D. Prevc/C. Prevc/ P. Prevc

711 68 11
                                    

Ena, dva, tri...

Parsknąłem śmiechem.

Trzech braci,  trzy różne  osobowości — tworzące razem trójkąt  równoboczny. Jeden nie mógł żyć  bez drugiego.  Separacja zaś groziła zaburzeniem homeostazy,  której  skutki  mogły  być  tragiczne.

Štiri,  pet, šest...

Łączyła ich wspólna pasja — skoki.  Ale pod przyjacielskimi gestami i uśmiechami skrywali pewną  mroczną  tajemnicę.

Miłość.

Ale nie taką braterską.  Taką cielesną,  zmysłową...

Sedem,  osem, devet...

Która  zaczęła  się  niewinnie. Od łóżka i na nim się  skończyła.

Na początku było wspólne oglądanie kreskówek i krótkie uściski. Potem nieśmiałe trzymanie dłoni i gładzenie  kolan.  Przerodziła się to w niewinne pocałunki, by skończyć się nieporadną pracą ręczną i szybkim wytryskiem.

Deset, enajst, dvanajst...

Z czasem przerodziło się  w coś  więcej. Już  dotyk nie wystarczał. Musieli stać  się  jednością.

Był pot,  krew i łzy.

Potem ból  zamienił się w przyjemność, ale potrzebne były  delikatne pieszczoty — pocałunki niczym skrzydła  motyla,  aksamitne pociągnięcia palców i słówka dodające  otuchy.

Trinajst, štirinajst,  petnajst...

Potem miliony gwiazd pojawiało się  przed ich oczami i opadału bezwładnie na zmierzwioną i brudną od nasienia pościel, by rozmawiać o wspólnej  przyszłości, zapominając, że  łączą  ich więzy krwi.

Šestnajst,  sedemnajst,  osemnajst...

Ale nie można było zapomnieć.  Piękny  sen musiał  się  skończyć. Nie mógł  trwać  wiecznie.
Ktoś  musiał zauważyć ich ukradkowe spojrzenia.

Bańka mydlana prysła.

Devetnajst, dvaj...

Tu urywa się  ich historia. Jeden odszedł do kobiety,  drugi się  zabił,  a trzeci skończył w wariatkowie.

I ja jestem ty trzecim.
Domen Prevc.

Byłem nim kiedyś...

A teraz...

Jestem tylko szeptem na wietrze.

Skok po miłość || ski jumping one-shotsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora