Rozdział 19

6.2K 210 53
                                    

Gdy przebudziłam się rano i próbowałam przekręcić się na drugi bok, natrafiłam na coś twardego i ciepłego. Zaintrygowana tym faktem uchyliłam zaspane ślepia, by ujrzeć śpiącego tuż obok Davida. Nie miał na sobie koszulki i spał w samych bokserkach, otulony lekką, aksamitną kołdrą. Poprawiłam głowę na poduszce i zaczęłam mu się dyskretnie przyglądać. Wyglądał uroczo i kompletnie niewinnie, po prostu jak nie on. Miał znacznie jaśniejszą od Lucasa cerę i mniej mięśni, chociaż w dalszym ciągu nie można mu było zarzucić braku wysportowanej sylwetki.

Przestań Elizabeth. Skarciłam się w myślach, uświadamiając sobie, że podświadomie wszystkich porównuję z Wayfordem o którym już dawno powinnam zapomnieć.

Jakoś nie do końca docierał do mnie fakt, że od zeszłego wieczoru byliśmy z Davidem parą. To wszystko działo się tak szybko i nagle, że nawet nie zdążyłam tego dobrze przemyśleć. Nie można było jeszcze mówić o jakiejkolwiek miłości, a raczej o zauroczeniu, którego byłam oczywiście świadoma.

- Znowu mnie obserwujesz? - zapytał, uchylając powieki i wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu.

- Może - odparłam i delikatnie wzruszyłam ramionami. Chwilę później objął mnie w talii i przyciągnął do swojego rozgrzanego torsu. Dłoń niemalże automatycznie zsunął na mój pośladek i lekko zacisnął na nim palce. Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, nagle coś z wielkim rumorem upadło na podłogę w sąsiednim pokoju.

- Kurwa! - ktoś krzykną i w tym samym momencie rozpętała się dyskusja, której do końca nie rozumiałam.

- To nie z pokoju chłopaków? - zapytał Dav, marszcząc z niezadowolenia brwi.

- Chyba - przytaknęłam niepewnie, nie do końca orientując się w rozłożeniu pomieszczeń.

- Aż boję się pomyśleć, co tam się stało - westchnął ciężko, uwolnił mnie z objęć i wciągnął na siebie spodnie, leżące na krześle nieopodal łóżka. 

- Pójdę to sprawdzić - dodał i niemrawo ruszył w kierunku drzwi, przecierając zaspaną twarz dłonią. 

Również się podniosłam i podążyłam śladami szarookiego na korytarz, a następnie do pomieszczenia obok. Już z daleka dało się usłyszeć kłótnię Zacka i Flyna.

- Kurwa, co wy zrobiliście? - zapytał Dav, zatrzymując się w progu.  Na środku pokoju leżał potłuczony w drobny mak, kryształowy żyrandol. Oparłam się o futrynę drzwi i nie odzywając się ani słowem obserwowałam przebieg wydarzeń. W międzyczasie do zbiegowiska dołączyła reszta przyjaciół, w tym kulawa Jessie.

- To wina Flyna! Jak zwykle musiał się wygłupiać! - zaczął Zack, mocno gestykulując przy tym rękami.

- Moja wina?! Przecież sam zacząłeś! - odkrzyknął Flyn, widocznie oburzony zarzutem skierowanym w jego kierunku.

- Nie zacząłbym, gdybyś nie pierdolił głupot! - usprawiedliwił się Zack.

- Nie znasz mnie? Ja cały czas pierdolę głupoty, a ty nie musisz się od razu tak unosić!

- To może ja powiem co się stało - wtrącił się Brian, który aktualnie siedział na brzegu łóżka i był najwyraźniej zmęczony tą bezsensowną sprzeczką - Zaczęli się kłócić, Zack rzucił poduszką w Flyna, Flyn mu oddał a żyrandol pierdolnął o panele i rozsypał się po całym pokoju - wyrecytował znudzonym tonem głosu, niedbale wskazując palcem a to na Zacka, a to na Flyna. Afera trwała w najlepsze, a ja nie miałam ochoty dalej w niej uczestniczyć. Wymieniłyśmy z Jessie porozumiewawcze spojrzenia i czmychnęłyśmy do kuchni, gdzie panowała cisza i spokój.

- Mamy coś do jedzenia? - zapytała, stukając gipsem o kafelki.

- Ugh, chyba nie. Nie pamiętam żeby ktokolwiek robił jakieś zakupy - westchnęłam i odgarnęłam z twarzy kosmyki włosów, które wyszły z niedbałego koka, w którym spałam.

- Cholera, nie mam ochoty na kolejną pizze. Jem je cały czas odkąd wprowadziłyśmy się do akademika - stwierdziła brunetka i oparła się biodrem o wysepkę.

- Jess, muszę Ci coś powiedzieć - przerwałam temat śniadania, od samego rana krążąc myślami w okolicach wczorajszego wieczoru. Niebieskooka uniosła do góry brew widząc moją niepewność i ponagliła mnie gestem dłoni.

- Dav zapytał, czy chce z nim być - dopowiedziałam cicho, nie chcąc żeby ktokolwiek poza nią się o tym dowiedział. Na twarzy Jessie momentalnie wymalował się uśmiech i w ostatniej chwili zdążyłam zakryć jej usta dłonią, bo ta zapewne zaczęłaby piszczeć. Zawsze tak robiła, gdy była czymś mocno podekscytowana.

- Żartujesz?! - krzyknęła szeptem, nie kryjąc swojego zdziwienia. Pokręciłam przecząco głową i nieśmiało się uśmiechnęłam - To świetnie! Od samego początku ci mówiłam, że tak to się skończy.

- Nie wiem Jess, nie jestem do końca przekonana - stwierdziłam i oparłam się tyłkiem o przeciwległą szafkę tak, żeby stać do przyjaciółki przodem. Niestety nie dane nam było dokończyć rozmowy, bo do pomieszczenia wszedł Tony, David i Harry.

- Zamawiamy pizze?

***

Koncert miał się zacząć po południu, więc godzinę przed wyjściem zaczęłam się szykować. Postanowiłam na tą okazję ubrać grafitowy croptop z frędzlami, jeasnowe, postrzępione spodenki, skórzaną ramoneskę i czerwone conversy. Nigdy nie malowałam się jakoś wybitnie mocno, więc i tym razem postawiłam na kreski eyelinerem i soczyście czerwone usta. Całą stylizację dopełniła bandana w kolorze butów, którą póki co zawiesiłam na szyi. Nie była to jednakże zwykła ozdoba, a praktyczny gadżet. Festiwal bowiem w gruncie rzeczy odbywał się na pustyni i chociaż może nie było tego widać, to w powietrzu unosiło się mnóstwo pyłu. Ta chustka naciągnięta na wysokość nosa miała mnie ochronić od zapchania płuc. No, przynajmniej taki był plan.

Do miejsca docelowego pojechaliśmy taksówkami, bo zarówno Dav jak i Tony mieli zamiar pić. Pod sceną było już całkiem sporo osób, a swój występ dawał jakiś mało znany artysta. Ja z niecierpliwością czekałam na gwiazdę wieczoru, a do tego czasu zamierzałam powłóczyć się po straganach i budkach z jedzeniem, których było mnóstwo. Na obchód poszliśmy całą grupką, po drodze zaszliśmy na lane piwo i coś na ząb. Czułam się... dziwnie. David zachowywał się po prostu jakbyśmy byli dobrymi znajomymi, którzy razem udali się na imprezę. Trzymał się głównie z chłopakami, a o jakimkolwiek trzymaniu się za rękę czy okazywaniu czułości nie było w ogóle mowy. Jessie, która zgodnie z umową siedziała na ramionach Tonego, co jakiś czas zerkała w moim kierunku, rzucając mi pytające spojrzenia. Skrzętnie je jednak ignorowałam stwierdzając, że tak najwyraźniej musi być. W końcu Dav uprzedził mnie, że póki co nie chce nikomu o tym mówić, aczkolwiek nie sądziłam że nasza relacja ma tak wyglądać.

Starałam się jednak o tym nie myśleć, bawiąc się przy piosenkach Marshmello. Liczyłam, że zachowanie szarookiego się zmieni, ale niestety to nie nastąpiło aż do wejścia Calvina Harrisa na scenę. Wtedy podszedł do mnie i nachyliwszy się nad moim uchem zapytał

- Dobrze wszystko widzisz? Jeśli chcesz, to mogę Cię podnieść.

Co prawda mierna widoczność mi nie przeszkadzała, ale postanowiłam skorzystać z propozycji, chcąc nawiązać z chłopakiem jakikolwiek kontakt. Schylił się i wtem wskoczyłam mu na barana. Nie zeszłam aż do samego końca, tańcząc i wygłupiając się z resztą znajomych. Wkrótce jednak koncert dobiegł końca i cały tłum ruszył w stronę wyjścia z placu. Niedługo po tym dotarliśmy do apartamentu, a mimo późnej godziny wszyscy byli w znakomitych humorach.

- Nie otrzymałem jeszcze mojego prezentu urodzinowego - usłyszałam szept Davida, gdy siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakieś głupie programy. Mimowolnie spięłam się na tą wiadomość, szczerze powiedziawszy licząc, że po prostu o tym zapomniał. Chwilę później pożegnał się z resztą towarzystwa i chwycił mnie za rękę, następnie kierując się do naszego pokoju.





Hello, PrincessWhere stories live. Discover now