Część 5.

71 5 0
                                    

*Myśli Sary*
Znowu to zrobiłam. Dlaczego? Nic z tego nie mam. Przecież miałam przestać. Sara, weź się w garść. Zapanuj wreszcie nad sobą. Postaw się ojcu. Nie daj sobą pomiatać. Uda Ci się. Wyjdziesz z tego. Oddaj go na leczenie, a sama zajmij się sobą. Dobry duszek zawsze będzie przy tobie. Nie Sara nie! Nie rób tego! Nie słuchaj go nie przeciwstawiaj się ojcu! On Ci robi krzywdę nie pamiętasz? Nie pogarszaj swojej sytuacji. Bądź nadal szarą myszką. Ja jestem dobrym duszkiem! On Cię sprowadzi na złą drogę! Pamiętaj Saro! Choćby nie wiem co się działo, ja zawsze będę przy tobie! - te myśli dręczyły Sarę nie mal cały czas. Nie wiedziała co zrobić, jak uciec od problemów. Chciała żyć normalnie. A co jeżeli...jeżeli nie ma już dla niej miejsca?

Godzina 6:30

     Budzik daje o sobie znać. Sara budzi się na podłodze w kącie. Co jak co, ale nie wygląda najlepiej. Źle to ujęłam...wygląda strasznie. Posiniaczona twarz, kolejne głębokie rany, spuchnięte oczy i rozcięte usta. Nic nie pamięta z tamtej nocy. Wie tylko tyle, że śniła jej się mama.

*Sen Sary*
10 lat temu - Sara miała wtedy 7 lat. Siedziała z mamą przy stole i razem rysowały.
- Mamusiu patrz! Narysowałam mnie, Ciebię i tatę! - i w tym momencie, kiedy podała mamie obrazek ona zemdlała. Upadła i uderzyła głową o kant stołu przy czym rozwaliła sobie czaszkę. W ten sposób jej mama właśnie umarła. Niczego nieświadome dziecko nie wiedząc co robić zaczęło krzyczeć, płakać i wołać mamę. Koszmar, który dręczy ją już jakieś 10 lat.

     Kiedy dziewczyna wyglądała już w miarę normalnie z wielką nie chęcią poszła do szkoły. Nie spotkała na przystanku żadnych nieprzyjemnych osób. Żyła chwilą, kiedy nareszcie pojedzie na wycieczkę. Dzisiaj idzie do pracy, więc na pewno parę groszy zarobi. Wychodząc z autobusu zobaczyła Jacka. Siedział na ławce i szukał czegoś w laptopie. Najwyraźniej był bardzo skupiony nad swoją robotą. To aż dziwne widzieć go zapracowanego.

*Myśli Jacka*
Przyszedłem dzisiaj wcześniej do szkoły, aby mieć więcej czasu na znalezienie jakichkolwiek zdjęć Sary. Gdy zobaczyłem ją wychodzącą z autobusu od razu odwróciłem swój wzrok w inną stronę. Nie chciałem żeby coś podejrzewała. Wtedy wpadłem na genialny pomysł.

- Hej Sara! Sory, że tak na Ciebie wczoraj nakrzyczałem. Słuchaaj...pracuje właśnie nad gazetką naszej klasy i potrzebuje parę zdjęć. Mógłbym z tobą jedno?
- Emm...no nie wiem, bo wiesz ja..
- Dobra to czekaj wyciągne telefon. - nie pozwalając dokończyć jej zdania, postawił na swoim.
- No to dzięki. - powiedział i poklepał ją po ramieniu, a następnie odszedł. Sara nic nie mówiąc poszła pod klasę.

*Myśli Jacka*
Mówiłem, że jestem genialny! Teraz tylko parę przeróbek i już. Nie mogę doczekać się kiedy będzie błagała mnie, abym usunął to zdjecię. Haha.

*Myśli Sary*
Co się właśnie stało Jackowi? Czy on mnie przeprosił? W dodatku robi gazetkę klasową, na której o mnie nie zapomniał? Nie poznaję go. Kierując się w stronę klasy usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Ejj kujonko! - wiedziałam, że chodzi o mnie. Tylko mnie tak nazywała cała szkoła. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to. Na moje szczęście, albo i nieszczęście była to Ashley.
- Coś się stało? - zapytałam mile.
- Nie udawaj głupszej niż jesteś. - już jej coś chciałam odpowiedzieć, ale nie chciałam pogarszać swojej sytuacji.
- Nie rozumiem.
- Nie przystawiaj się do Maxa. On jest mój i tylko mój!
- Max to mój tylko dobry kolega.
- NIE INTERESUJĘ MNIE TO! Jak jeszcze raz zobaczę was razem to obiecuję, że Cię zniszczę! - nagle zadzwonił dzwonek. Po tych słowach spuściłam wzrok i poszłam na lekcję. W głowie tkwiło mi tylko jedno "obiecuję, że Cię zniszczę". Musiałam jak najszybciej powiedzieć wszystko Maxowi. Nie chcę, aby potem któreś z nas wpadło w tarapaty. Nie jestem człowiekiem, który lubi komuś wchodzić w drogę.

     Lekcja jakoś specjalnie długo się nie dłużyła. W sumie to lubię język angielski. Uważałam go za jeden z ważniejszych przedmiotów w dodatku szedł mi bardzo dobrze. Osobiście stwierdzam, że przyda mi się w życiu. Gdy tylko koniec lekcji dał o sobie znać, jak najszybciej pobiegłam poszukać Maxa. Nie trwało to długo. Siedział przy sklepiku i objadał się czym popadnie. Wyglądało to komicznie. Chcąc czy nie chcąc, musiałam z nim pogadać. Dosiadłam się do stolika i zaczęłam:
- Cześć Max.
- O hejka Sara. To chyba pierwszy raz kiedy zaczęłaś rozmowę pierwsza hah.
- A no jakoś tak..
- Co taka smutna? Coś się stało?
- Boo..- nie wiedziałam jak zacząć.
- Bo?
- Słuchaj przyszła do mnie dzisiaj Ashley, po czym krótko i zwięźle oznajmiła mi, że jak będziemy się zadawać to mnie zniszczy, bo jesteś tylko jej. Nie chce pakować nas w kłopoty, dlatego chyba lepiej będzie jak udamy, że się nie znamy. - powiedziałam wszystko na jednym wdechu. Czułam się trochę zakłopotana, czy czegoś nie pokręciłam.
- Co? Tak Ci powiedziała? I ty jej słuchasz? Ona może Ci jedynie naskoczyć. Ja z nią zaraz pogadam i niczym się nie zadręczaj okej?
- Okej. - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Dobra, a nie wiesz może gdzie ona teraz jest?
- Szła chyba w stronę szatni.
- Okej dzięki. - podziękował i pocałował mnie w policzek. Znowu się zarumieniłam. Poszłam do sklepiku kupić coś do jedzenia. Od rana nic nie jadłam, a na obiad w domu nie mam co liczyć. Bułka i sok. Dobytek na przeżycie do końca dnia. 

Tymczasem Max poszedł do szatni.

     Widać było, że Max jest nieźle wkurzony. Najwyraźniej trzymał zimną krew przed Sarą. Kierując się w stronę szatni, zaciskał zęby żeby tylko nie obić jej zatapetowanej twarzy. *Nie Max nie jest damskim bokserem w żadnym wypadku*. Gdy tylko znalazł Ashley rozmawiającą jak zwykle o bzdetach wysyczał sztucznie przez zęby:
- Ashley, możesz na słówko?
- Jasnee dla Ciebie zawsze. Poczekajcie dziewczyny!....o co chodzi?
- O CO CHODZI?! I TY JESZCZE PYTASZ!? - krzyczał na cały regulator. - DLACZEGO ZAGROZIŁAŚ SARZĘ, ŻE JAK BĘDZIE SIĘ ZE MNĄ SPOTYKAĆ TO JĄ ZNISZCZYSZ!?
- Alee....przecież ona próbuje nas rozdzielić. - pogłaskała go po głowie.
- My nie byliśmy, nie jesteśmy i nigdy nie będziemy razem! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze! - powiedział groźnym tonem i odszedł. Ashley tymczasem jak by nigdy nic wróciła do koleżanek. ( czytaj: banda chodzących plastików ).

*Myśli Maxa*
Mam nadzieję, że Ashley zrozumiała to co do niej powiedziałem. Chyba, że naprawdę jest taka głupia i trzeba wytłumaczyć siłą. Wtrąca się w nie swoje sprawy w dodatku niszczy moją znajomość z Sarą. Ugh...co za dziewczyna...

*Myśli Ashley*
Czy Max serio myśli, że dam sobie z tym wszystkim spokój? Moje nie doczekanie. Pff...ze mną tak łatwo nie wygra.

😊😊💕💕💋💋

What if I close my eyes? // Co jeśli zamknę oczy? ZAWIESZONE Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum