Koniec?

1.8K 73 26
                                    

Perspektywa Luny
10 lat później

-Lunka, wstawaj- głos, który tak bardzo kochałam, właśnie próbował wybudzić mnie ze snu.-Lunia, już późna godzina- w odpowiedzi mruknęłam jakieś niezrozumiałe przekleństwo. Ale on musiał chyba po części odszyfrować to, co powiedziałam.
-Luniro Fortis, ty największy śpiochu w całej Narnii, bez żadnych wulgaryzmów!- tym razem to przesadził. Nikt nie może zabierać mi kołdry. To niedopuszczalne.
-Edmundzie Pevensie, tym razem przesadziłeś! Nikt nie może zabierać mi kołdry!- tak zaczęła się III wojna światowa, o ile II już się skończyła. Po pół godzinie siedziałam na plecach Edmunda z poduszką gotową do ataku.
-Nie za wygodnie ci?
-Oj Edzio, ty naprawdę nigdy się niczego nie nauczysz. I byłoby bardziej, gdybyś nie zabrał mi ukochanego nakrycia i nie zmuszał do rozpoczęcia tej jakże ogromnej bitwy.
-Już prawie 12:30.
-I co?
-I nico.
-Jest sobota?
-Wreszcie odpoczynek.
-A czym się zmęczyłeś, mój książę?
-Jestem królem, a ty moją królową.
-Nie jesteśmy małżeństwem.
-Jeszcze- uśmiechnął się przebiegle.
-Jestem głodna.
-A ja nie- słowa bruneta zaprzeczył jego żołądek, świadczący, że jednak chce jeść.

Poszliśmy na późne śniadanie (albo wczesny obiad) jak to było w naszym zwyczaju. Podczas posiłku nasze rozmowy przerwał nasz przyjaciel, rozgadany faun, który na zamku miał w pewnym sensie funkcję listonosza- dostarczał wiadomości pisemne lub słowne do danej osoby.
-Wasza Wysokość.
-Och, Tabellarium, czy masz dla nas jakieś wieści?- zapytałam.
-Zgadza się, najdroższa Królowo. Otóż dziś Król Piotr pojechał na cały weekend wraz z panienką Falsus, Królowa Zuzanna i Herbanius wyjechali w poszukiwaniu tajemniczego ogrodu, w którym znajduje się jakieś niezwykle rzadkie ziele, a Królowa Łucja spędza wolny czas z moim bratem, faunem Tumnusem. Cały zamek do waszej dyspozycji, gdyż wszystkie obowiązki na razie są wypełnione. Królu Edmundzie, jesteś potrzebny w jednej z komnat, zaprowadzę tam szanownego Króla po skończonym śniadaniu. Oddaję pokłon.
Gdy Tabellarium opuścił salę, w której przebywaliśmy Edek zapytał retorycznie:
-Czy on zawsze musi kończyć z tymi pokłonami?  Od 10 lat tak robi.
-Najwyraźniej musi- powiedziałam rozbawiona.
-A z kim pojechał Piotr?
-Z tą Falsus.
-O nie, mój brat się wpakował.
-Aż tak źle? Ja jej naprawdę nie lubię, ale wiesz, Piotr wreszcie się zakochał.
-Tsa, a skończy się wpadką i małym potomkiem, po czym ta nimfa go zostawi z dzieckiem i złamanym sercem.
-A może zaufajmy Piotrkowi i dajmy jej szansę?
-Ja nie zamierzam. Zuzka znowu gania za tym zielarzem?
-Chyba i ona się zakochała.
-Dobra, ja lecę do tej sali. Spotkamy się później w naszym ogrodzie?
-Jasne- po czym pocałował mnie i wyszedł z sali. Ja i Edmund "dostaliśmy" ogród naszych imion. Jest dedykowany nam, za to, jak sprzeciwiliśmy się Jadis.

Wraz z Edmundem jedliśmy obiad, śmiejąc się i rozmawiając, gdy przeszkodziła nam jedna z służek.
-Wasza Wysokość, wszystko prawie gotowe. Musi Król jeszcze zadecydować o paru sprawach.
-Oczywiście, zaraz się zjawię.
-Edzio, co tu się dzieje?  Od rana wszyscy latają wkoło ciebie z jakimiś sprawami. Co jest?
-Nic, to tylko sprawy mieszkańców.
-Ale Tabellarium mówił, że obowiązki wypełnione. I poza tym, poinformowano by mnie o jakiś sprawach mieszkańców. Mnie nie okłamiesz, kochany.
-Dobra, powiem później. Bądź w ogrodzie. Do zobaczenia.

Zdziwiło mnie zachowanie Edmunda. Czy on przedemną coś ukrywa? Siedziałam w naszym miejscu rozmyślając nad tym, gdy usłyszałam przy uchu:
-Przepraszam.
Edmund.
-Za co?
-Że ukrywałem coś przed tobą.
-Wiedziałam!
-Chcesz dowiedzieć się co takiego do czasu miało być sekretem?
-Co za pytanie!
On na to uklęknął na jedno kolano i zaczął mówić mi naprawdę wzruszające słowa. W mojej pamięci już na zawsze pozostanie wypowiedziane te pytanie:
-Luniro Fortis, czy ty wyjdziesz za mnie?
Odpowiedź była prosta.
Była jedyną odpowiedzią.
-Tak!- już wtedy nie ukrywałam wzruszenia. Wsunął mi na palec obrączkę. Była naprawdę cudowna. Gdy mój ukochany powstał, przytuliłam go z całej siły. Wiedziałam, że z nim czeka mnie szczęśliwe życie.

Tydzień do wesela

Gdy rodzeństwo Pevensie dowiedziało się o czynie Edmunda, było bardzo szczęśliwe i zaskoczone. Ja ciągle myślałam o weselu, o moim narzeczonym i o rodzicach. Moja matka odwiedziła mnie we śnie i ona również była bardzo szczęśliwa. Powiedziała, że to nie ona wytłumaczy mi wszystkie sprawy dotyczące jej i Calor'a, że jest do tego osoba bardziej odpowiednia. Jest nią jakiś profesor Kirke, ale nie znam go.
Byliśmy właśnie w piątkę na poszukiwaniach białego jelenia. Podobno gdy się go złapie, spełnia każde życzenie. Kto by tego nie chciał? 
-Gdzie Edzio?- zapytała Zuzanna.
-Tu jestem!  Muszę mieć chwilę postoju.
-Och, no zobacz, twój przyszły mężuś się zmęczył- zachichotała Łucja.
-Patrzcie!- krzyknął Piotr.
-Czy to...- niedokończyłam zdania, bo każdy wiedział, gdzie jesteśmy. To tu rodzeństwo dostało się do Narnii. Ja zaraz obok. Po chwili każdy przedzierał się przez drzewa, by wejść w miękkie futra. Wszyscy wypadliśmy z szafy na zimną podłogę. O dziwo nie byliśmy dorośli. Zobaczyliśmy też dwójkę innych osób, prawdopodobnie małżeństwa.
-Profesor Kirke i Lady Pulchritudo?

Witam wszystkich! Prawdopodobnie jest to ostatnia część Witamy w Narnii. Zapewne będę kontynuować tą książkę, ale na razie zrobię sobie z nią przerwę. Już niedługo zacznę pisać nową książkę z Edmundem, ponieważ wszystkie głosy były na niego. Do następnego    ;*

[Edit:] Zapraszam na nową książkę z Edmundem- Nierozumiana. Chętni znajdą ją na moim profilu. Pozdrawiam :3

Witamy w NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz