Rozdział 21

5.7K 182 13
                                    

Wracając do apartamentu, z moją okropną orientacją w terenie i bez telefonu, zgubiłam się dwa razy. Na dodatek byłam na tyle zobojętniała, że nie obchodziło mnie, czy faktycznie dotrę do celu, czy będę musiała spać na ławce niczym menel. Myślę nawet, że ta druga opcja byłaby lepsza, bo przynajmniej nie musiałabym oglądać parszywej mordy Davida. 

Tak czy siak, po długim czasie błądzenia, cała zapuchnięta od płaczu, z rozmazanym makijażem i dłonią ubrudzoną zaschniętą krwią, odkluczyłam drzwi i weszłam do ciemnego salonu. Kątem oka zauważyłam, że w kuchni świeci się światło i zastygłam w bezruchu, modląc się, by nie był to żaden z chłopaków. Na szczęście po chwili moim oczom ukazała się lekko zdezorientowana Jessie. Na mój widok otworzyła szerzej oczy i szybkim krokiem ruszyła w moim kierunku.

- Elizabeth? Co się stało? - zapytała z troską, ale i lekkim przerażeniem, za pewne ze względu na mój wygląd. Chciałam jej wszystko opowiedzieć, ale nie mogłam. Gardło nieprzyjemnie mi się zacisnęło, a ja poczułam, że zaraz na nowo się rozpłaczę. Dlatego nie odzywając się ani słowem, wtuliłam się w drobne ciało brunetki, mocząc jej koszulkę słonymi łzami. Trwało to dłuższą chwilę, zanim zdołałam się uspokoić, a dziewczyna przez cały ten czas jedynie miziała mnie po włosach i nie zadawała pytań, co cholernie doceniałam. 

Jakiś czas później siedziałam na kanapie, podczas gdy Jess przygotowywała w kuchni gorącą czekoladę. Dołączyła do mnie niosąc dwa, parujące kubki i popatrzyła na mnie łagodnie, najwyraźniej oczekując wyjaśnień. Wszyscy spali, więc nie czułam obawy, że ktoś nas usłyszy. 

- Miałam rację Jess. Temu dupkowi zależało tylko na tym, by mnie przelecieć - wyznałam, pociągając nosem.

- Powiedział Ci to? - zapytała, marszcząc brwi w geście zdezorientowania. 

- To wyszło samo. Nie chciałam uprawiać z nim seksu i wtedy w nerwach stwierdził, że przecież jesteśmy razem więc kompletnie nie wie o co mi chodzi - odparłam, upijając małego łyczka napoju. 

- Jesteś pewna, że o to mu chodziło? 

- A o co innego? Bronisz go? - zaatakowałam ją, kompletnie nie spodziewając się takiej reakcji. Byłam zdruzgotana i jedyne, czego było mi jeszcze trzeba to to, żeby moja przyjaciółka mi nie uwierzyła. 

- Oczywiście, że go nie bronię! Jak mogłaś tak nawet pomyśleć... - oburzyła się, przewracając oczami - Jeśli będzie trzeba, to sama skopię mu dupę, ale... Może to było w emocjach i nie to miał na myśli? Nie denerwuj się, ale nie wszystko jest zawsze czarne albo białe. 

Zamyśliłam się chwilę nad jej słowami.

- Nie wiem co miał na myśli, ale wiem co powiedział i w jaki sposób to powiedział. Już kilka razy próbował się do mnie dobrać, a potem nagle zaproponował mi związek. Nie sądzisz, że to trochę dziwne? 

- Cóż, sama się zdziwiłam, gdy mi o tym powiedziałaś. Ale David wydawał się być naprawdę tobą zauroczony. Dobrze widziałam jak na ciebie patrzy. No ale opowiedz mi co się stało potem. O matko. I co się do cholery stało z twoją dłonią?

Westchnęłam, spoglądając na poharataną skórę. Jessie kazała mi poczekać, by po chwili wrócić do salonu wraz z niewielką apteczką. Podczas gdy przemywała mi ranki i zakładała opatrunek, ja ze szczegółami powiedziałam jej wszystko, co wydarzyło się po tym jak wyszłam z apartamentu.

- A to skurwiel... - stwierdziła, gdy usłyszała całą historię. 

- Nie wiem co teraz zrobię Jess, nie mam pieniędzy na nowy telefon. 

- Pożyczyłabym Ci, ale dobrze wiesz, że u mnie również jest krucho z kasą - skrzywiła się, patrząc na mnie ze współczuciem.

- Będę musiała chyba znaleźć sobie jakąś pracę na popołudnia. Nie widzę innego wyjścia - wzruszyłam ramionami, nie chcąc nawet mówić o tej historii babci, która prawdopodobnie zaraz po tym zeszłaby na zawał. 

Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, po czym kazałam dziewczynie wracać do łóżka. Było już późno, a jutro czekała nas długa podróż do domu. Nie wyobrażałam sobie porannej konwersacji z Davidem, ale wiem, że było ona nieunikniona. Bez siły i chęci do życia, usnęłam w salonie. 

Co prawda nie ustawiłam budzika, bo nie miałam nawet jak tego zrobić, ale dzięki Bogu obudziłam się przed wszystkimi. Dzięki temu, mogłam na spokojnie doprowadzić się do ładu, by nie wyglądać niczym potwór z Loch Ness. Oczywiście, moje oczy w dalszym ciągu były zapuchnięte, ale na szczęście po zrobieniu nowego makijażu nie było tego aż tak bardzo widać. Nie zamierzałam po sobie okazać, jak bardzo dotknęły mnie wydarzenia z wczoraj. Nie mogłam dać Davidowi satysfakcji, że udało mu się mnie zranić. 

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie, gdy do pomieszczenia weszła zaspana Jessie.

- Jak się trzymasz? - zagadnęła, biorąc sobie szklankę wody.

- Jest okej - skłamałam, biorąc gryza przygotowanej wcześniej kanapki. Chwilę później dołączyli do nas Tony, Flynn i Brian, a po pewnym czasie jeszcze Joseph, Zack i Harry. Dobrze wiedziałam, że faceci nie są zbytnio spostrzegawczy, ale w tym momencie bardzo się z tego cieszyłam, bo o dziwo nikt nie zauważył we mnie niczego podejrzanego. Nawet tego, że miałam zabandażowaną dłoń. Na samym końcu, gdy wszyscy jedli już śniadanie, przyszedł David. Od razu na mnie spojrzał, ale skrupulatnie zignorowałam jego wzrok, skupiając się na rozmowie z Harrym. 

Dosiadł się do stołu w momencie, gdy ja skończyłam posiłek.

- Pójdę się spakować - obwieściłam i odłożywszy talerz do zlewu, ruszyłam w kierunku pokoju, korzystając z tego, że nie było w nim szarookiego. Bez pośpiechu zaczęłam składać ubrania i pakować je do walizki, gdy jak na złość, David stanął w drzwiach.

- Możemy porozmawiać? - zapytał, obserwując moje poczynania.

- Nie mamy o czym rozmawiać - odparłam, rzucając mu krótkie, pojedyncze spojrzenie.

- Gdzie wczoraj poszłaś? - nie dawał za wygraną. 

- Wydaję mi się, że nie powinno cię to obchodzić - odpowiedziałam oschle, nie odrywając się od mojego aktualnego zajęcia. 

- No patrz, a jednak mnie obchodzi - fuknął sfrustrowany. 

- To nie mój problem - wzruszyłam ramionami, dopinając walizkę i stawiając ją na kółkach. Zamierzałam wyjść z pomieszczenia, ale David skutecznie mi to uniemożliwił, zagradzając mi drogę. Zmierzyłam go spojrzeniem, z rozbawieniem unosząc brew. Patrzył na mnie trochę smutnym wzorkiem, ale szybko to zignorowałam. Wyminęłam go odstawiając walizkę na korytarz, po czym wróciłam do kuchni, chcąc uniknąć kolejnego spotkania z chłopakiem sam na sam. 

Gdy wszyscy się spakowali, oddaliśmy klucze, chłopcy zapłacili za zbity żyrandol i wyszliśmy na parking, gdzie zaparkowane były nasze samochody. 

- Tony, mogę jechać z tobą? - zapytałam chłopaka, co oczywiście wywołało zdziwione wyrazy twarzy u wszystkich, oprócz Jessie i Davida.

- Elizabeth... - szarooki odezwał się ze skruchą, ale ja w dalszym ciągu wpatrywałam się w Tonego, wyczekując od niego odpowiedzi.

- Ugh, jasne. Nie ma problemu - oparł lekko zmieszany, dyskretnie posyłając Davidowi pytające spojrzenie. Ten jedynie wzruszył ramionami i z wyraźnym wkurzeniem wsiadł do swojego auta. 

- Dzięki - posłałam mu ciepły uśmiech i chwilę później jechaliśmy już w stronę Miami. 


Hello, PrincessWhere stories live. Discover now