2.

10.5K 450 421
                                    

Płakałam, a można powiedzieć, że ryczałam w poduszkę opowiadając wszystko policji. Przyjechali kilkanaście minut temu. Ich także wstrząsnął ten widok. Wiadomo, mniej, ale chyba nie ma człowieka, który pozostałby niewzruszony, widząc to. No chyba, że ten psychopata, który to robił.

Gdy otworzyłam wtedy pudełko, ujrzałam w środku całą zakrwawioną, siną rękę z licznymi ranami. Odciętą rękę, która leżała w kartonowej paczce. Myślałam wtedy, że zemdleję, tam na miejscu. Do teraz mam przed oczami ten okropny widok. To było coś przerażającego.

Na głowę sunęło mi się masę pytań takich jak: Czyja to mogła być ręka? Czy ten ktoś komu mu ją odcięli jeszcze żyje? Dlaczego ktoś położył ją pod moim domem? Dlaczego o tak późnej godzinie? Kto zrobił takie okrucieństwo innemu człowiekowi?

Na większość pytań pewnie dostanę odpowiedź od policji, która zajmie się całą sprawą. Czy zatem powinnam się bać? Mógł być to w zasadzie zwykły przypadek. Jakiś psychol chciał kogoś zastraszyć, a mój dom podsunął mu się pod rękę.

- Panno Suzanne. Mam do pani pewne pytanie. - wyrwał mnie głos jednego z kryminalnych.

- Słucham? - powiedziałam słabym głosem.

- Pokażę pani pewne zdjęcie, które też znajdowało się w kartonie. Jest ono naprawdę drastyczne, ale musimy coś wiedzieć.

- Proszę pokazać. Już chyba nic gorszego nie mogę zobaczyć. - odpowiedziałam zrezygnowana.

- Czy zna pani tą kobietę?

Przyjrzałam się uważnie, ale od razu wiedziałam kim ona jest. Wpadłam w prawdziwą rozpacz. Upadłam na kolana. Nie mogłam oddychać, zrobiło mi się słabo. Fotografia ukazywała moją ukochaną siostrę. Jej włosy pozlepiane krwią opadały na fioletową twarz. Oczy miała szeroko otwarte. Biała bluzka w którą była ubrana miała na sobie wielką czerwoną plamę. Była cała w ranach i licznych siniakach, jakby przechodziła istne tortury. To co zwróciło moją uwagę, nie miała jednej ręki. Oczywiście skojarzyłam fakty. Czyli to nie był przypadek. To była ręka mojej siostry. Moja siostra nie żyła.

Funkcjonariuszom długo nie udawało się mnie uspokoić. Po jakimś czasie udało mi się wydusić, że kobietą na zdjęciu jest moja siostra. Czułam się fatalnie. Ile ona musiała cierpieć? Jak będą rozpaczać moi rodzice, których niedługo obudzi telefon z tą fatalną wieścią? Za co to wszystko przydarzyło się akurat jej? Czym ona zawiniła? Była naprawdę złotą osobą.

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Przysięgam, zabiję tego kto jej to zrobił. Czy ona miała jakiś wrogów? Z tego co wiem to nie, ale nie wszystko musiała  m mówić. Wiedziałam tylko, że to jakiś niezrównoważony psychicznie człowiek. Znowu wpadłam w histerię. Nie dam rady się już uspokoić. Słyszałam jakby w oddali głosy policji ciągle urzędujących w moim domu. Bardzo chciało mi się pić, ale nie miałam już ani trochę siły aby coś powiedzieć. Z każdą chwilą robiło mi się coraz ciemniej przed oczami, aż w końcu straciłam przytomność.



^*^*^*^

Obudziłam się, ale nie miałam siły nawet otworzyć oczu. Nie wiedziałam, gdzie jestem, co się stało. Powoli wszystko mi się przypominało, aż w końcu pojęłam co się wydarzyło. Tajemnicza paczka, ręka, zdjęcie zmasakrowanego ciała mojej siostry. Otworzyłam oczy i z impetem podniosłam się do pozycji siedzącej. Od razu tego pożałowałam odczuwając okropny ból głowy i mroczki przed oczami. Bezwładnie opuściłam ciało  z powrotem na zagłówek i zamknęłam oczy. Nie wierzę, że wszystkie zdarzenia z ostatnich godzin wydarzyły się naprawdę.

Znowu zaczęłam szlochać nie mogąc tego opanować. Ten ktoś musiał być jakiś chory. Wysyłając mi w paczce rękę mojej siostry? Zabijając ją? Torturując?

- Dzień dobry pani Suzanne, jak się pani czuje? - z zamyśleń wyrwał mnie kobiecy głos.

Otworzyłam oczy i powoli usiadłam, aby uniknąć okropnego bólu głowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie był to mój pokój. Sufit i ściany były białe, stały 3 łóżka w tym dwa puste i różne kroplówki. Kobieta zaś ubrana była w biały fartuch i tego samego koloru buty. Uśmiechała się do mnie, a na tacy trzymała różnej wielkości i koloru leki. Byłam w szpitalu.

- Chyba dobrze - powiedziałam cicho - Jak się tu znalazłam?

- Zemdlała pani w domu i policja zadzwoniła po pogotowie.

- Rozumiem. - pokiwałam powoli głową - Kiedy mnie wypuszczą?

- Z tego co wiem to niedługo. Proszę wziąć te leki - podała mi plastikowy kubeczek z małymi tabletkami - Niedługo przyjdzie do pani lekarz.

- Dobrze - powiedziałam i wzięłam się za połykanie leków.

Po chwili zostałam już sama. Położyłam się i w spokoju czekałam na przyjście lekarza. Byłam ciekawa czy przywieźli tu mój telefon. Rozglądnęłam się, aż w końcu znalazłam moją torebkę, gdzie znajdował się telefon. Włączyłam go i o mało oczy nie wyszły mi z orbit. 20 nieodebranych połączeń od szefa i 4 wiadomości, które zaczęłam czytać.

Od: Szef

Suzzane! Gdzie ty się podziewasz?! Miałaś być już w pracy!


Od: Szef

Co ty sobie wyobrażasz?! Suzzane! Odbierz ten cholerny telefon!


Serce biło mi coraz mocniej. Zawładnęła nade mną panika. Znowu zawiodłam szefa. Widząc jednak dwie kolejne wiadomości, znacznie się uspokoiłam.


Od: Szef

Już o wszystkim wiem. Nie przejmuj się.


Od: Szef

Napisz do mnie koniecznie, gdy zobaczysz te wiadomości. Naprawdę współczuję. Oczywiście nie musisz pojawiać się w pracy.


Szybko odpisałam, że wszystko jest w porządku i czekam na wypis, po czym zobaczyłam resztę wiadomości. Okazało się, że dzwoniła do mnie moja mama i tata. Pewnie już wiedzą. Na samą myśl tego wszystkiego robi mi się słabo. Postanowiłam napisać im szybkiego SMS'a, gdzie tłumaczę, że przyjadę, gdy tylko mnie wypiszą i odłożyłam komórkę na stoliczek, ale po chwili znowu ją podniosłam słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. Myśląc, że to szef lub rodzice szybko odblokowałam telefon. Zmarszczyłam brwi widząc nieznany mi numer.


Od: Nieznany

Zabawa dopiero się zaczyna.


Godzina 3.13 ✔️Where stories live. Discover now