Część 3.

68 3 0
                                    

Kolejne lekcje mijały nawet szybko. Jack nie wymyślił jeszcze żadnej zemsty, co jest dla mnie ogromnym wyczynem. Kto normalny mści się za stanie w własnej samoobronie? Halo! Ziema! Ludzie! Jack Cooky jest nienormalny! Dlaczego więc to ja zawsze mam pecha!
MAM SZCZĘŚCIE DO PECHA. WOW CO ZA WYCZYN. BRAWA PROSZĘ!
Ehh..już wiem, dlaczego ludzie chcą być bogaci...przecież to pieniądze zależą od tego, czy będziesz lubiany, miał fejm, znajomości tu i tam oraz czy będziesz akceptowany. MÓWIĄC W SKRÓCIE BĘDZIESZ MIAŁ SZCZĘŚLIWE ŻYCIE. A mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają. Patrzcie jakie kłamstwa. Gdy kiedykolwiek ktoś powie Ci, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu, po prostu go wyśmiej, gdyż wciska Ci kit, a sam pewnie śpi na forsie. Sama jak widzicie jestem tego przykładem. SARA SHIRLEY ~ WZÓR DO NAŚLADOWANIA. WOW dwa sukcesy już. Ale mniejsza wracając do tematu szkoły miałam co raz to mniejsze przeczucia, że Jack cokolwiek zrobi, ale przecież pozory mylą. Siedząc sobie cicho w pierwszej ławce na lekcji wychowawczej rozmyślałam nad dzisiejszą propozycją Maxa. Fajnie byłoby się gdzieś wyrwać. Dawno nie wychodziłam z kimś. W sumie od tąd, kiedy zmarła mi matka. To ona jako jedyna nauczyła mnie być silnym choć problemy z jakimi się spotykam są zbyt ciężkie. Nie daje sobie z nimi po prostu rady. Nie ma kto mnie wesprzeć na duchu. Z zamyślenia wyrwała mnie wychowawczyni.
- Panno Shirley? Nad czym to tak się rozmyśla?
- emm...no jaa...
- Pewnie nad swoim nowym chłopakiem! Hahaha - powiedział roześmiany Jack, a cała klasa zaczęła się śmiać. Nie dlatego, że ten tekst był śmieszny. Bardziej dlatego, że każdy wiedział o mojej samotności. Nikt nie dawał mi szans na miłość.
- pff...- burknęłam pod nosem.
- Cooky! Pamiętaj, że masz nagane z zachowania! Chcesz wylecieć ze szkoły?!
- Ale ja....
- Żadnych ale! A ty Saro wiesz w ogóle o czym mówimy?
- Niee przepraszam...
- To proszę uważać, bo to bardzo ważny temat. A więc wracając do tematu wycieczki najprawdopodobniej będzie ona za tydzień w Kołobrzegu. Wstępna kwota to 100zł. Jest ktoś kto wie, że na pewno nie jedzie? - Nikt nie podniósł ręki, a wszystkie oczy były skierowane na mnie. To ja zawsze nie jeździłam jako jedyna. Od paru dobrych lat. W sumie dobrze się uczę, coś tam zarabiam więc chyba należy mi się chwila wypoczynku nad morzem prawda? Liczę się z docinkami, ale nie dam za wygraną. Będę musiała na chwilę rozstać się z moją żyletką. Może to i dobrze.
- A więc skoro wszyscy są zainteresowani to pojedzie z nami jeszcze klasa 3b.
- Klasa 3b?! O rany jedzie z nami Max. W sumie nie to, że się jakoś mega cieszę, ale zdążyłam go polubić przez ostatnie 10 minut. W myślach krzyczałam sama do siebie.

Dryyyyyyń!!

Gdy tylko zadzwonił dzwonek kończący ostatnią godzinę lekcyjną, postanowiłam pójść na ławkę przed szkołą i poczekać tam na Maxa. Mknęłam szybko między ludzi i po chwili byłam na miejscu. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam szukać nie wiadomo czego. Praktycznie żadnych kontaktów, portali, gier...nic. Zwykły złom kupiony za marne grosze. Ale taki jak najbardziej mi odpowiadał. Nie potrzeba mi nie wiadomo jakiego IPhona. Nagle usłyszałam znajomy głos.
- Czeeść Sara! - był to Max. Prawdopodobnie właśnie wraca z treningu, bo był cały przepocony. Co prawda mi tego nie mówił, że gdzieś gra, ale na gazetce szkolnej można było przeczytać, że jest kapitanem drużyny koszykarskiej.
- Heejkaa! - odparłam z uśmiechem. Pierwszy raz od kilku lat się do kogoś uśmiechnęłam. TO JUŻ CHYBA TRZECI WYCZYN DZISIAJ!
- Właśnie chciałam z tobą pogadać.
- Ooo, a o czym?
- Boo...ja jednak mam dzisiaj czas i tak sobie pomyślałam, że w sumie spracer mi nie zaszkodzi.
- To super! To ja wpadnę po Ciebie co ty na to?
- Może jednak niee...emm...w parku o 16:00? - bardzo chciałabym, aby po mnie przyszedł, tylko że boję się jego reakcji. Mój dom nie wygląda najlepiej, a okolica to już w ogóle kompletne dno. Ulice zapełnione alkoholikami. Nie chcę żeby Max uważał mnie potem za nie wiadomo kogo.
- No pewnie mi pasi! - i nagle stało się coś, czego prawie że nigdy nie doświadczyłam. On mnie przytulił. Byłam tak zaskoczona, że tylko stałam w bezruchu i nie wiedziałam co robić. Próbowałam zrobić to co on i chyba mi się udało, bo przytulił mnie mocniej do siebie. Było mi bardzo miło. Gdy mnie puścił odpowiedział tylko krótkie "pa" i rozeszliśmy się w swoje strony. Szczerze mówiąc podobało mi się to i chciałabym doświadczać tego częściej.

Godzina 15:00

Gdy wróciłam do domu zobaczyłam jak zwykle pijanego ojca z piwem w ręku siedzącego przed telewizorem. Postanowiłam się do niego nie odzywać. Wyminęłam go szybkim krokiem, aż znalazłam się w swoim pokoju. O ile to można nazwać pokojem nastolatki. Została mi godzina. Wystarczająco czasu żeby się naszykować. Umyłam raz dwa włosy, wysuszyłam, wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam zwykłą czarną tunikę oraz ciemne jeansy. Lekki makijaż i do tego oksy. Zwykłe trampki i telefon w ręke. Gotowa do wyjścia obejrzałam się tylko w lusterku. Muszę przyznać, że to nie ta osoba. Wyglądałam niby zwykło, ale ładnie. Psikłam się perfumami mojej mamy, które zostały po jej śmierci. Używała ich na ważną okazję. Podobno zawsze ich zapach dawał jej szczęście i poczucia pewności siebie. Przyda mi się odrobina odwagi. Wychodząc zatrzymał mnie mój ojciec, który zaczął coś bełkotać.
- aaauu tyyi dokont sjee włybielaas? - powiedział, a ja zrozumiałam tyle co nic.
- Co? Jesteś pijany nic nie zrozumiałam. Wychodzę się przejść będę wieczorem. - i w tym momencie dostałam w twarz. Zawsze tak jest, gdy mówie coś co nie jest po jego myśli. Wybiegłam z domu zatrzaskując drzwi. Za sobą usłyszałam tylko jego głos.
- Włacuaj tu malaa sukwoo!!!! - nie zwracając na niego uwagi szłam w określony cel. Czułam, że ten spacer będzie niezapomniany!

I JAK? ZAPRASZAM DO ZAOBSERWOWANIA😘😘😘

What if I close my eyes? // Co jeśli zamknę oczy? ZAWIESZONE Where stories live. Discover now