Część 4.

63 3 2
                                    

Maszerując ciepłymi uliczkami powiew wiatru wtargnął w moje długie, kasztanowe włosy. Nareszcie czułam się swobodnie. Mogłam cieszyć się tą chwilą całe życie. Zastanawiałam się tylko, co nagle się stało. Dlaczego ktoś się wreszcie mną zainteresował. Nie wstydził się koło mnie stać, rozmawiać ze mną, a nawet przytulić. Przez ten ostatni czas poczułam się ważna. Ważna dla kogoś chociaż w sumie nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi Maxowi. W tym momencie odbiegły ode mnie wszystkie złe myśli, wspomnienia z koszmarnego dzieciństwa, wszyscy ludzie, którzy wyrządzili mi krzywdę. Po prostu byłam inna. Taka jak wszyscy. Ta, która czerpię korzyści z życia, a nie jego same złe cechy. Co prawda człowiek uczy się na błędach, ale przez wszystkie błędy jakie popełniłam, jeszcze nic się nie nauczyłam. Chyba, że tyle, aby nie igrać z losem i ludźmi. *mówię tutaj o Jacku* Naglę coś we mnie pękło. Podwinęłam rękaw i spojrzałam na swoje blizny. Przypomniały mi się wszystkie tamte momenty. Wiedziałam też, że one wciąż są i będą towarzyszyć mi do końca życia. Przejechałam palcem po szorstkiej ręce i zaczęłam płakać. W tym czasie usłyszałam kroki. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam znajomą mi postać. Był to Max. Szybko otarłam łzy, a na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Był on na niej prawie cały czas, gdy byłam w miejscu publicznym.
- Siemka Sara! - powiedział i dał mi buziaka w policzek. Przyznam, że się zarumieniłam. Było to bardzo dziwne uczucie.
- Hejka Max.
- Ejj...ty płakałaś? Masz całe spuchnięte oczy. Sara co jest?
- Niee, ja nie płakałam co tyy...nie wyspałam się i tyle.
- Ale w szkole wyglądałaś jakoś inaczej.
- Eee tam, zdawało Ci się. - nie chcę żeby Max wiedział jaka panuje u mnie atmosfera. Zaczynam mu ufać, ale boję się. Boję się reakcji, że znowu zostanę sama.
- No dobrze. To co? Kawiarnia? Dobre ciastko czekoladowe i kawa? - powiedział słodko.
- Z przyjemnością. - zachichotałam.
- Wiesz muszę przyznać, że wyglądasz ślicznie.
- Emm..dziekuję. - nie wiedziałam co powiedzieć. W głowie miałam pełno myśli. Nikt mi nigdy czegoś takiego nie powiedział. Nie dało się ukryć rumieńca na twarzy.
- Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz. - nic nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko i szłam koło niego w milczeniu. Osobiście jego zachowanie było bardzo słodkie, ale sama w sobie nie przywykłam do czegoś takiego. Nie wiem jak zachować się w takiej sytuacji.

Sara i Max bardzo się polubili. Dobrze znany koszykarz i pechowa, szara myszka. Niby dwa inne światy, ale potrafili złapać wspólny język. Mieli jednak inne odczucia. Chłopakowi zaczęła podobać się Sara. Uważał ją za kogoś zupełnie innego. Kogoś kto nie łamie serc od tak. Z drugiej strony bliższa przyjaźń z nią mu wystarczyła. Wiedział, że dziewczyna nie jest jeszcze na to gotowa. Ich cisze przerwał telefon Maxa.
- Halo? - zaczął Max.
- Czeeeeść Maxiuu - powiedziała z zadziornym uśmieszkiem Ashley Woulf *córka pana dyrektora, wiecie pełno tapety, koralików, torebek, różu i te sprawy. Nie lubiana przez większość osób, bo bardzo się wywyższała.*
- Znowu ty? Czego chcesz? - odpowiedział wkurzony. Dziewczyna się w nim kochała i za każdym razem psuła mu kolejne związki. On za to jej właśnie nienawidził. Nie potrafiła zrozumieć jego stanowcze NIE.
- Widziałam jak obściskiwałeś się dzisiaj z tą kujonką. Nic się chyba nie kroi między wami. Wpadnij do mnie dzisiaj. Napijemy się dobrego wina.
- Mówiłem Ci już! Nie dzwoń do mnie! Nie mamy o czym rozmawiać! W dodatku nie mam czasu i dla Ciebie nie będę miał!
*rozłączył się*

- Wszystko dobrze? - zapytała ze spuszczoną miną Sara.
- Taak. Spokojnie. Wszystko gra. - dodał i objął ją ramieniem. Po chwili byli już w kawiarni. Przepychając się przez tłum ludzi, szukali wolnego stolika. Gdy zajęli już miejsce podszedł do nich kelner.
- Dzień dobry, co państwu podać?
- Dwa ciastka czekoladowe i dwie kawy poprosimy. - zamówił Max. Długo nie musieli czekać, a zamówienie stało już przed nimi. W tym czasie miło im się rozmawiało. Sara bardzo się do niego otworzyła. Tematów nie było końca. Nagle niespodziewanie do kawiarni przyszła Ashley. Była cała roześmiana wraz ze swoimi koleżankami. Chodzący plastik widząc Maxa podeszła do jego stolika.
- Czeeść Misiuuu! - powiedziała uradowana, gdy dała mu buziaka.
- Co ty tutaj do cholery robisz?! Miałaś się do mnie nie zbliżać! - krzyczał na całą kawiarnię.
- Ejj kochanie nie złość się...
- NIE! ZOSTAW MNIE I ODEJDŹ STĄD! - był wściekły.
- W takim razie do zobaczenia skarbie. - powiedziała i wylała kawę na Sarę. - Ups... - zaczęła się śmiać. Sara nic nie mówiąc ze łzami w oczach wybiegła z kawiarni kierując się w stronę domu.
- Sara zaczekaj! - krzyczał Max, gdy ona opuściła już lokal. W tym czasie Ashley wyszła. Była dumna z tego co zrobiła. Humor jej dopisywał.

*Myśli Sary*
Nie, nie, nie! Znowu nie! Kolejny raz wszystko się wali! To miał być niezapomniany spacer, a tym czasem co z tego mam? Brudną koszulkę i kolejnego wroga. Świetnie, widzę szczęście mi dopisuje cały czas. Ugh..przeklęta Ashley. Muszę chyba zakończyć swoją znajomość z Maxem. Nie chce niszczyć mu życia swoją osobą.

*Myśli Ashley*
Co ta mała kujonka sobie myśli! Że poderwie Maxa! Po moim trupie! Jeszcze tego pożałuje!

*Myśli Maxa*
Serce mnie zabolało, gdy zobaczyłem uciekającą Sarę. Dlaczego świat jest tak bardzo nastawiony przeciwko niej!? Biednaa. Nie zostawię jej samej.
A Ashley?! Co ona sobie w ogóle wyobraża!? Że będziemy razem!? Szczęśliwa rodzinka, trójka dzieci, ogród i pies?! No chyba śni. Niech znika z mojego życia raz na zawsze.

Sara wracając do domu długo myślała. Dokładnie nad tym, co jeszcze ją złego spotka. Przecież jest niczemu winna. Ale Bóg musiał stworzyć ludzi idealnych i
ją, czyli zupełnie inną osobę. Dziewczyna ocierając łzy wchodziła do mieszkania. Była wykończona tym biegiem i wszystkimi myślami na raz. Wchodząc zobaczyła ojca, który spał już na kanapie. To ją chociaż ucieszyło, że nie będzie musiała mu się tłumaczyć, gdzie była i co robiła, a potem i tak dostałaby w twarz i chodziłaby z podbitym okiem, w którym kryłaby się wymówka "uderzyłam się". Nic już nie myśląc Sara wykąpała się, uczesała i próbowała zasnąć jednak na marne.

Godzina 3:00

Gdy Sara jeszcze nie spała, zrobiła to co zawsze.
Jedno cięcie za pijanego ojca.
Drugie cięcie za zmarłą matkę.
Trzecie cięcie za brak pieniędzy.
Czwarte, piąte, szóste...
Ta chwila niesamowicie długo trwała. Sara nie przestawała. Bijąc się z problemami wyładowywała emocje za pomocą żyletki. Gdy skończyła, skuliła się w kącie i zaczęła płakać. Kolejna jej noc taka sama jak inne. Chociaż inne niż mają wszyscy.

JUŻ NIEDŁUGO NASTĘPNY ROZDZIAŁ!🙈😍😍

What if I close my eyes? // Co jeśli zamknę oczy? ZAWIESZONE Where stories live. Discover now