7

1.8K 80 11
                                    

Wraz z Edmundem poszłam do lasu, aby odpocząć po bitwie. Błogi spokój, jaki panował w lesie był niesamowity. Niektóre rodziny powróciły do domków i świętują wygraną. Było słychać śmiechy. Z innych mieszkań było słychać płacz. Płacz po straconych członkach rodzin, którzy polegli w walce o wolną Narnię. Patrzyłam ze smutkiem na wiewiórkę, która próbowała pocieszyć małą wilczycę.
-Twoi rodzice byli jednymi z tych dobrych wilków. Chcieli, abyś żyła bezpiecznie i by ta straszna kobieta nie chciała zrobić ci krzywdy. Oni nad tobą czuwają. Wiem to.
-Pani Cunarius,ja chcę ich zobaczyć. Oni żyją, prawda?- brak odpowiedzi- Prawda, pani Cunarius? Gdzie są moi rodzice?- wiewiórka zamilkła i jej oczu wyrażały ból, żal i smutek. Gdy mała wyczytała z oczu swojej opiekunki, że nigdy już nie zobaczy swoich rodziców, pobiegła w moją stronę. Widocznie mnie nie zauważyła, bo wpadła na mnie (ach, ten mój refleks). Brunet zamiast pomóc mi wstać zaczął się śmiać. Przecież nic w tym nie było śmiesznego. Po chwili zrozumiałam, o co mu chodzi. Wpadłam w kałużę błota i liście wplątały mi się we włosy.
-Wasza Wysokość, przepraszam bardzo, ja Pani nie zauważyłam i...
-Spokojnie, nie martw się. Jak się nazywasz?- zapytałam przyjaznym głosem. Wiem, jak to jest być w sytuacji bez osoby która pomoże, i oddala się od jedynej kochającej osoby. Sama popełniłam ten błąd i nie dopuszczę, by i ona zrobiła to samo, co ja kiedyś.
-Mam na imię Bonum.
-Dobrze słyszałam, jesteś dobrym wilkiem?
-Nigdy nie ciągnęło mnie do zła, co wyróżniało mnie i moich rodziców. Nie przepadano za nami.
-Chcesz o czymś porozmawiać?  Będzie ci lżej na sercu, naprawdę.
-No dobrze. Na wojnie, dzięki której Narnia jest wolna, zginął mój ojciec. A pod koniec wojny, mój wuj uciekł z pola bitwy i zabił moją mamę, za to, że kochała bardziej jego brata. Podejrzewam też, że to właśnie mój wuj zabił mi tatusia. Nie chcę mieszkać w drzewie u wiewiórki, jest tam za ciasno i nie będę jej wiecznie obciążać.
-Myślę, że jak już zostaniemy Władzami Narnii, zamieszkasz w zamku Ker Paravel, dobrze?
-Ale jak to? Ja nie jestem z rodu szlacheckiego. Chyba, że o czymś nie wiem.
-Jeśli masz ochotę, zamieszkaj z nami. Nasz zamek jest ogromny.
-Z wielką przyjemnością! Pójdę powiadomić panią Rudą!
-Ekhm, pani Ruda stoi za tobą- rzeczywiście, za małą Bonum stała pani Cunarius.
-Zgodzisz się, bym mogła tam zamieszkać?  Proszę!
-Jeśli Wielcy Władcy Narnii się zgadzają, to jak najbardziej, pod warunkiem, że będziesz mnie odwiedzać. Koronacja już za tydzień, więc na razie dajmy przygotować się naszym nowym Królom i Królowom do niej. A teraz chodź na kolację.
Nie wiem czemu, ale od razu zaufałam Bonum. Była bardzo urocza.
-No, Wasza Wysokość już zaprasza innych do zamku, w którym jeszcze nie mieszka. Świetny pomysł!
-Edek, mała wprowadzi się po konoracji. Słyszałeś panią wiewiórkę?
-Tak, słyszałem. I słyszę teraz coś jeszcze- powiedział zaniepokojony.
-To Aslan!- nie myliłam się.
-Witajcie, moi drodzy. Cieszę się, że jesteście, mam do was sprawę. Chodźcie w głąb lasu.

Po dość długim marszu stanęliśmy w  samym sercu lasu. Było tu pięknie.
-Bardzo ładnie z twojej strony, że przygarnęłaś Bonum i że pocieszyłaś ją. Nie wiele osób zdobywa się na takie czyny, zwarzając, iż inni członkowie jej rodziny są źli.
-Dlatego jej trzeba pomóc.
-Z pewnością pamiętasz, gdy ty wraz z Edmundem pokonaliście Białą Czarownicę.
-Aslanie, wybacz że przeywam, ale uważam, że to głównie dzięki Tobie i Edkowi udało się zwyciężyć nad moją ciocią. To Edmund złamał jej różdżkę i...
-Dokładnie, ale ty poważnie osłabiłaś Jadis. I gdy ona zabiła Edmunda, to ty oddałaś mu swoją siłę. To odważny czyn. Wiedziałaś,  że stracisz dużo więcej niż tylko siłę, którą odnowiłaś podczas dwudniowego snu. Straciłaś moc panowania nad wiatrem, masz bardzo osłabioną odporność i twoje oczy już nie przybiorą określonego koloru, choć z tego co wiem, to ostatnie ci nie przeszkadza. Żywioł wody również nie jest taki silna, jak być powinien, ale to akurat nie jest na zawsze.  
-Luna, ty zrobiłaś to dla mnie?
-Oczywiście!
-Przecież wiedziałaś, że stracisz.
-Nie chciałam stracić ciebie- w odpowiedzi brunet przytulił mnie.
-Kochani, musicie wracać do zamku. Już za tydzień koronacja.

Wieczorem cała czwórka rodzeństwa Pevensie siedziała przy kominku, śmiejąc się w najlepsze. Wszyscy byli szczęśliwi z powodu końca wojny, ekscytowali się, że zostaną legendarnymi władcami. A ja?  Zasnęłam na ramieniu Edmunda już po kolacji. Byłam bardzo zmęczona, sama nie wiem po czym. Wreszcie nie męczyły mnie koszmary, i zasnęłam z uśmiechem.

Witam!  Dziś rozdział krótki, ale ważny. Planuję zrobić części "Z życia Władców" (nazwa nie dopracowana, jeśli masz pomysł, pisz proszę :D ), który opisze życie w Ker-Paravel. Myślę też, że pojawi się druga część książki. Do następnego ;)

Witamy w NarniiWhere stories live. Discover now