Rozdział 1

1.3K 56 4
                                    

-Chris przestań-Nicole śmieje sie i trzyma moją ręke która wędruje po udzie coraz wyżej w kierunku jej koronkowych majtek.-Musisz jechać z Jackiem do sklepu. 

-Nic nie musze-mrucze całując jej szyje. 

-Owszem musisz albo będziemy głodować cały dzień-odwzajemnia mój pocałunek.

-Tato co robisz mamie?- dostrzegam mojego syna Jacka stojącego w drzwiach z koszulką ubraną na odwrót.

-Nic, zupełnie nic- prygryzam warge i odsuwam sie o Nicole- Pojedziesz tak ubrany do sklepu?

-Jak?

-Spójrz w lustro-parskam nakładając kurtke. 

Jack obraca głowe w prawo aby przejrzeć sie w lustrze ale stoi tak jakiś czas i nic nie mówi.

-Masz koszulke na odwrót skarbie- Nicole podchodzi do chłopaka i poprawia mu koszulke-Teraz wyglądasz jak Chris Junior możesz iść- obdarowuje syna śnieżnobiałym uśmiechem i całuje go w czoło.-Liste zakupów masz w kurtce, nie zapomnij niczego- rzuca do mnie na pożeganie. 

Zapinam Jacka w foteliku i za każdym pierdolonym razem sprawia mi to problem i koniec konców robi to mój syn. Brawo Schistad nie umiesz zapiąć dziecięcego fotelika. Odpalam auto i włączam radio a w głośnikach rozbrzmiewa dobrze mi już znana piosenka ''Shape of you". Troche przejadł mi sie ten utwór ale cóż zrobić, Jackowi widocznie sie podoba skoro giba sie w każdą możliwą strone. 

Parkuje samochód przed marketem. Jack odpina pas i zanim zdążę wysiąść z auta on czeka przed ruchomymi drzwiami podekscytowany zakupami. Zresztą jak zawsze. Chyba większość dzieci tak ma że cieszy sie na samą myśl kupienia sobie czegoś słodkiego. Jack ma wręcz obsesje na punkcie nutelli. Uśmiecham sie tylko pod nosem i wysiadam z samochodu. Kiedy jesteśmy już w środku biore koszyk i wyciągam z kieszeni liste rzeczy które mam kupić. 

-Dobra to pierwsze jest mleko- rzucam do Jacka a ten pospiesznie podbiega do lodówki i niezgrabnym ruchem staje na palcach aby dosięgnąc produktu. Rutyna, zakupy razem to w sumie taka nasza tradycja. 

-Mam-pokazuje ucieszony- Co jest następne?

-Jajka-chłopiec kiwa głową na znak zrozumienia i ginie za regałami a ja kupuje dalsze produkty z kartki. 

Czytając nie patrzyłem przed siebie i uderzyłem w jakiś wózek. Podniosłem głowe i oniemiałem. Właśnie uderzyłem w wózek Evy Mohn. Stoje tak wlepiając w nią swoje oczy. 

-Hej- rumieni sie.

-Hej- odpowiadam lekko przytłumionym głosem. Jestem już dorosłym facetem ale czuje że trace grunt pod nogami jak jakiś nastolat. 

-Co u ciebie? Ale dawno Cie nie widziałam-posyła mi uśmiech ale widze że to wszystko jest jednym wielkim jebanym kabaretem. 

-W porządku-odwzajemniam uśmiech. Nie wiem czy tylko ja czuje sie tak niezręcznie ale mam nadzieje że ona też czuje to dziwne napięcie.-A u Ciebie?

-Też-dalej sie uśmiecha. Zapada cisza której za wszelką cene chciałbym uniknąć. Stoimy na środku sklepu i uśmiechamy sie do siebie jakbyśmy byli chorzy na głowe. Nie wiem co mam robić i w tej chwili. To takie kurwa sztuczne. Hej jak tam super a u ciebie też super. Typowe. Wybawieniem z tej sytuacji jest mój syn który wrzuca do wózka jajka. 

-Co dalej?-pyta zdyszany bo najwidoczniej biegł. 

-Co?-pytam bo nie bardzo wiem o co chodzi.

-Do kupienia-pokazuje palcem a ja przypominam sobie dopiero teraz że przecież jestem na zakupach i jestem tu z Jackiem.-Mama Ci napisała.

-To Twój syn?-widze dezorientacje Evy którą próbuje zakryć uśmiechem ale za bardzo ją znam.

-Tak Jack to jest Eva, Eva to Jack.

-Dzień dobry- chłopiec uśmiecha sie- To co jest dalej?- obraca głowe w moją strone.

-Emm płatki- marszcze oczy żeby rozczytać pismo Nicole. 

-Okej-Jack ponownie znika za regałami i zostaje sam z Evą. Nie wiem czemu ale mam dziwne wrażenie że dziewczyna zaraz sie rozpłacze. 

-Może...Pójdziemy na kawe. W sensie dawno sie nie widzieliśmy i jestem ciekawy co u Ciebie- sam nie wierze w to co mówie. Na twarzy Evy pojawia sie zdziwienie ale widze że odrazu sie zgadza.

-Tak, możemy iść do mnie-uśmiecha sie a mi robi sie gorąco. 

-Okej będe u Cb o 20:00

-Super

-Tak

Znów zapada cisza a ja mam ochote dać sobie z liścia w twarz.

-To.. do zobaczenia.

-Tak, do zobaczenia.

Idziemy w inne strony a ja biore głęboki wdech po czym wypuszczam powietrze. Co sie właśnie stało? Co Eva robi w Oslo? Jeszcze ta rozmowa...boże jaki ja jestem żałosny. Czuje na plecach zimny pot i nie wiem co ze sobą zrobić. Przygryzam warge po czym szybko zabieram sie za zakupy żeby móc wrócić do domu wziąć zimny prysznic i jak najszybciej spotkać sie z Evą. 

SKAM SEASON 4 cz 3 / Eva&ChrisWhere stories live. Discover now