Na sali było około tysiąca ludzi, jeśli nie więcej. Siedziałem przy stoliku, zajmując się swoim szampanem i przy okazji rozmawiając z całkiem uroczą szatynką, co stanowiło niewielką część mojej roli.
- Och, sama nie wiem, co stało się z Lucasem. Podobno zabito go bronią palną, ale nie widziałam, żeby miał rany postrzałowe. - Skrzywiła się. - Planowaliśmy razem przyszłość, ustalaliśmy termin ślubu! I nagle, puff - wszystko przepadło. - Podniosła kieliszek z alkoholem i powoli zaczęła pić.
Pokiwałem głową i westchnąłem.
- Przykro mi, Magde. To musiała być... ogromna strata.
- Była - powiedziała z żalem. - Nie zdążyłam mu tego powiedzieć, ale byłam w ciąży.
Zauważyłem podejrzane ukłucie w sercu.
Czyżby tak wyglądało cierpienie?
Minęły trzy lata od sytuacji z Jessicą, a mimo to za każdym razem dokładnie pamiętałem najmniejszy szczegół, gdy szedłem po kafelkach wysmarowanych krwią i nie mogłem uwierzyć w to, co się działo. A ona leżała tam - samotna, spragniona... potrzebowała mnie.
- Hej, wszystko dobrze? - Dziewczyna wyrwała mnie z zamyślenia.
- Jasne. - Pośpiesznie skinąłem głową. - Po prostu... szampan. Sama widzisz. - Uśmiechnąłem się słabo.
- Jeśli chcesz, możemy porozmawiać w innym miejscu - zasugerowała.
- Może później - odparłem szybko. - Widzisz, mam jeszcze pewne sprawy do załatwienia.
- Zadzwoń, Raphaelu.
Pośpiesznie wstałem i powoli zacząłem przedzierać się przez tłum. Gdzie on do cholery był...? Najwyraźniej były tu grubsze ryby od niego. Zawsze, gdy chciałem skończyć z tym rodzinnym biznesem, stawał ojciec. Chciał, abym przejął firmę, unowocześnił ją, a później sprzedał za grube pieniądze. W zasadzie od śmierci Jess jeszcze bardziej naciskał na to. To było szczerze mówiąc irytujące, wiedząc że nie była by z tego szczęśliwa, a on robił wszystko na siłę.
- Tutaj jesteś, Raph. Słuchaj, tam stoi ambasadorka bankietu. Porozmawiaj z nią i namów na naszą działkę. Spotkamy się za półtorej godziny.
I tak to zazwyczaj działało. Prychnąłem cicho i ruszyłem w stronę kobiety w rażącej czerwonej sukni. Miała na sobie tonę biżuterii i włosy zaplecione w milion warkoczy tworzących koka, a jej wyraz twarzy prosił się o jedno.
- Pani Aberfoth, jeśli się nie mylę? - zapytałem, wyciągając w jej stronę dłoń. - Raphael Forester.
- Wystarczy po imieniu. - Zachichotała krótko i uśmiechnęła się, zmysłowo przegryzając wargę.
Czyżby nasza ambasadorka się upiła?
- Genevieve. Zakładam, że nie przyszedłeś tu tylko po rozmowę, co Raphael?
Podrapałem się po brodzie z krótkim zastanowieniem.
- To... zależy, Genevieve.
- Ach tak. - Znów przegryzła wargę przez co musiałem spuścić wzrok w dół. - Czego konkretnie ode mnie wymagasz? - Uniosła brew.
- Wymagam? - Zaśmiałem się cicho. - Przyszedłem towarzysko porozmawiać. Choć chyba stosowniejsze będzie wyjście z bankietu na ten czas.
- Czuję, że rozumiemy się bez słów - wymamrotała i ruszyła w stronę schodów, chwytając mnie za rękę.
***
Obudziłem się wczesnym rankiem. Nie wiedziałem, która godzina i co się tak właściwie wydarzyło, ale sądząc po butelkach szampana walających się po pokoju, chyba zbyt przedłużyłem swoje półtorej godziny. Przetarłem oczy i spojrzałem na miejsce obok mojego, ale było puste.
- Wstawaj, młody - rzekła Genevieve, wychodząc z łazienki w całkiem innym stroju - koronkowej bluzce i jeansach. - Nie możesz przespać całego dnia. Widzisz, najwyraźniej to ja cię przeleciałam.
Podniosłem się z łóżka, szukając spodni i koszuli, próbując ją zignorować.
- O to chodziło - stwierdziłem, pośpiesznie się ubierając. - Czuj się wygrana, Gen.
- Podoba mi się to przezwisko. Możesz go używać częściej, Raphaelu. - Stanęła przed lustrem i zaczęła rozczesywać włosy.
Nadal nie rozumiałem tej sytuacji. W zasadzie... inaczej. Rozumiałem, ale tę dziewczynę dzieliły skrajności.
- Och. Czyli czegoś ode mnie oczekujesz, po tym jak mnie "przeleciałaś"? - Zrobiłem cudzysłów w powietrzu.
Zatrzymała się na chwilę i odłożyła szczotkę. Zbliżyła się w moją stronę.
- Oczekuję, że zachowasz się jak prawdziwy mężczyzna i mnie nie zignorujesz, gdy próbuję ci coś przekazać - wyszeptała do ucha z jadem, a potem przygryzła jego płatek. - To od pana Owena. - Wyciągnęła z torebki małą kopertę i znów się odsunęła. - I tak, pomogę twojemu ojcu.
Zaskoczyła mnie. Zaskoczyła mnie na tyle, że zabrakło mi słów, więc tylko czekałem na jej kolejną przemowę. - Ale zwykle w takich rozmowach są haczyki, czyż nie?
- Nie ma umów bez podstępów - odparłem, narzucając na siebie koszulkę.
- Lepiej wyglądałeś bez niej. Ale wracając - zgodzisz się na to, co jest w kopercie. Tylko tyle. Mam nadzieję, że spodobają ci się warunki i liczę na kolejną ciekawą współpracę, młody. Wczorajsza noc była dla mnie przyjemnością.
Parsknąłem.
- A jeśli... odmówię?
- Nie znoszę odmowy. Na pewno się zgodzisz. Chyba, że wolisz jeszcze pociągnąć ojca na dno, ale to szczegół. - Uśmiechnęła się. - Zastanów się nad tym.
***
Kilka razy przeczytałem list. Widziałem się kiedyś z Owenem na jednym ze spotkań biznesowych. W dniu, gdy zginęła Jess. To było męczące.
***
- ... urlop?!
- Weź do pomocy Genevieve. Jest naprawdę świetna - mówiłem do telefonu, czekając aż zjawi się statek.
- Masz natychmiast wrócić! Musimy walczyć!
- Oczywiście. Wiesz, coś przerywa... o! To pewnie przez morze. Muszę kończyć. - I w tym momencie się rozłączyłem.
Odetchnąłem z ulgą patrząc jak fale spokojnie płynęły w stronę brzegu i myśląc, że... może wreszcie to koniec. Odpocznę, nabiorę sił i wrócę z lepszą energią.
***
Siedziałem na fotelu, co chwilę przymykając i otwierając oczy. Sen... on ci pomoże.
- Ale to nie ja zadaję się z dziwką!
- Doskonale wiesz o czym mówię. Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo, Jake.
- Mam szesnaście lat!
Odwróciłem się w tył. Oprócz mnie była tu najwyraźniej jakaś dziewczyna z buntowniczym nastolatkiem.
- Powiedz jej, że mam rację - mruknął cicho brunet.
Ona sama zmierzyła mnie wzrokiem i westchnęła cicho jakby już nie wiedziała, co robić.
Zapowiadała się ciekawa podróż...
![](https://img.wattpad.com/cover/114195363-288-k803345.jpg)
CZYTASZ
Wyspa Sprawiedliwości [INBJN]
HorrorPodobno karma dopada w końcu każdego, prawda? Jedenaścioro ludzi zostaje zaproszonych na wyspę przez tajemniczą osobę, która znana jest pod inicjałami U. N. Owen. Jednak nie jest tak kolorowo jak mogło by się wydawać. Każdy skrywa swoją mroczną taje...