Rozdział 9

193 13 4
                                    

Kiedy się obudziłam byłam sama. Za oknem był już zmierzch. To oznaczało że spałam prawie cały dzień i służba zaraz wraca do pokoju. Nie martwię się o pytania przyjaciół. Martwię się co powie hrabia gdy dowie się że Snake mnie opatrywał i dotykał. Dlatego stwierdziłam iż wytłumaczę wszystkim że bolała mnie głowa, więc po wypiciu lekarstwa zasnęłam.

Usłyszałam kroki, by po chwili widzieć zmęczone, lecz uśmiechnięte twarze przyjaciół. Jedynie Snake jak zawsze był poważny i odzywały się tylko jego węże.
- Czy już lepiej się czujesz?  powiedziała Emily - przetłumaczył Snake
- Tak jutro wracam do pracy - odparłam
- Snake, a raczej jeden z jego węży, wyjaśnił nam że podczas sprzątania rozbolała Cię głowa dlatego przyniósł Cię tu i podał leki- powiedział Bard
- Tak rzeczywiście byłem tak zmęczony że zasnąłem - odpowiedziałam
Wtedy ktoś zapukał poczym wszedł do pokoju. To był Sebastian. Mogłam mieć poważne kłopoty.
- Przyszedłem sprawdzić czy nasz lekarz będzie jutro zdolny do pracy- powiedział lokaj, a następnie zbadał mnie tak jak ja co rano służbę.
- Uważam że nie ma przeciwwskazań, abyś wrócił jutro do pracy.
- Yes sir - odparłam ukłaniając się.
Wszystko wskazuje na to że hrabia o niczym nie wie. Widać że Snake dobrze mnie kryje.

Następne dni przebiegały zwyczajnie. Wkońcu nadszedł dzień polowania. Tego dnia Snake miał jechać ( jak co tydzień)  do miasta po produkty do spiżarni. Ja poprosiłam natomiast hrabiego o dzień wolny. Zgodził się. Oznaczało to że po zrobieniu ,,zakupów,, będę mogła po raz pierwszy od bardzo dawna zapolować razem z Silverem. Już nie mogę się doczekać, jak ja w postaci pantery śnieżnej, a on we wcieleniu białego tygrysa ( tak tygrysa nie węża)  będziemy razem mknąć przez las.

Według ustalonego planu Silver wyruszył o świcie do miasta. Ja wyszłam ukradkiem z rezydencji godzinę po nim. Kiedy go dogoniłam był w połowie drogi do miasta, więc usiadłam obok niego. Do miasta jeszcze jakaś godzina, więc rozmawialiśmy.
- Więc jak to się stało że przypominasz bardziej węża, masz elementy jego skóry, oczy węża, a nie takie jak kiedyś i jak z nimi gadasz skoro twoim drugim wcieleniem jest biały tygrys?
- Widzisz mówiłem Ci już że byłem pokazywany jako atrakcja i trzymany w klatce. Mój właściciel lubił eksperymenty. Jego największą dumą miała być szczepionka zrobiona z jadu węża, która podobno miała sprawić że przejmowałeś cechy węża i mogłeś się z nimi porozumiewać. Niestety wystąpiły komplikacje i przez to nie tylko zmieniły mi się oczy ale także na ciele pojawiły się kawałki skóry węża. To dlatego jestem jaki jestem.
Resztę drogi spędziliśmy śmiejąc się, żartując, wspominając. Czułam się jak dawniej, gdy byłam małą dziewczynką. W mieście po zrobieniu obowiązkowych zakupów, Snake zabrał mnie do księgarni, gdzie wspólne wybraliśmy i kupiliśmy książki którymi mogłam wkońcu zapełnić pusty regał stojący w pokoju. Potem u kapelusznika kupiliśmy mi nowy kapelusz. Na końcu Silver kupił mi skrzypce i książkę z nutami. Byłam zachwycona. Zawsze chciałam grać na skrzypcach. Gdy mi je wręczył rzuciłam mu się na ramiona, a w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia.
- Pamiętałeś, dziękuję.
- Jak mógłbym zapomnieć o jednym z wielkich dziecięcych marzeń mojej siostry.

Kiedy już wjechaliśmy do lasu wspólnie ukryliśmy wóz. Potem przemieniliśmy się i ruszyliśmy na wspólne polowanie. Już zapomniałam jak to wspaniale jest razem polować. Po udanych łowach razem biegaliśmy i bawiliśmy się na polanie.

Nagle usłyszałam szelest jednak nie wyczułam żadnego zapachu. To mogło oznaczać tylko jedno. W okolicy są łowcy. Musieliśmy uciekać do wozu. Na razie nas nie wyczuli, bo maskujemy swój zapach, ale wiedzą, że ktoś tu jest.

Żeby dostać się do wozu musieliśmy przebiec jeszcze przez ogromną polane. Jest ona cała odsłonięta, więc łatwo nas wypatrzą, a nie mamy jak jej obejść, bo to jedyna droga. Rozejrzeliśmy się i zaczęliśmy biec. Kiedy wbiegliśmy do lasu wpadliśmy na jednego z łowców. Silver chciał mnie obronić więc rzucił się na niego i go zagryzł. Dotarliśmy do wozu, przemieniliśmy się i szybko ubraliśmy. Niestety nie miałam czasu na długie maskowanie swojej postury kobiety, więc ubrałam jedynie koszulę, buty i spodnie. Wsiedliśmy na wóz i ruszyliśmy galopem w stronę rezydencji mając nadzieję że ich zgubimy. Kiedy jechałam spojrzałam na brata. Koszula na jego ramieniu była przesiąknięta krwią. Zdarłam z niego koszulę i ujrzałam na ramieniu ranę po cięciu srebrnego sztyletu.
- Musiał zdąrzyć mnie drasnąć.
- Ich noże są zatrute. Muszę wyssać truciznę zanim ta rozejdzie się po ciele.
- Nie pozwalam ci nie możesz przezemnie cierpieć.
- Widzę że nie pozostawiasz mi wyboru.
Zanim zdąrzył coś odpowiedzieć wgryzłam się w miejsce ugryzienia i zaczęłam wysysać truciznę. Zdawałam sobie sprawę z tego jak to musi boleć. Silver ociekał potem i krzyczał. Wiedziałam że cierpi. Kiedy skończyłam zemdlał. Mimo iż usunęłam już truciznę to część niej mogła się wchłonąć. Mój organizm przyzwyczaił się już do tej trucizny, po tym jak mój dawny właściciel testował jej właściwości i szukał antidotum testując ją na mnie. Mimo to on i ja musimy zażyć antidotum, które znajduje się w mojej apteczce w rezydencji, zanim pojawią się skutki uboczne trucizny.

......................................................................

Witam moich wytrwałych czytelników. Zawiniłam, bo długo nie dodawałam. Przepraszam. W nagrodę dostajecie rozdział, który ma ponad 800 słów, a dawno już tak długiego nie napisałam. Więc jeśli jeszcze tu jesteś to zostaw po sobie ślad.

Sługa zła Where stories live. Discover now