M.Eisenbichler/K.Stoch

514 44 6
                                    

— Powodzenia,  Markus — szepcę mojemu lubemu na uszko, tuląc go.

— Dziękuję kochanie. Tobie też.  Podium nasze,  hmm? 

Całuje mnie w czoło, a ja chichoczę. Markus jest troskliwym chłopakiem i traktuje mnie i dzidzię z należytą troską.

— Pierwsze miejsce — zapewniam go.

— Przelecę cię w domu,  ale na skoczni nie dam rady dolecieć,  tam gdzie ty.

— Mhm.  — Wtulam się w niego. Jego męskość wbija się w mój brzuch. — Lubię, jak się w domu ze mną kochasz.

Śmieje się i chwyta moje pośladki. Z moich ust wydobywa się cichutki jęk.  Dobrze mi z nim. Palcem masuje przerwę między pośladkami. Materiał spodni tylko wzmaga dreszcze przyjemności.

— Markus — szepczę.

Patrzy mi w oczy, nie przerywając pieszczot.

— Tak, kochanie?

— Kochaj się ze mną.

Wzdycha.

— Zrobię ci najlepiej, jak umiem,  gdy wygrasz. Ale na razie musisz mieć siły.

— Ale jestem już twardy — skamlę zawiedziony,  a on ssie płatek mojego ucha.  Doskonale wie,  że jest to jedna z moich stref erogennych. — Markus,  bo dojdę w spodniach.

— To zdejmij je — odpowiada ze śmiechem.

Wykonuję jego polecenie,  a  on pada na kolana i pocałunkami obsypuje moje udo.

Wzdycham. To jest bardzo przyjemne,  choć chcę jego wargi w innym miejscu.

— O co mnie prosisz, mistrzu?

Rumienię się.

— Ssij mnie,  skarbie — proszę go,  a mój głos jest niski i chropowaty. Sam siebie nie poznaję.

— Jak bardzo tego chcesz?

Droczy się, kreśli językiem kółka na moim udzie. Gra mną. Jestem harfą, a on umiejętnie pociąga za struny, by uzyskać oczekiwane brzmienie.

— Jak medal — odpowiadam po kilku sekundach ciszy,  którą przerwały tylko moje sapnięcia,  westchnienia i jęki.

— To naprawdę mocno. Naprawdę bardzo mocno.

Przytakuję, a on składa delikatny pocałunek na czubku mojej męskości. Zlizuje pierwsze krople mojego nasienia.

Jęczę głośniej niż wcześniej, a on bierze mój członek w usta i porusza głową w górę i w dół.  Zębami zahacza o pulsującą żyłkę.  Jestem w niebie.  Fale przyjemności rozchodzą się po moim ciele. Miękną mi kolana i muszę przytrzymać się jego barków. A on dalej ssie, doprowadzając mnie na skraj. Krzyczę z rozkoszy i wreszcie dochodzę.

Łapczywie połyka, tak że  nic nie spływa z kącików jego ust. Wreszcie oblizuje się ze smakiem.

— Pyszny jesteś — mruczy.

Dźwigam go z kolan i całuję.
Nie jestem pyszny.  Taki słonawy, ale on to lubi.

— Wygrasz?

— Mhm — zapewniam go. — Ale chcę też seks bez wygranej.

— Jak wygrasz, to przygotuję coś świetnego.

Jego oczy błyszczą.

Całuje mnie.

— Nie pożałujesz wygranej. — Klepie mnie w tyłek.  — Lecimy na górę.

Pozostaje mi się ubrać i dołączyć do niego.

--------------------
Dla einsamekirsche partnerki w zbrodni i mojej uczennicy 😂😂😂

Pozdrawiam.

Skok po miłość || ski jumping one-shotsWhere stories live. Discover now