Rozdział 10

725 43 10
                                    

-O czym Ty mówisz?- czuję ze moje usta drętwieją a ciśnienie skacze jak szalone.
-To co słyszysz. Skonczylam-mierzy mnie wzrokiem po czym usiłuje odejść.
-Nie zachowuj się jak dziecko. Rozstanmy się jak dorośli. Mówisz tak tylko po to żebym zostawił Jacka w spokoju ale ja go nie zostawię.
-Myślisz żE możesz mnie zdradzac i nadal mieć syna?-parska- dla niego zawsze matka będzie ważniejsza, nadal się łudzisz?
-Posłuchaj...wiem ze Cie skrzywdzilem.. Ale nie zachowuj się tak. Nie zdradziłem Cie, chce się rozstać jak czlowiek- wzdrygam rękami w geście zrezygnowania.
-Rostalibysmy się zgodnie, gdybyś nie zostawił mnie dla innej. W takiej sytuacji jak ta, nie mamy o czym rozmawiać-kwituje i odchodzi.
-Do kurwy nędzy gdzie jest mój syn?!-tracę cierpliwość do kobiety.
-Nie masz syna.
-Pierdol sie-sycze i biegnę do miejsca w którym na pewno jest Jack- w Mcdonaldzie. Wchodzę do lokalu i dostrzegam chłopca który zajada frytki. -Idziemy.-ciagne chłopca za rękę i chce jak najszybciej wyjść.
-Zostaw go!- słyszę krzyk Nicole i mimowolnie przewracam oczami.
-Jack, wracamy do domu-oświadczam.
-Pomocy, on chce uprowadzic mi syna-za plecami rozlega się głos.
-No chyba sobie kpisz-odwracam się i parskam.-Litości, jesteś popierdolona.
-Jack zostań z mamusia.
Chłopiec mierzy nas pustym wzrokiem i mam wrażenie żE zaraz się rozplacze.
-W co się bawimy?-na jego twarzy pojawia się usmiech- jestem więźniem?
Spoglądamy na siebie z Nicole i nie bardzo wiemy co mamy odpowiedzieć.
-Jesteś więźniem mamusi, ale ja jestem superbohaterem i przyszłem Cie zabrac do domu. Chodz-podaje chłopcu rękę a ten z zadowoleniem wychodzi ze mną z "restauracji".
-Miałem dzisiaj suuuper dzień.-oświadcza kiedy idziemy w stronę samochodu- cały dzień oglądałem telewizor a później mama zabrała mnie na frytki i cheesburgera!-Jack z każdym słowem promienieje-Kozacko-kończy.
-Chociaż Ty miałeś dobry dzien-parskam i otwieram drzwi do auta. W środku dostrzegam walizkę Evy i czuję ścisk w żołądku.-Cholera-mrucze pod nosem. Mam ochotę zapalić ale wiem ze nie mogę tego zrobić przy synu, dlatego odpalam silnik i jadę w stronę domu.

Kiedy Jack już śpi nalewam sobie whisky próbując zebrać myśli. Nagle slysze dzwonek do drzwi a w mojej głowie zaswieca się cień nadziei ze może to Eva. Biegnę do drzwi i uradowany otwieram. Moja mina zmienia się w krzywy wyraz kiedy w drzwiach widze Williama.
-Ciebie też miło wiedziec-mija mnie i wchodzi do salonu-mi też nalej-wskazuje palcem na szklanke brązowego trunku.
Podchodzę do barku i posłusznie wykonuje polecenie. Czuję na sobie wzrok chłopaka.
-Nic nie mow- zrezygnowany podaje przyjacielowi szklanke.
-Nie mam zamiaru-wzrusza ramionami.
-Nicole jest u was, prawda?-sam nie wiem czemu zadaje to pytanie skoro doskonale znam odpowiedź.
-Prawda-William bierze łyk whisky
-Okej, jestem gotowy, co masz mi do powiedzenia?-wzdycham.
-Sądziłem ze to Ty będziesz miał mi coś do powiedzenia.-unosi brwi.
-Co mam Ci powiedzieć?-parskam.
-Na przykład gdzie jest Eva?
Między nami zapada cisza a ja siadam na kanapie i spoglądam w ziemię.
-Nie wiem.
-Ona nie wroci-przelyka sline i kładzie szklanke na blacie.-Dała Ci ostatnia szansę. Dała Ci szansę żebyś to Ty choć raz zawalczyl o nią. Nie oceniam Cię bo wiem w jak chujowej jesteś sytuacji, ale nie znam osoby która bardziej niż ona stała za Tobą murem. Nawet kiedy ja w Ciebie wątpiłem bo już nie mogłem znieść Twoich wybrykow, ona zawsze byla gdzieś obok. Wszystko rozumiem Chris ale wydaje mi sie że za bardzi przyzwyczaiłeś sie do tego że ona będzie zawsze niezależnie od tego co zrobisz. 

-Teraz będziesz mi prawił morały, bo chciałem rozstać sie z Nicole w normalny sposób? 

-Boże Chris-chłopak łapie sie za głowe- Nie da sie rozstać w normalny sposób. Rozwodzisz sie, takiego czegoś nie ma w scenariuszu. Nie ma "pogodnego" zerwania przysięgi na całe życie. Nie wiem na co Ty liczyłeś. Myślałeś że sie rozejdziecie i będziesz sobie z Evą i Jackiem? No nie mów że jesteś taki naiwny. 

Siedze ze wzrokiem wbitym w ziemie i uświadamiam sobie że każde słowo chłopaka od kiedy przekroczył próg mojego domu to szczera prawda. 

-Zresztą to już nie istotne-kontynuuje- Nie masz ani Evy ani Nicole-William siada obok mnie. 

-Nie wiem co mam robić- mrucze pod nosem. 

-Zajmij sie synem-przyjaciel klepie mnie po plecach- Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć. 

-Co z Evą?-unosze głowe i patrze na Williama z nadzieją że powie coś co mnie pocieszy.

-Wróciła tam skąd przyjechała. Zostawiła tu rzeczy i całe swoje życie. Z tego co wiem dom jej i Larrego będzie wystawiony na sprzedaż. Eva już tu nie wróci. Widocznie tak musiało być. Może to i lepiej. Musisz wziąć sie w garść i życ swoim życiem stary. Damy jakoś rade. 



                                                                                         KONIEC

SKAM SEASON 4 cz 3 / Eva&ChrisWhere stories live. Discover now