Czasu Bieg

723 35 13
                                    

       Astrid przeglądała się w lusterku, analizując swoją twarz w poszukiwaniu zmarszczek i innych defektów skóry. Jej usta złożyły się w niezadowolonym grymasie, gdy ujrzała kolejną zmarszczkę. Spojrzała się na zawalony różnymi kremami blat, po czym wzięła w rękę krem przeciwzmarszczkowy i nałożyła odrobinę specyfiku na skórę. Z żalem westchnęła, po czym wyszła z łazienki.

- Gordon,  oddaj mi kucyka! - krzyczała na cały głos mała dziewczynka, nieodrywając wzroku ze swojego starszego brata,  który ganiał po pokoju z wysoko uniesioną ręką,  w której trzymał ulubioną zabawkę siostrzyczki.
- Chyba w snach! - oznajmił chłopiec.
        Był on pierwszym dzieckiem Czkawki i Astrid.                Posiadał rude włosy po swoim dziadku, masę piegów na buźce oraz duże, zielone oczy. Po matce jednak odziedziczył charakter.  Był uparty, silny,  miał temperament. Liczył lat dziewięć. Jego ojciec bardzo go kochał, zabierał go na wycieczki i pokazywał najpiękniejsze miejsca na Berk. W końcu Gordon ubłagał rodziców i wytresował własnego smoka z gatunku Sand Wraith. Nazwał go Niespopiasek. Imię to powstało, gdy smok po raz pierwszy wyskoczył z piasku zaskakując wodza i jego syna.
    Jego siostrzyczka, Nadzieja, jednak zawsze nazywana była Nadia, urodziła się z wielkimi, mądrymi, niebieskimi oczami. Miała je po matce.  Jej włosy były koloru ciemniejszego niż matki, oraz były o wiele dłuższe. Jej włosy były dłuższe niż ona sama była wysoka. Stało się tak,  ponieważ dziewczynka panicznie bała się je ścinać. Godziła się tylko na przycinanie końcówek, ale bardzo rzadko. Miała sześć lat. W jej głowie każdego dnia rodziły się szalone pomysły. Nie raz zdarzyło się, że z samego rana wskakiwała do łóżka rodziców i oznajmiała im, co jej wpadło do głowy.  Oni słuchali jej bardzo uważnie,  a jeśli to co Nadia wymyśliła miało sens, to jej ojciec starał się wzbudzać jej plany w życie. Była ciekawa świata. Od najmłodszych lat chciała mieć smoka, a rodzice jej to obiecali. Stwierdziła,  że chciałaby latać na Marazmorze, który nosiłby jakże piękne imię: Świecka. Jej rodzice bardzo się o nią troszczyli. Czasami ludzie nazywali ją Roszpunką, tak jak to było w tej starej legendzie o księżniczce uwięzionej w wieży, po której długich włosach wspinał się dzielny rycerz,  z zamiarem uratowania jej.

- Gordon, siostra ma rację. W tej chwili oddaj jej zabawkę - rzekła stanowczo matka dzieci,  na co chłopczyk podszedł do Nadii i wetknął w jej rękę kucyka,  którego dostała od babci. Wszystko miało się już skończyć dobrze, gdy dziewczynka wystawiła w stronę brata swój język. Wtedy stojąca nad nimi Astrid przykucnęła przy dziecku i pogroziła mu palcem mówiąc:
- Prawdziwa dama nie powinna tak się zachowywać. Mam nadzieję ,że to się już nigdy nie powtórzy.
- Przepraszam - wydukała dziewczynka ,dalej przytulając zabawkę.
     Kobieta przytuliła jeszcze Nadię, po czym wstała z klęczek. Westchnęła ciężko i powiedziała:
- No cóż, ja już muszę iść do twierdzy - ucałowała dzieci w czoła i zaczęła szykować się do wyjścia. Nagle poczuła, że ktoś pociąga ją za spódnicę, lekko zsuwając ją z jej biodra.
- Mamo, zostań i się z nami jeszcze pobaw - oznajmił Gordon z widocznym żalem w oczach. Astrid spojrzała na syna i podciągnęła spódnicę.
- Oh, kochanie. Też bym chciała zostać z wami, ale praca wzywa. Babcia się wami zajmie, a jak razem z tatą wrócimy, to cały wieczór będziemy się bawić - oznajmiła, głaszcząc synka po głowie. Wyszła z domu, żegnając się uprzednio z teściową.
    Astrid szła przez wioskę, nie  spuszczając oka z twierdzy, gęsto przykrytej śniegiem, zresztą tak samo wyglądała cała wyspa. Zima tamtego roku była bardzo sroga, a jakby tego było mało,  całą osadę zaatakowała epidemia grypy. Dlatego też z domów wikingowie wychodzili tylko wtedy, gdy nie mieli wyboru. Blondynka drżała z zimna, ale w końcu udało jej się dojść do celu.  Gdy stanęła w ogrzewanym pomieszczeniu lekko się rozluźniła, po czym zawiesiła płaszcz na wieszaku. W twierdzy nie było wielu ludzi, dlatego łatwo było zobaczyć znajomą twarz. Gdy niebieskooka ujrzała sylwetkę męża, szybko do niego podeszła i ucałowała w policzek, a potem sama zabrała się do pracy. Musiała zatwierdzić nowy program nauczania w Smoczej Akademii, stworzony przez Gustava,  Śledzika i Ereta.  Takie obowiązki zaczęły na niej ciążyć, gdy oficjalnie przejęła od szatyna tytuł Dyrektora Smoczej Akademii. Przez parę godzin kminiła nad stertą papieru, na której byli powypisywani wszyscy jeźdźcy, a obok ich nazwisk były nazwy zajęć, które będą prowadzić. Zobaczyła, że razem z Eretem będzie prowadzić zajęcia z Praktycznego Latania. Zajęcia z Wiedzy ogólnej prowadził Śledzik,  Eret i Sączysmark będą prowadzili lekcje walki i samoobrony, a bliźniaki będą uczyli o materiałach wybuchowych i tym podobnych.  W sam raz dla nich. Niebieskooka nie wychwyciła żadnych poważnych błędów, więc odłożyła kartkę do szafki. Podeszła do wieszaka, ale ku jej zdziwieniu nie mogła odnaleźć swojego płaszcza. Nagle poczuła jak coś ją otula od tyłu. W pierwszym momencie chciała obrócić się i zaatakować, jednak na szczęście się powstrzymała. Nim się obejrzała jej ciało opatulał już ciepły, bordowy płaszcz. Czkawka obrócił ją w swoją stronę,  po czym zaczął zapinać guziki. Gdy już skończył poprawił kołnierz żony, niczym ojciec przygotowujący córeczkę do wyjścia. Astrid uśmiechnęła się do małżonka,  aby za chwilę podejść do Szczerbatka i podrapać go za uchem. Smok bardzo lubił takie pieszczoty. Niestety na Berk ze smoków był tylko Szczerbatek, ponieważ inne smoki wyruszyły na wylęganie. Blondynka tęskniła za Wichurą, mimo że wiedziała, że ona wróci. Myśl o dniu spędzonym bez niej wywoływała u niej smutek. Nie było to pierwsze wylęganie w jej życiu,  ale i tak była bardzo przywiązana do smoczycy, i nie chciała,  by ta ją opuszczała. Wiedziała jednak,  że jest to "siła wyższa".

Jak wytresować smoka 《ONE SHOTS PL》Where stories live. Discover now