12.

5.6K 315 132
                                    

Otworzyłam powoli oczy. O dziwo, nie oślepiło mnie to okropne światło, jak to zawsze bywa. Wręcz przeciwnie. Ujrzałam małe, i dosyć obskurne pomieszczenie, z jednym, jedynym oknem do tego z kratami. O co chodzi? Leżałam na twardym łóżku, jeżeli łóżkiem można nazwać kawałek materaca na czymś metalowym. Moje nadgarstki owinięte były w biały bandaż.


Pamiętam, że się pocięłam, a zaraz po tym przybiegł lekarz. Pamiętam. Ale wtedy byłam w bardzo ładnym pokoiku w szpitalu. Więc, gdzie ja teraz jestem? Przypomniałam sobie, dlaczego zrobiłam te kilka kresek. Moje serce zabiło 10 razy mocniej. Może on mnie porwał i przywlókł tutaj. Co mnie może teraz czekać? Będzie się nade mną znęcać, jak nad moją rodziną. Albo jeszcze gorzej. Ja się boję, naprawdę się boję. Muszę uciec. Zdaję sobie sprawę, że nie myślę trzeźwo, ale co mi innego zostało? Może zabije mnie szybciej? Tylko tego w tej sytuacji chcę. Śmierci.

Gołymi stopami dotknęłam zimnej podłogi. Powoli podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Czego mogłam się spodziewać?! Już po mnie. Dużo razy w moim życiu chciałam się zabić. Presja, śmierć moich bliskich, ten człowiek, który zamienił moje życie w piekło. Po prostu jestem słaba. Nie jestem silna psychicznie, jak to uważa wiele ludzi. Jestem jedną z najbardziej słabych osób jakie znam.

Przyłożyłam ucho do dziurki od klucza. Zawsze tak robiłam, gdy byłam dzieckiem i chciałam podsłuchać, o czym rozmawiają moi rodzice. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Byłam taka szczęśliwa jeszcze 2 lata temu. Po co mi był ten przyjazd do Nowego Yorku?! Czy moje rodzinne miasteczko nie było wystarczające?

Stałam tak dłuższą chwilę nasłuchując. W pewnym momencie udało mi się usłyszeć rozmowy i jakieś krzyki. Czyli nie jestem tu sama? Czy ten psychopata przetrzymuje tutaj innych? A może to rozmowy jego współpracowników? Żadna z tych wersji nie jest ani trochę pocieszająca.

 W pewnej chwili usłyszałam dosyć głośne kroki. Spanikowałam. W tym samym momencie, kiedy drzwi się otworzyły, ja rzuciłam się na łóżko. Będę udawać, że śpię. Tak, to jest najlepsze wyjście. Zmrużyłam oczy tak, żeby cokolwiek widzieć. Do mojego pokoju weszła kobieta, mniej więcej w wieku 40 lat. Była ubrana na biało, a w ręce trzymała tackę z jakimiś tabletkami. Dlaczego od razu panikuję? Może to po prostu gorszej klasy szpital.

- Przepraszam panią, gdzie ja jestem? - powiedziałam trochę drżącym głosem.

- W szpitalu psychiatrycznym.- odpowiedziała mi chłodno kobieta.

Że co takiego?! W szpitalu psychiatrycznym?! Nie, nie, nie. To ten psychol powinien iść do psychiatryka, nie ja! Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. On naprawdę mnie zniszczy. W końcu mi to obiecał. Obiecał mi, że mnie zniszczy. I jemu się to uda. Lub już udało.

- Jakim cudem?! Dlaczego tutaj jestem, wbrew mojej woli?! Czy ktokolwiek spytał mnie o zdanie?

- Wypij te leki. - odpowiedziała kobieta, kompletnie ignorując moje pytania, po czym wyszła.

- No nie wierzę. Jak najszybciej muszę się stąd wydostać. - powiedziałam do siebie, chociaż wiedziałam, że nie będzie to takie łatwe.

Ubrałam jakieś kapcie, które znajdowały się w szufladzie obok łóżka i podeszłam do drzwi. Tym razem były one otwarte. Wyszłam na korytarz, którego stan pozostawiał wiele do życzenia. Naprawdę wiele do życzenia. W sumie tak samo jak mój pokój, ale tutaj ściany nie dość, że wyglądały, jakby zaraz miały się zawalić, to "przyozdobione" zostały przeróżnymi "rysunkami". Zapowiada się wspaniale. Znajdowali się tam także ludzie, najróżniejszego wyglądu i wieku. Od przeraźliwie chudych, do naprawdę otyłych. Od jeszcze młodych, do starszych osób.

Godzina 3.13 ✔️Onde as histórias ganham vida. Descobre agora