07

293 64 10
                                    

Jungkook nie mógł zostawić tak tego chłopca samego, choć nawet nie ujrzał jego twarzy. Czuł, że jest za niego odpowiedzialny, dlatego w tamtym momencie niewiele myśląc, złapał najbliższą taksówkę, dla której kazał jechać tuż za karetką.

Jakieś dwadzieścia minut później znajdowali się już pod jednym z seulskich szpitali, gdzie zamieszanie było 24/7, lecz dwudziestoparolatek nie miał najmniejszego problemu, żeby za chwilę odszukać wzrokiem funkcjonariuszy, którzy właśnie wchodzili do środka. 

Pośpiesznie rzucił pieniądze dla taksówkarza, nawet nie biorąc reszty i jak najszybciej potrafił, popędził do wielkiego budynku. Dostrzegł lekarzy, którzy wieźli tego bladego chłopca na łóżku szpitalnym, więc zaraz podreptał za nimi, sam nie wiedział dlaczego.

Wielce był zaskoczony kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się z tym pacjenta. Te ciemne oczka, które jakiś czas temu oglądał na billboardzie, te idealne włosy, które co chwilę poprawiał na spotkaniu z fanami i te dłonie, którymi gestykulował przy każdej okazji.
Nawet jeśli nie darzył go sympatią to nie mógł go tak po prostu teraz zostawić, chociaż wiedział, że taka sława ma zapewne wszystko zapewnione, to czuł się potrzebny przy tym półprzytomnym aktorze.

Utwierdził się w tym przekonaniu, kiedy bezwładna ręka szatyna, zacisnęła się delikatnie na marynarce Jungkooka, zupełnie jakby on również go potrzebował. Architekt zmuszony był jednak się zatrzymać kiedy dotarli przed jedną z strzeżonych sali i jeden z lekarzy nie pozwolił mu wejść dalej. 

- Pan z rodziny? - zapytał siwowłosy i nieco tęgi lekarz, a Jungkook widząc te prawie zamknięte oczy Kima, które wierciły w nim dziurę, po prostu nie miał innego wyjścia.

- T-tak... 

Lekarz wymienił spojrzenie z przestraszoną pielęgniarką, która zapewne musiała być nowa. 

- Niech pan tu zaczeka, sytuacja nie wygląda dobrze, więc musimy zrobić wstępne badania. - tłumaczył, a Jungkook kiwał głową, nadal oglądając tą dłoń aktora trzymającą go za marynarkę. - Nie powinno to potrwać długo, ale dobrze by było jakby uzbroił się pan w cierpliwość. 

Jungkook, chociaż był umówiony na kolację u mamy, to zgodził się poczekać tyle ile będzie trzeba. Wzdrygnął się lekko kiedy ta blada rączka puściła materiał jego marynarki i Kim zniknął zaraz za potężnymi, żółtawymi drzwiami, nie odrywając wzroku od architekta. 

Brunet przejechał dłońmi po twarzy, czując jak w jednym momencie oblewa go fala zmęczenia. Usiadł na jednym z tych niewygodnych krzeseł i z założonymi rękami na piersi obserwował jak cała masa ludzi przechadzała się po korytarzu. 

Wyjął telefon ze swojej skórzanej torby i wybrał numer do swojej rodzicielki, z wielką gulą w gardle przygotowując się na pokrzyżowanie dzisiejszych planów.

- Halo, Jungkookie? - odpowiedział ciepły głos kobiety, już po dwóch sygnałach. - Jesteś już w drodze? Właśnie wyciągam twoje ulubione ciasto z piekarnika, jeszcze cieplutkie. 

- Huh, mamo... Jednak nie wyrobię się. Wypadło mi coś bardzo ważnego i nie dam rady dziś przyjechać.

Zacisnął mocno powieki i zgniótł w dłoni jakąś chusteczkę, których miliony miał w kieszeni. Miało mu to pomóc przyjąć zawód swojej rodziny, ale nic nie jest w stanie załagodzić sytuację, kiedy słyszy się smutny głos rodzicielki. 

- Oh, nie szkodzi - odpowiedziała po kilkusekundowej przerwie, starając się ukryć smutek. - Rozumiem, że masz też swoje życie, nie martw się. Zrób sobie jakąś porządną kolację i nie siedź do późna, kocham cię.

𝐃𝐑𝐀𝐌𝐀 𝐐𝐔𝐄𝐄𝐍 ゛ 𝐓𝐀𝐄𝐊𝐎𝐎𝐊 [ z a w i e s z o n e ]Where stories live. Discover now