Z życia Władców- Edmund

1.6K 55 6
                                    

Perspektywa Edmunda

Od koronacji minęły już 2 miesiące. Szczerze mówiąc, to dużo się nie zmieniło, nie licząc, że mamy o wiele więcej obowiązków niż w Finchley. Piotr skarży, że czuję się przy nas jak ojciec, Zuza mówi, że czuje się jak matka, a my we trójkę- czyli ja, Luna i Łucja- jak małe dzieci. Nie wyobrażam sobie Zuzi i Piotra jako naszych rodziców. I w przyszłości nie mógłbym być z Luną! (Nikt nie powiedział że będzie ze mną- chyba).

Jako Król Edmund Sprawiedliwy najczęściej wraz z Zuzanną Łagodną rozwiązujemy konflikty i inne problemy mieszkańców Narnii. Luna wraz z Piotrem często odwiedzają inne państwa i podpisują jakieś kontrakty czy coś takiego. Łucja spędza dużo czasu na poznawanie mieszkańców. I takie mniej więcej są nasze podziały w obowiązkach, a mamy ich naprawdę dużo. Co chwila jakiś narnijczyk przychodzi do mnie, że kury sąsiada budzą go o godzinie 4:00 nad ranem, a on chce spać czy inne takie problemy. Większość tych problemów są dla mnie bezsensowne, ale zdarzają się i trudniejsze sprawy. Ostatnio przyprowadzono do nas jedną niedźwiedzicę, która twierdzi, że widziała mordercę rodziców Bonum. Przyprowadzono wilczyce, mieszkającą razem z nami w zamku i ona potwierdziła, że to na pewno jej wuj. Z opisu niedźwiedzicy wynikało, że miał bliznę na nosie, jedno czerwone oko i łapę z czarną kropką. Biała wilczyca potwierdziła wygląd wuja. Luna zabrała małą i wyszły razem z komnaty, gdzie zwykle przychodzą do nas mieszkańcy Narnii. Ostatnio obie spędzają dużo czasu razem, zaprzyjaźniły się. Najczęściej przesiadują w bibliotece, we dwie poznają sekrety zamku i historię lądu Aslana, czy innych miejsc- w tym historię samej Narnii.

-Edmund! Wstawaj!- darła się Luna.
-Nie- burknąłem.
-Jeśli nie, to dam ci spokój- powiedziała smutnym głosem. Wreszcie mogłem się wysłać! Jednak po 2 minutach stało się coś, za czym musiała stać ona. Po prostu użyła swojej mocy wody, tyle, że na mnie. Zaczęła się śmiać, a ja dopiero po chwili zrozumiałem, z czego ona się śmieje. Moje włosy były porozrzucane po całej mojej głowie, kołdra przyczepiła się do nóg (nie pytajcie jak).
-O! Skoro już nie śpisz, to ubieraj się i chodź szybko, muszę ci coś pokazać.
-Koniecznie o 5:00 nad ranem?
-Tak! Szybciej!-powiedziała, gdy ja zabrałem moje rzeczy i poszedłem do łazienki. Gdy byłem już gotowy- tylko włosy były mokre- wyszedłem z łazienki i zobaczyłem Lunę, która walczyła z pufą. I to przegrywała. Śmiałem się w niebogłosy, a szatynka już sobie poradziła.
-Chodź za mną- powiedziała lekko zażenowania i lekko rozbawiona. Kopnęła z całej siły w nóżkę od szafy, i po tym pojawił się długi korytarz.
-Ale jak?
-Kiedy ty rozmyślałeś nad jakże świetnym planie o wyścigach wózków, ja z Zuzią i Łucją odkrywałyśmy tajemnice zamku- uśmiechnęła się. Po chwili było okropnie ciemno, przez co wpadłem na nią i przewróciliśmy się. Gdy próbowała wstać, ponownie na mnie upadła.
-Czyli wpadliśmy w jakiś łańcuch. Ech, czyli pozostaje nam czekać na Zuzę albo Łusię.
-A powiesz mi... Jak doszło do twojej "walki" z pufą?
-Ja siedziałam sobie na twoim łóżku, a podczas wstawania potknęłam się o nią. No i po chwili leżałam zawinięta w pufę- ponownie głośno się zaśmiałem. Dołączyła i Luna.
-Edek, Luna? To wy?- zapytała niepewnie Łucja.
-Tak, to my- powiedziała już spokojniejszym głosem. Oślepiło nas jasne światło z pochodni.
-A dlaczego wy leżycie... W dodatku... Na sobie?- tym razem odezwała się Zuzia.
-Bo my... No ten...
-Szafa była i ciemno... I...
-No łańcuch, potknąłem się...- jąkaliśmy się, z czego Zuza i Łucja zaśmiały się. Byłem cały czerwony, z resztą Luna też. Rozplątały nas z łańcuchów i ruszyliśmy na przód.
-No, to co tu robimy?- zapytałem.
-Chciałam pokazać ci te korytarze. Jest tu ukrytych wiele tajemnic czy dodatkowe komnaty- odpowiedziała Zuzanna.
-Jak to? To niesamowite!
-Chcemy pokazać tobie komnatę (tajemnic~ autorka),  w której spędzamy najwięcej czasu.
We czwórkę pchaliśmy potężne drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły do owej komnaty. Moim oczom ukazała się ogromna sala, z ogromną wanną- jako basenik, regały z wieloma książkami, wysokie i wygodne fotele i wiele innych rzeczy. Tu było ekstra!
-Podoba się? To chodź, pokażemy ci jeszcze jedno miejsce- dopiero teraz zauważyłem wielki taras, prowadzący  na ogród.
-Ale jak? Ogród pod ziemią?
-Magia Narnii- uśmiechnęła się uroczo Luna. Wyszliśmy we dwójkę na taras, bo Zuzia i Łucja mówiły, że muszą pomóc Piotrowi w jakimś ważnym zadaniu, i że wrócą wieczorem. Dziewczyna pokazała mi największe drzewo, jakie w życiu widziałem.
-Umiesz się wspinać?
-No jasne! A po co mamy tam wchodzić?
-Zobaczysz- szatynka i tak była pierwsza, bo ja o mało co nie spadłem- gdyby nie ona siedziałbym już na samym dole. Moim oczom ukazał się wielki domek.
-To tutaj wraz z Bonum przesiadujemy najczęściej.
-Wow!- tylko tyle potrafiłem odpowiedzieć. W środku było równie fantastycznie co na zewnątrz. Razem siedzieliśmy tu aż do powrotu Piotra, Zuzi i Łucji.

Witam! Wiem, że w "Z życia Władców- Piotr" obiecałam, że napiszę 5 czy 6 części, jedną z nich miałam już gotową, ale stwierdziłam, że są okropne i nie nadają się na publikacje. Naprawdę was przepraszam, mam nadzieję, iż wybaczycie mi. Mimo tego, muszę napisać jeszcze 1 rozdział "Z życia Władców", aby wyjaśnić kilka ważny spraw. Przepraszam za wszelkie błędy. Dziękuję ;)

Witamy w NarniiWhere stories live. Discover now