Część 9.

58 4 0
                                    

Nie! Dlaczego!? Czemu ja jestem winna?! DLACZEGO WŁASNY OJCIEC MNIE NAPADŁ! CZY TO JEST DO CHOLERY ZIEMIA!? Ughh...nienawidzę go za to. Mam nadzieję, że tak szybko nie wyjdzie z pudła! Totalny dupek. Pomyśleć, że jeszcze nie dawno nazywałam go tatą. - Dziewczyna zalana łzami i opętana wściekłością krzyczała sama do siebie. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, gdzie się podziać. Tak naprawdę jej daleka rodzina, o której istnieniu nie zapomniała po śmierci matki, gdzieś jeszcze jest na tym świecie. Tylko...gdzie? Czy oni w ogóle jeszcze o niej pamiętają? A może...wiedzą coś, czego ona nie wie? Te pytania zostają pod wielkim znakiem zapytania. Nikt nie udzieli jej takich informacji, a pomoc ze strony "wroga" zwanego ojcem? Hahaha...zabawne. O takich bajkach chyba żaden człowiek nie słyszał. On nawet nie wie jak się nazywa. Te myśli odgoniła jak najszybciej od siebie. Chciała tylko wiedzieć, co się stało tam tego dnia. Dlaczego ona wtedy upadła? Co los jej zrobił? Długo już nie myśląc pobiegła w kierunku swojej pracy. Tylko ona by ją teraz uratowała, no a przecież ktoś musi. Stojąc przed szklanymi drzwiami z napisem "otwarte" nie wahała się ani sekundy i weszła do środka.
- Pani kierownik! Dzień dobry to jaa, Saraa. Jest tutaj ktoś? - odpowiedzią była cisza, która aż bolała w uszy. Postanowiła wejść na zaplecze. Gdy już chciała nacisnąć klamkę, usłyszała jakieś dwa głosy. Jeden na 100% należał do osoby, której właśnie szuka. A drugi? Zupełnie obcy. Brzmiał na jakiegoś starszego mężczyznę.
- To dziwne, przecież nikt prócz nas tutaj nie pracuję. - pomyślała. Decydując się otworzyła drzwi i zobaczyła coś niepokojącego.
- Dzień dobryy...nie przeszkadzam? Jaa...tylko na momencik. - widząc swoją kierowniczkę kompletnie pijaną, która lizała, a raczej POŻERAŁA się z jakimś również nie trzeźwym facetem, trochę się speszyła.
- Njeee, nieee psezkadzasz dzjeeckoo. - odpowiedziała i zaczęła śmiać się jak nigdy.
- Aa kto pilnuję sklepu? - zadała pytanie, które miało jakoś wybrnąć z sytuacji.
- Eee...nic mu nje bedzjee hahaha. - Sara spojrzała tylko na towarzysza obok, który próbował coś wymamrotać.
- Ejj mosze sje do nass dolaczyszz? - wypowiedział zdanie z ogromnym trudem.
- Emm...nie dziękuję. - nagle niespodziewanie mężczyzna pociągnął Sarę bliżej siebie za rękę.
- Co pan robi!? Proszę mnie puścić! - wyrwała się z jego uścisku.
- Mogę panią prosić na chwilę? - spokojnie zwróciła się do kierowniczki. Ta nic nie mówiąc lekko się kołysząc stanęła na przeciwko dziewczyny.
- Booo...ja potrzebuję jeszcze trochę pieniędzy. - powiedziała prosto z mostu.
- Aaa to tam jest kasaa. - wskazała palcem na ladę. - Bjeszz ileee chcesz! - dodała uradowana, po czym wróciła do swojego "chłopaka". Sara ucieszona wzięła parę stówek i wyszła ze sklepu. Jej celem był najbliższy hotel. Nie chciała spędzić ani minuty dłużej w domu, w którym mieszka morderca. Po drodzę wskoczyła tam, aby spakować swoje rzeczy i wziąć trochę jedzenia. Wchodząc do swojego pokoju zobaczyła jakąś karteczkę na swoim łóżku. *czytaj: materac i kocyk* Wzięła kawałek papieru do ręki i zaczęła czytać.

Cześć stary kumplu!
Pamiętasz jeszcze naszą umowę? Tak chodzi o tą z przed kilku lat. Miałeś mi oddać hajs za dragi, albo twoja kochana żona zginie. Niestety nie doczekała się mojej wizyty. Upss..jaka szkoda. Dowiedziałem się od moich ludzi, że córkę jeszcze masz. Przypominam Ci, że z kasą nieźle już się dłużysz. Będę u Ciebie za tydzień. 20 koła do mnie, albo pożegnaj się z córką.
P. S Nie próbuj uciekać. I tak Cię znajdę.
XXX

Sara przerażona tym co zobaczyła zamknęła oczy i stanęła w bezruchu. - Kim jest XXX? Jakie dragi? Jaką umowę, kasę? Co ja mam do tego wszystkiego? Czy życie ma jeszcze dla mnie jakieś niespodzianki? W co ja się wpakowałam. Przecież to jest oczywiste, że mój ojciec nie zdobędzie tych pieniędzy. A może..dlatego tak straszył ludzi, aby mnie chronić? On i troska? Prędzej powiedziałabym, że nawiedzi nas ufo. Tak czy inaczej muszę się wszystkiego dowiedzieć na ten temat.

Sara już spakowana, szukała jakiegokolwiek hotelu. Na takim odludziu trudno zobaczyć coś z dachem i ścianą. Kilometrowa droga poprowadziła ją na miejsce. Ogromny budynek błyszczał się w jej oczach. Od lat nie widziała czegoś takiego. Weszła do środka i próbowała znaleść wolny pokój.
- Może w czymś pomóc? - zapytała pani, która najprawdopodobniej tu pracuję.
- Szukam wolnego pokoju.
- Tak się składa, że zostało wolne miejsce. Proszę za mną. - Po tych słowach Sara w milczeniu ruszyła za nią. Piewsze piętro...drugie...trzecie...czwarte.aż wkońcu...
- Jesteśmy. - powiedziała z uśmiechem. - Prosiłabym dowód. Chciałabym panią zarejestrować.
- Tak już chwileczkę....O jest. Proszę bardzo. - podała jej dokument, a sama w tym czasie zaczęła się rozpakowywać. Ogromne i wygodne łóżko, czysta łazienka, skromna kuchnia, salon! Szczyt marzeń! Sara dokładnie tak wyobrażała sobie swój przyszły dom. Nie za duży, ale przyzwoity. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zapomniała nawet o znalezionym dzisiaj liście. Żyła chwilą obecną. Dla niej mogła ona trwać wiecznie. Jej rozmyślenia przerwała kobieta, która przyszła zwrócić jej dowód.
- Oddaję już i przy okazji ma tutaj pani kluczyki do pokoju. Proszę odkładać je przy każdym opuszczeniu budynku do mnie.
- Dobrze i dziękuję.
- W takim razie miłego dnia, do widzenia. -  Sara nawet nie odpowiedziała tylko od razu rzuciła się do krainy kołdry i poduszki. Należał jej się wypoczynek. Tak czy siak z wycieczki klasowej nad morze nici. Teraz bardzo potrzebowała pieniędzy. Każdy grosz był dla niej ważny. Jak nie teraz to następnym razem. Max chyba się nie obrazi jak spędzi ten czas bez niej. W dodatku...dlaczego miałby się w ogóle obrazić? Ona jest dla niego praktycznie znajomą. Nie jest nawet dobrą koleżanką. Przynajmniej ona tak myślała. Nie znała jednak uczuć chłopaka. On darzył ją zupełnie czymś innym, niż tylko znajomością. Gdyby ona tylko wiedziała....
Po chwili odwiedził ją sen. Niczego nieświadoma zatapiała się w ciepłą pościel.

👑👑👑

What if I close my eyes? // Co jeśli zamknę oczy? ZAWIESZONE जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें