1. Lena Wanchester - wstęp

148 12 12
                                    

Zatrzymaliśmy się przy przydrożnym barze połączonym z motelem. Ściągnęłam z głowy kask i rozejrzałam się wokół. Kilka aut stało zaparkowanych obok naszej Yamahy, która dosyć... wyróżniała się na ich tle.

- Chcesz wynająć pokoje w tym czymś? - jęknął Jake, gdy zobaczył ceglany budynek z szyldem, który w połowie się podświetlał. - Mogę się założyć, że to tam jest burdel.

- Nie marudź. Tylko kilka nocy. - Uśmiechnęłam się pocieszająco. - Zatkasz sobie uszy czy coś. Muszę zająć się pewnymi... planami.

Chłopak wywrócił oczami bezgłośnie mówiąc to swoje ironiczne "jasne".

- Ej, ale mówię poważnie - oświadczyłam. - I nie chcę cię widzieć z alkoholem w ręku.

- To niesprawiedliwe - mruknął. - Też chcę odpocząć.

- Oczywiście, zaraz wynajmę pokój i porozwiązujesz krzyżówki. Bierz walizki i idziemy, młody - odparłam.

Prychnął, ale nic nie powiedział. Prawdę mówiąc wydawało mi się, że Jake miał czasem już naprawdę dość przenoszenia się. Tyle, że wciąż nie mogliśmy się zatrzymać. Przeszłość dawała o sobie znać i na każdym kroku pokazywała swoje oblicze.

- Brać wszystko? - zapytał.

Pokręciłam tylko głową i pomogłam z rzeczami. Weszliśmy do środka, gdzie słychać było radosne okrzyki, wyzwiska rzucane w każdą stronę i głośną muzykę country.

- Zamówię sushi - rzuciłam szybko i potwierdziłam zameldowanie w motelu. - Nie wychodź z pokoju, jasne?

- Nie mam pięciu lat i kręconych włosów, Lena - powiedział wyraźnie zirytowany. - Wiem, co tutaj się dzieje.

- Świetnie! W takim razie zrób to co mówię, bo za godzinę mam spotkanie z niejakim człowiekiem o nazwisku Owen.

- Tym od spraw z testamentem? - Podniósł na mnie wzrok.

- Tym od spraw z testamentem.

Niewiele brakowało, a Jake naprawdę by mnie przerósł. Szczerze mówiąc, starałam się przestać traktować go, jak małe dziecko, ale gdzieś tam w głowie ciągle notowałam sobie, co zrobić w takiej i takiej sytuacji. Nie powinnam go ciągnąć po całym świecie tylko z tego powodu, że coś nas prześladowało. Powinien mieć normalne życie, martwić się o egzaminy, przeżywać miłości licealne i grać w football, jak inni. Był utalentowany i miałam nadzieję, że gdy wreszcie ukończy pełnoletność, wyrwie się z tego chaosu i zacznie żyć takim życiem jakim będzie chciał.

Weszliśmy do pokoju wyglądającego, jak w każdym innym motelu. Ściany były niedomalowane, choć pofatygowali się o szkarłatną czerwień, co już można dodać za plus. A w łazience przynajmniej nie było karaluchów, jak dwa tygodnie temu.

- Dwa piętra wyżej są automaty do gier. - Zwróciłam uwagę. - Idziesz?

- Nie kazałaś mi przypadkiem... zostać w pokoju? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Trzy pokoje dalej jest to, o czym mówiłeś na początku. Nie chcę żebyś nabawił się traumy - zauważyłam z podświadomym uśmiechem i podeszłam do lustra.

Wyciągnęłam z podręcznej walizki małą torebkę i przyjrzałam się sobie. Jeśli ten cały Owen czegoś chciał, lepiej było zrobić wrażenie dobrej i doświadczonej kobiety. A jeśli chciał czegoś związanego z Jake'iem? Wyrzuciłam tę myśl z głowy i wzięłam się do roboty. Włosy rozpuściłam, a później delikatnie przeczesałam je szczotką, aby nie wyglądały na co dopiero rozwichrzone przez wiatr. Musiałam też podkreślić oczy, ale wystarczająco by go nie przestraszyć. Tusz do rzęs i eyeliner najwidoczniej były przydatne. Na końcu została szminka, choć nie znosiłam nosić tego ohydztwa. Dla Jake'a musisz zrobić wszystko. Właściwie, nim się zorientowałam upłynęło pół godziny.

Szybko ubrałam jakąś czarną sukienkę i zbiegłam na dół. Pozostało czekać na szanownego gościa. Usiadłam na barowym stołku i oparłam się ręką o blat segmentu.

- Bierzesz coś? - zapytał barman.

- Dwa razy mojito.

Do sali wkroczył uśmiechnięty, wysoki mężczyzna. Ale nie był to Owen.

- To się nazywają tanie podrywy - stwierdziłam.

- Ale za to jakie przydatne! - Klasnął w dłonie. - Lena, tak?

Moje brwi powędrowały baaardzo wysoko.

- Stalker? - zapytałam bez wahania.

- Andrew Carlton, do usług, a także pracownik pana Uriaha Noela Owena. Prosił, aby przekazać ci list. - Mężczyzna cały czas mówił z jakimś podekscytowaniem w głosie.

- Myślałam, że spotkam się z nim... osobiście - powiedziałam dosyć zaskoczona. - Ponoć to miało być coś ważnego.

- Jestem jako jego zastępca. Ma dużo rzeczy na głowie.

Skinęłam głową i przejęłam kopertę. Papier należał do tych droższych, w dodatku wszystko pisane było ręcznie atramentem:

Droga Leno Wanchester!
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze. U mnie wybornie, jak zwykle. Liczę, że będziemy mieli wkrótce okazję na bliższe spotkanie. Niestety dzisiaj mam dosyć sporo do pracy, ale już przechodzę do rzeczy.
Gdy pracowaliśmy razem nad testamentem twoich rodziców, opowiadałem ci kiedyś o cudownych wakacjach. Posiadam ogromną wyspę, na którą chciałbym zaprosić ciebie i twojego brata. Wiem, że jesteście nierozłączni, dlatego wszystko przemyślałem. Rejs na nią jest jutro o ósmej wieczorem z Kansas, gdzie pewnie się znajdujecie. Spokojnie, nie musicie za nic płacić. Chciałbym się zrehabilitować za twoją pomoc. Jeśli będziesz chciała coś jeszcze wiedzieć, wszelkich wiadomości udzieli ci Andrew.
U. N. Owen

Przeczytałam list z dwa razy zanim zrozumiałam, o co chodziło. Czy to oznaczało wakacje? Choć... czy takie wakacje były, aby na pewno dobrym pomysłem? Jake'owi by się spodobało...

- Ile dni trwa ten wyjazd? - Zaczęłam bawić się końcem materiału sukienki.

- Możecie być tam tyle, ile chcecie. Pan Owen powiedział, że wszystkim się zajmie. - Uśmiechnął się do siebie i przysunął drinka w moją stronę.

- To ma być jakaś próba flirtu? - Zmarszczyłam brwi.

- Jeśli tak to odbierasz... - Parsknął.

- Och, proszę cię. Nawet ciebie stać na więcej - rzuciłam. - Zamówię piwo. - Podniosłam się z krzesełka, wzięłam drinka i poszłam prosto do pokoju.

Mimo wszystko, dobrze że Owen nie chciał mnie zabić za demoralizowanie Jake'a. Może wreszcie udałoby nam się odpocząć. Chociaż ten jeden raz byśmy byli bezpieczni i szczęśliwi. Usiadłam na łóżku i zaczęłam pić. Było zbyt rozcieńczone, ale dosyć by uspokoić moje nerwy. Opadłam na poduszkę i zasnęłam z podekscytowaniem, choć całkiem możliwe, że była to wina alkoholu.

Wyspa Sprawiedliwości [INBJN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz