..2..

190 16 1
                                    

Od rana miałam dobry humor, który udzielił się reszcie domowników. Nawet Kiki wesoło merdała ogonkiem i robiła śmieszne kółeczka wokół własnej osi. Przy jedzeniu śniadania uroczo na nas patrzyła, prosząc o kawałek czegoś dobrego. Mama zawsze mówiła, żebym nie karmiła psa przy stole, ale jak ja mam odmówić temu futrzakowi?

Przed obiadem stwierdziłam, że wyprowadzę moją dzidzię na spacer. Zapięłam więc skórzaną smyczkę do jej różowej obroży z identyfikatorem w postaci psiej łapki. Ubrałam moje ulubione sandałki ze skórzanych paseczków i wyszłam z Kiki na zewnątrz. Niewiele myśląc, skierowałam kroki w stronę parku. Jest on całkiem blisko, więc nie będę musiała daleko iść. Podążając w dobrze znanym mi kierunku, spotkałam kilku znajomych. Coś mówili, że zazdroszczą mi brata i gratulują jego wygranej. Nie do końca wiedziałam, o co chodzi, więc tylko przytakiwałam i wymijałam ich. 

Do parku doszłam po około 20 minutach. To ulubione miejsce mojego papillona*, ponieważ może biegać tu z innymi pieskami bez smyczy. Usiadłam na ławce i patrzyłam, jak ta mała bestyjka świetnie bawi się w swoim towarzystwie. Z zapatrzenia w psinkę wyrwał mnie szept, a bardziej cicho powiedziane moje imię, a zaraz po tym imię brata. Wiem, że to niegrzeczne, ale podsłuchałam tą rozmowę, a raczej jej fragment.

-... to ta Jennie, mówię ci, ona jest siostrą Juna! Nie do końca ją znam, ale widzę podobieństwo między nimi i do tego ten piesek, co był u niego na Instagramie.

-Piesek?

-No ta najbardziej szalejąca suczka. Ten papillon.

-Papillon? Nie znam się na psach..

-Och no.. Patrz!

Rozmowa ucichła i było słychać dźwięk wpisywania czegoś w klawiaturę. Postanowiłam iść już do domu.

-Kiki! Chodź do pańci.

Zaświergotałam, a wspomniana kulka szczęścia przybiegła do mojej nogi. Przypięłam jej smyczkę i wyszłam z terenu parku. Bawiła się tam dobre 10 minut, więc nie powinna być na mnie zła. Po drodze skoczyłam do budki i kupiłam sobie loda. Karmelowy posmak został ze mną do samych drzwi wejściowych, bo jak tylko weszłam do środka, uderzył we mnie zapach obiadu, a ja już czułam w buzi jego smak. Odpięłam zapinkę od obroży i puściłam pieska wolno.

Poszłam do kuchni, w której stała mama i pichciła posiłek. Ucałowałam ją w policzek i zachichotałam cicho.

-Nie jesteś za stara na dawanie buziaków swojej mamie?

Zaśmiała się, na co jej zawtórowałam.

-Jak chcesz buziaków, to sobie chłopaka znajdź.

Jak zawsze to samo. Nie dociera do niej, że nie szukam męża. Wolę psy niż związki.

-Gdzie jest Junhoe? Muszę z nim pogadać.

-Rozmowę zostaw na później, teraz jest obiad. Możesz go zawołać. Jest u siebie.

Tak zrobiłam. Zapukałam dwa razy i uchyliłam drzwi pokoju.

-Mama woła na obiad.

Leżał akurat na łóżku i pisał coś na telefonie. Spojrzał na mnie i wstał. Podszedł bliżej i już chciał przejść, ale go zatrzymałam.

-Chciałabym z tobą porozmawiać po jedzeniu.

Spojrzał lekko zdezorientowany, ale zaraz potem przytaknął i udał się do jadalni a ja zaraz za nim.

Po skończonym posiłku i posprzątaniu po nim, zaciągnęłam brata do mojego pokoju. Usiadł na fotelu, a ja na łóżku. Przez chwilę nikt się nie odezwał. On po prostu nie wiedział o co chodzi, a ja układałam w głowie sensowne zdanie. Zanim otworzył usta, by mnie pośpieszyć, zadałam pytanie.

-Kim ty tak w ogóle jesteś?

Przechylił głowę w bok, robiąc niezrozumiałą minę.

-Kim jesteś, że ludzie plotkują na twój temat, a nawet mój i Kiki? Instagram i zdjęcia mojej kuleczki? Nie widziałam u ciebie takich zdjęć. A może masz jakiś instagram jako trainee? Albo coś przede mną ukrywasz? Ludzie mi gratulowali twojej wygranej. O co im chodzi?

Zalałam go falą pytań, ale nie lubiłam niejasności. Wyglądał jakby się chwilę zastanawiał nad tym jaką wymówkę wymyślić. Podniósł wzrok na moją osobę i odpowiedział na jednym wydechu.

-Każdy trainee ma insta dla fanów, a wygrałem konkurs na najlepszy głos.

Niby wszystko wyjaśnione, ale ja jednak czuję, że coś nie gra. Za długo go znam.

-Czy coś jeszcze?

Zapytał, unosząc brew.

-To wszystko..

Powiedziałam, a on opuścił mój pokój.

Położyłam się plecami na łóżku i głośno westchnęłam.

-Coś mi tu nie gra.


***

Nie wiem czemu, ale ten rozdział strasznie ciężko mi się pisało. Wena przychodziła i odchodziła. To było wykańczające. Na szczęście już wszystko napisałam i jestem zadowolona z tego, co stworzyłam.

Liczę na opinię w komentarzach, czy to opowiadanie przypadło wam do gustu czy raczej nie.

Miłego dnia, nocy i powodzenia we wszystkim, co teraz robicie.

Do poniedziałku~!


*Papillon - rasa psa domowego, kanapowego.

Just go || IkonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz