Dzień Matki

637 29 6
                                    

     Czkawka otworzył zaciśnięte oczy. Rozejrzał się po pokoju, a po chwili usłyszał jak Szpadka i Mieczyk prowadzą swoje poranne "show".
Chłopak wstał z łóżka i przemył twarz wodą. Po jakimś czasie doprowadził się do ładu. Otworzył drzwi wpuszczając do pokoju ciepłe promienie słoneczne.
- I wiadomość dnia! Dzisiaj mamy... - przerwały bliźniaki, chcąc zbudować napięcie. - Dzień Matki!
Wykrzyczeli jednocześnie. Czkawka otworzył szerzej oczy.
- To już dzisiaj?  Szybko ten czas leci - stwierdził posępnie.
- Tak,  to dzisiaj - oznajmił Śledzik,  który wraz z resztą przyjaciół znalazł się za szatynem, który za owym świętem nie przepadał. Normalnie starał się nie myśleć o braku matki, ale tego dnia było to wręcz niemożliwe. Wszędze latające kwiaty, wszechobecne życzenia, nawet wielkie uczty na Berk, na które zielonooki nie lubił chodzić,  ale należało to do jego obowiązków. Jako syn wodza musiał pojawiać się na każdej większej imprezie.
   Bliźniaki zeskoczyły z platformy,  a Mieczyk skierował się w stronę swojego lidera.
- Oczywiście ,to dzisiaj! Jak możesz, Czkawko Haddock'u Trzeci! Twoja matka nie będzie dumn...- przerwał,  gdy poczuł na sobie morderczy wzrok reszty drużyny. - No tak...
Zielonooki spuścił lekko wzrok.
- Przepraszam - wydukał ze wstydem Mieczyk. Mimo wszystko,  Czkawka nie był na niego zły. Przecież to nie była wina bliźniaka, że on sam nie zaznał nigdy matczynej miłości.
- Nie, nie przepraszaj - oznajmił chłopak.  - Może lepiej idźcie już spakować prezenty, za niedługo wylatujemy.
Za jego radą reszta jeźdźców ruszyła do swoich chat, by zapakować upominki w materiał. Sam Czkawka także ruszył do swojej chaty.
Otworzył ciężkie drzwi i wszedł do środka. Uderzył w niego gorąc z palącego się kominka. Chwycił za wiadro z wodą i ugasił płomień. 
Podał Szczerbatkowi z uśmiechem rybę i podrapał smoka za śmiesznym uchem. Nocna Furia wydała z siebie cichy pomruk, po czym pochłonęła śniadanie.
Czkawka podszedł do drewnianej skrzynki z różnymi rupieciami. Lekko uchylił pokrywę, by zobaczyć,  co znajduje się w środku. Następnie otworzył skrzynię na pełną szerokość, czemu towarzyszyło skrzypienie starych, metalowych zawiasów. Zielonooki zaczął grzebać ręką w zawartości. Natknął się na swój stary notes, na projekty ogona Szczerbatka, na parę narzędzi. W końcu znalazł, to, czego szukał. Wziął w ręce maskotkę przedstawiającą Śmiertnika Zębacza. Odszedł od skrzyni, uprzednio ją domykając. Oparł się o kark Nocnej Furii, która z zaciekawieniem obwąchiwała przedmiot, który trzymał szatyn.
Przytulanka nie była dziełem sztuki, ale dla zielonookiego znaczyła bardzo wiele. Była jedną z niewielu rzeczy,  jakie zostały mu po tak ważnej osobie, jaką jest matka. A zostało mu tych rzeczy za mało.
Czkawka gładził delikatnie palcem szorski materiał na zabawce. Zamknął na chwilę oczy, próbując wyobrazić sobie swoją matkę,  zobaczyć jakiś jej obraz. Niestety, nie był w stanie. Nie wiedział jak wyglądała, jaka była,  czym się zajmowała. Ogółem, nie wiedział o niej nic. I to chyba bolało go najbardziej. Otworzył oczy i westchnął smutno. W oczach stanęły mu łzy. Bardzo tęsknił za kobietą, której nawet nie znał. Ale chciał poznać. Czuł, że gdyby miał matkę, w życiu byłoby mu choć odrobinę łatwiej.
Szczerbatek, widząc podły nastrój swojego przyjaciela postanowił jakoś go pocieszyć.  Czkawka poczuł język gada na swoim policzku. Cicho się zaśmiał i wytarł ręką mokrą twarz.
- Ty zawsze umiesz pocieszyć - stwierdził szatyn,  po czym objął kark gada rękami.  - Dziękuję.
Wyszeptał, po czym puścił smoka.
Nagle usłyszał czyjeś lekkie kroki. Nie musiał podnosić wzroku, by wiedzieć kto go "odwiedził". Astrid niepewnie wstąpiła do pomieszczenia. Czkawka wiedział, że przyszła, by go pocieszyć.  Podniósł się i wrzucił maskotkę do skrzynki. Zatrzasnął pokrywę,  po czym podszedł do dziewczyny,  która bez słowa go ciasno przytuliła. Szatyn oddał uścisk i wtulił się w blondynkę. Ona objęła go mocniej, chcąc wygonić z niego wszystkie zmartwienia. Stali przez chwilę w ciszy. Czkawka niestety musiał przerwać uścisk.
- Musimy już lecieć - stwierdził posępnie,  wyplątując się z ramion blondynki.
- Dobrze,  ale obiecaj, że się już nie będziesz wszystkim martwił - powiedziała, kładąc mu rękę na policzku. Delikatnie go pocałowała. - Obiecujesz?
- Obiecuję - oznajmił Czkawka,  wpatrując się w piękne, błękitne oczy Astrid. Po chwili trzymając się za ręce wyszli z pomieszczenia.

Jak wytresować smoka 《ONE SHOTS PL》Where stories live. Discover now