Rozdział 7

758 47 9
                                    

Wysadzilem Jacka pod domem i bez namysłu pojechałem w stronę mieszkania Evy. Nie wiedziałem za bardzo co chce zrobić bo nawet nie miałem jej nic do zaoferowania ale bolało mnie serce na sama myśl ze niedługo może mieć męża. Wysiadam z samochodu i zaciagam sie letnim powietrzem. Nie czuję ani stresu, ani żadnego podenerwowania. Nie czuję nic i to mnie lekko przeraża. Może przy takim natłoku uczuć po prostu je wyłączyłem? Nie mogę pojąć jak od fuckboya z liceum który poznał jakąś pierwszoklasistke laduję tutaj walcząc o jej wzgledy. Przy okazji mając w domu zone i syna. Jak bardzo to wszystko popieprzone jest? Serio jestem dorosły, mam pracę, dom a....czuję się dosłownie jak nastolatek który wymyka się w nocy z domu i któremu budują hormony na widok jakiejś dziewczyny.
Chrząkam i poprawiam włosy. Nawet nie chce sobie wyobrażać jak wyglądam. Jestem kurewsko zmęczony, jest środek nocy i nie pamiętam kiedy ostatnio brałem kąpiel. Pewny siebie pukam do drzwi i czekam. Dopiero kiedy słyszę kroki czuję napływające stres. Otwierają się drzwi i zamieram.
-Co do chuja?!-odsuwam się.
-Chris?!-dostrzegam Noore w obcisłych czarnych rurkach i białej koszuli. Mam wrażenie ze jest jeszcze chudsza ale włosy znacznie jej pociemnialy.
-Kto t...Chris?-za Noora staje Eva i jest wyraźnie zdziwiona moja wizyta.
-Co ona tu kurwa robi?-blondynka ma szczęście ze jest dziewczyna po przysięgam ze rzucilbym się na nią z pięściami.
-Sama chciałabym wiedziec-Eva zakrywa oczy-William tez tutaj jest.
-Słucham?-parskam- Czemu tyle osób jest u Ciebie w środku nocy?
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie-dodaję zrzednie Noora.
-Wszyscy w sumie zebrali się w Twojej sprawie-Eva wzrusza ramionami.
-Mogę wejść?
-Nie wiem Chris. Właśnie się pakuje. Za 2 tygodnie mam wesele w Anglii.
-Nie mozesz-zaczynam gestykulowac rękami.
-Jak zawsze- Noora przewraca oczami i wchodzi w głąb domu.
-Jak Ty po tym wszystkim możesz z nią jeszcze rozmawiać?
-Właśnie się kłóciłyśmy. Najpierw przerwał nam William a teraz Ty.
-Przepraszam. Nawet nie wiesz jak przepraszam. Ale zrozum mnie Eva blagam-biorę dziewczynę za rękę i kurczowo ja sciskam.
-Rozumiem Chris. Dlatego wyjeżdżam, biorę ślub i..tez chce być szczęśliwa. Choć nie wiem czy bez Ciebie jest to możliwe, jestem gotowa spróbować.-bierze rękę i spuszcza wzrok.
-Nie da sie. Wiem bo myślałem że jestem szczęśliwy ale na prawde byłem dopiero kiedy jedliśmy razem kolację, gdy przyszlas do mnie, gdy jechaliśmy autem. Nawet takie głupie rzeczy uszczesliwialy mnie bardziej niż najbardziej romantyczne chwilę z Nicole. Uświadomiłem to sobie siedzac na ławce pod pieprzonym McDonaldem. -mówię niemal na jednym wydechu.
Eva spoglada na mnie chwilę i dostrzegam ze jej oczy robią się szklane. Dziewczyna odwraca się i wchodzi w głąb domu.
-Wejdź
Idę za brunetka i staram się nie gapic na jej tyłek. W kuchni widze Williama siedzącego przy stole i Noore stojaca przy oknie.
-Mogę wiedzieć co Ty tu robisz?-pytam od razu.
-Uspokój się. Chciałem powstrzymać Eva przed wyjazdem. Lubię Eve ale tak czy tak do końca uważam ze powinieneś zostać z żoną. Ale...jak byłeś wtedy u mnie i mówiłeś że Eva odeszła, nigdy nie widziałem Cię tak załamanego. I o ile w liceum myślałem że to Twoje pierwsze poważne zakochanie to teraz wiem na sto procent ze to miłość. Pech chciał ze Noora również przyszła bo Eva od czasu dowiedzenia się prawdy nie rozmawiała z nią. Jak tu przyszlem byłem tak samo zszokowany jak Ty widząc ją. Były w środku kłótni i Noora plakala...
-Daj sobie spokoj-blondynka wzdycha.
-Noora wyjdz-Eva nie patrzy na dziewczynę i siada na krześle.
-Ale Eva....ja Cię kocham. Prosze-jej wyraz twarzy zmienią się diametralnie.
-Mam to gdzieś!-brunetka wstaje i uderza ręką o stół- Zniszczylas mi życie! -w jej oczach stają lzy-widzisz co ja teraz przeżywam?! Widzisz?! Przez 7 pieprzonych lat żyłam w kłamstwie i teraz będę nieszczęśliwa do końca życia-Eva chowa twarz w dłoniach a ja czuję się jak w tureckiej telenoweli.- Przecież i tak nie byłybyśmy razem więc o co Ci do cholery chodziło?

-Nie bede o tym rozmawiać przy nich- Noora wskazuje ręka na mnie a ja orientuje sie że William gdzieś znikł.

-Wcale nie musimy rozmawiać. Powiedziałam Ci to co miałam do powiedzenia!

-To ja was zostawie- proponuje i ide poszukać przyjaciela który mam nadzieje nie zostawił mnie bez żadnego słowa wyjaśnienia. Wychodze na zewnątrz i dostrzegam bruneta z papierosem w ustach.

-Staryy ostatnio widziałem jak palisz gdy byliśmy w liceum-parskam- Co jest?-kłąde ręke na jego ramieniu.

-Aaa... wszystko sie jebie- kwituje i wypuszcza dym z ust.

-To znaczy?- marszcze brwi.

-Ciągle sie kłócimy z Carin. Już nie moge wysłuchiwać tych kazań o dziecku. Mam dośc przekonywania jej że ją kocham. Jeszcze ta Noora dziś. Jak ją zobaczyłem to poczułem sie jak wtedy gdy dowiedziałem sie że kocha sie w Evie. Tak jakby..to wszystko wróciło. Sam nie wiem. Chyba nigdy do końca nie pogodziłem sie z tym co mi zrobiła. Czułem sie wręcz śmiesznie. Serio, w momencie kiedy wypowiedziała te słowa chciało mi sie smiać z tego jak bardzo żałosny jestem.

- Nie jesteś żałosny. Nigdy nie byłeś. To ona postapiła jak ostatnia szmata. A co do dziecka... myśle że na prawde powinniście pomyślec o adopcji.

-A ja myśle że powinniśmy wrócić do środka bo Eva tam na Ciebie czeka. A raczej Ty powinnieneś wrócić. Ja jade do domu.- William gasi papierosa i przeczesuje włosy.

-Co? czemu?

-Bo nie jestem wam ani troche potrzebny. Nie spierdol tego Chris-brunet posyła mi uśmiech- Serio, bo osobiście Cie zamorduje.

Stoje chwile oniemiały i wlepiam wzrok w przyjaciela. Kurwa, jestem prawdziwym szcześciarzem,  że go mam.

-No nie gap sie tylko idź-parska.

Przytulam Williama i biegne do drzwi w których mijam sie z zapłakaną Noorą. Wodze za nią wzrokiem ale dziewczyna szybko ginie w ciemnośći. Wchodze do kuchni i widze Eve z kieliszkiem whisky. 

-Wszystko w porządku? 

-Czemu tu przyszłeś Schistad?  Czego na prawde chcesz? Za godzine mam samolot. 

SKAM SEASON 4 cz 3 / Eva&ChrisWhere stories live. Discover now