R. Freitag/P.Prevc

306 43 4
                                    

Tępo wpatruję się w tablicę,  po której  wykładowca kreśli kształtne litery i cyfry,  by przy pomocy wzorów matematycznych przekazać nam wiedzę.

Ja jednak jej nie przyswajam. Jestem zamyślony, co mnie dziwi. Zabalowałem wczoraj i dziś  trapi mnie kac. Ten ból głowy, pragnienie i mdłości są straszne. Jednak myślę. On zapadł mi w pamięć, więc rozmyślam.

O tych musujących zielonych oczach tak różnych od zieleni tablicy.

O tych brąz włosach, w których migały dyskotekowe światła.

O tych intrygujących wargach,  na których rzadko pojawiał się uśmiech.

O tym cennym uśmiechu, który rozświetlał jego twarz.

Dlatego się upiłem.

Bo się zakochałem.
Miłość. Nieodwzajemnione uczucie. Coś okropnego, zwłaszcza gdy jesteś niezauważony przez obiekt westchnień, który ma obok siebie przystojniaka o oczach wzburzonych jak morze, które mrożą cię, gdy patrzysz zbyt długo.

Krótko mówiąc, nie miałem szans nawet na trójkę.

Oni są idealni.
Ja przeciętny.

Oni są  znani na całym uniwerku. A ja tylko zwykłym studentem ekonomii, taką szarą myszą i tłem.

Ale mimo to odwracam się, gdy ktoś klepie mnie w ramię.

Szczerzę się  jak głupi do sera,  gdy zobaczyłem te musujące oczy.

Wciska mi w dłoń karteczkę i odchodzi.

Czytam ją.

Zadzwoń pod ten numer telefonu. Pero.

Nie wierzę swojemu szczęściu.

-----------
Dziś jeszcze...

Proch.
Freund/Freitag.
Freund/Stoch.

Pozdrawiam.

Skok po miłość || ski jumping one-shotsWhere stories live. Discover now