Rozdział 31

4.6K 155 12
                                    

- Wsiadaj no! - powtórzył z wyczuwalnym podirytowaniem, gdy nadal stałam osłupiała i miałam chwilowe zaćmienie mózgu. Jego podniesiony ton głosu sprowadził mnie jednak dość szybko na ziemię, więc otworzyłam drzwi od strony pasażera i wskoczyłam na skórzany fotel. W tym samym momencie pojazd ruszył, a ulatniająca się z mojego ciała adrenalina sprawiła, że zaczęłam drżeć. Alkohol również zdawał się w jakiś magiczny sposób wyparować z krwi, chociaż czułam się tylko pozornie dobrze. W rzeczywistości nadal byłam pijana, a teraz na dodatek jeszcze przestraszona i zmęczona ucieczką. 

- Co ci strzeliło do głowy? - brunet przerwał w końcu niezręczną ciszę panującą między nami, chociaż od razu poczułam się z tego powodu osaczona. 

- Przepraszam? - oburzyłam się, czując nagły przypływ odwagi i podniosłam się na fotelu, by móc na niego spojrzeć. 

- Po co zapuszczasz się w takie miejsca? Co? Najpierw trawka a potem zaczniesz ćpać? - kontynuował, czym jeszcze bardziej mnie rozjuszył. 

- Kim ty jesteś żeby mnie oceniać? - parsknęłam. - Po za tym, śledzisz mnie? 

- Przejeżdżałem tamtędy - wycedził prawie, że przez zęby. W tym momencie nie byłam pewna, czy kłócenie się z nim podczas jazdy było dobrym pomysłem, bo dam sobie rękę uciąć, że przyspieszył. A Lucas mimo wszystko zazwyczaj nie jeździł wolno. 

- Jasne. Zawsze przypadkiem przyjeżdżasz, przypadkiem się pojawiasz, przypadkiem się wpierdalasz w moje życie - przedrzeźniłam go, robiąc z palców cudzysłów. 

- Oh przepraszam, że uratowałem Ci dupę! - odbił piłeczkę, przejeżdżając na czerwonym świetle, które zmieniło się w ostatniej chwili.

- Nikt cię o to nie prosił do cholery! - podniosłam głos, mając w tej chwili ochotę go udusić. Brunet jednak nic nie odpowiedział, choć dobrze widziałam, jak wściekły jest. A wtedy na nowo zapadła cisza, która już wcale mi nie przeszkadzała. Zaczęłam wpatrywać się w boczną szybę, ostentacyjnie odkręcając się do Lucasa dupą. Może nie było to do końca poważne, ale chciałam zaakcentować fakt, że jestem na niego zła. 

Po kilku minutach jazdy, brunet zjechał na jakiś niewielki parking, czym wywołał moje zainteresowanie. Przeniosłam na niego pytające spojrzenie, kompletnie nie wiedząc po co się zatrzymaliśmy.

- Głodny jestem - wyjaśnił krótko, odpinając pas i zbierając się do wyjścia. 

- Chyba sobie żartujesz - popatrzyłam na niego jak na niepełnosprawnego umysłowo. - Jest prawie trzecia w nocy, odwieź mnie do akademika. 

- Już ci powiedziałem, że jestem głodny. Idę po kebaba - odparł spokojnie, kompletnie ignorując moje żądania. Ze niedowierzaniem patrzyłam jak wysiada i idzie w kierunku niewielkiego lokalu z fastfood'em. 

Dupek. 

Niewiele myśląc, również wysiadłam.  Zamierzałam dopilnować, żeby szybko złożył zamówienie, dzięki czemu będziemy mogli wracać. Gdy weszłam do budynku, do moich nozdrzy dotarły przeróżne zapachy. Jedne były bardziej smaczne i sprawiały, że moje ślinianki zaczęły pracować jak szalone, a inne mniej. W każdym bądź razie poczułam się piekielnie głodna. I nie ma co się dziwić, był prawie środek nocy, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłam. 

Lucas zdawał się mnie ignorować, podczas gdy ja wcale się tym nie przejmowałam i wertowałam ''menu'', szukając czegoś wegetariańskiego. Niestety większość ''potraw'' opierała się na kurczaku lub wołowinie, więc pozostały mi frytki prosto ze starego, śmierdzącego oleju, który prawdopodobnie pamiętał jeszcze czasy drugiej Wojny Światowej. Yummy. 

Wkrótce brunet zapłacił i wtedy mężczyzna za barem przeniósł swój wzrok na mnie. Poczułam się trochę onieśmielona, bo dobrze wiedziałam, że stojący tuż obok Lucas również mi się przygląda. 

- Frytki belgijskie poproszę - powiedziałam, starając się zignorować nieprzyjemne uczucie sprzed chwili. W tym samym momencie sięgnęłam do swojej niewielkiej torebki po pieniądze, ale szybko się rozczarowałam, bo pieniędzy nie było. Najwyraźniej przepiłam dzisiaj całą gotówkę i całe szczęście, że nie wzięłam ze sobą karty kredytowej, bo to mogło się skończyć źle. Tak czy siak, poczułam się piekielnie głupio. 

- Wiem Pan co, jednak chciałam zrezyg... - zaczęłam, dobrze wiedząc, że moje policzki właśnie przybierają kolor purpury. Nie dane mi było dokończyć, bo w tym samym momencie do akcji wkroczył Lucas, kładąc na ladzie odpowiedni banknot. 

- Proszę, księżniczko - powiedział trochę kąśliwie i chociaż nie byłam z tego faktu szczególnie zadowolona, to mimo wszystko głód zwyciężył. 

- Dzięki - odburknęłam i otrzymawszy paragon, siadłam przy pobliskim stoliku. 

Wkrótce nasze zamówienia były gotowe, a Lucas stwierdził, że idealnym pomysłem będzie zjedzenie tego na zewnątrz. Nie śmiałam protestować, bo również potrzebowałam świeżego powietrza. Nie zamierzałam jednak iść nigdzie daleko, więc posadziłam tyłek na pierwszej napotkanej, w miarę dogodnej ławce. Jedliśmy w ciszy, a ja robiłam to chyba zbyt łapczywie, bo brunet nie omieszkał zwrócić na to swoją uwagę.

- Myślałem, że to ja byłem głodny - stwierdził, w reakcji na co natychmiast przewróciłam oczami. 

- Bo byłeś, ja ci tylko towarzyszę - wzruszyłam ramionami, w dalszym ciągu mieląc w buzi frytkę. Widziałam kątem oka jak kręci z rozbawieniem głową, ale zignorowałam to. Potrzeba napełnienia żołądka była w tej chwili ważniejsza niż wszystko inne. Nie dziwota więc, że skończyłam konsumpcję wcześniej od Lucasa. Zmięłam w dłoniach papier, w który zapakowane były frytki i wyjęłam z torebki papierosa. Zdążyłam go tylko wetknąć między usta, gdy Lucas bez słowa przechwycił go i zgniótł w dłoni. 

- Oszalałeś? - popatrzyłam na niego z wyrzutem. 

- Chyba ty oszalałaś - warknął, momentalnie zmieniając wyraz twarzy na wkurzony. - Od kiedy palisz? 

- Jestem dorosła i na pewno nie muszę ci się spowiadać co robię i z kim! 

- Świetnie, nie chce cię więcej widzieć z papierosem - odpowiedział, jakby kompletnie ignorując moje słowa. Poczułam się w tym momencie jak małe dziecko, otrzymujące reprymendę od rodzica. A to z kolei sprawiło, że zapragnęłam zrobić mu na złość. Wyjęłam więc kolejnego papierosa, ale sytuacja się powtórzyła. Lucas zabrał mi go w ust, zgniótł i wyrzucił. Skwitowałam to bezsilnym stęknięciem, przez chwilę mając ochotę go uderzyć. Powstrzymałam się jednak, starając się opanować emocje i nie dać czarnookiemu satysfakcji z wyprowadzenia mnie z równowagi. 

- Dobrze. Już nigdy więcej niczego nie zapalę. Wow, dzięki mój wybawco - posłałam mu najbardziej fałszywy uśmiech na jaki było mnie stać. W pewnym momencie poczułam, że mój telefon wibruje. Spojrzałam na ekran, na którym widniało 6 nieodebranych  połączeń od Davida i 4 od Jessie. Nim zdążyłam zareagować, komórka po raz wtóry zaczęła dzwonić, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Davida, które nie umknęło uwadze Lucasa.

- No odbierz, na pewno bardzo się o ciebie martwi - rzucił, a jego ton głosu był przepełniony sarkazmem. Nie skwitowałam tego, a po prostu zablokowałam ekran i podniosłam się z ławki. 

- Masz racje, chyba już czas, żebyś mnie odwiózł - stwierdziłam, chowając telefon do torebki. Ciężko mi było zidentyfikować wyraz twarzy Lucasa w tym momencie, ale pokiwał głową i również wstał, ruszając w stronę parkingu. 

- Wedle życzeń - mruknął, później już do samego końca nie odzywając się ani słowem. 

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now