a zrozpaczony chłopak rzucił pada na sofę i szybkim krokiem udał się na górę.

- Biedny Flyn... Dawno nikt nie okopał mu tak dupy - stwierdził Harry, odprowadzając zielonookiego spojrzeniem.

- Dobra Panowie, który następny? - w ogóle nie przejęta sytuacją Jessie klasnęła w dłonie i rozejrzała się po towarzystwie. Nikt jednak się nie wyrywał. Aż do czasu.

- Dobra, teraz ja - nagle odezwał się Tony i pochwycił odłożony przez Flyna pad - Ale musimy zagrać o coś, żebym miał większą motywację

- O co tylko chcesz - odparła brunetka z wyraźną pewnością siebie.

- Jak wygram, to robisz mi striptiz - powiedział, a zadziorny uśmieszek wdarł się na jego usta. Doskonale wiedziałam, że Jess jest do tego zdolna, ale nie myślałam, że zgodzi się tak szybko. Niebieskooka dopiła resztkę swojego piwa i odstawiła pustą puszkę na blat stolika.

- Dobra, ale jak przegrasz to ty robisz striptiz mi.

- Umowa stoi.


(1) - Sari – tradycyjna część garderoby zakładana przez kobiety na subkontynencie indyjskim.Sari jest pasem materiału, długości 5-6 metrów, którego się nie zszywa. 


Hello, PrincessWhere stories live. Discover now